Witajcie Mamuśki!
Nie dam dziś rady przeczytać wszystkiego, co napisałyście od piątku, ale nadrobię niebawem.
Chciałam Wam tylko opowiedzieć, jaką to niezwykłą i błyskotliwą inteligencją wykazaliśmy się z szanownym małżonkiem w ubiegłym tygodniu. Otóż zepsuła nam się pralka. W związku z tym ja (chłop spał przed telewizorem na kanapie, jak przystoi w walentynki, kurka wodna!) osobiście wytargałam z niej wszystkie mokre szmaty w tym pościelowe ha ha i ręcznie w wannie to wszystko płukałam milion razy. Umordowałam się niezwykle, bo taka np. poszwa na kołdrę w postaci mokrej waży około tony :-(
Następnie został wezwany pan magik do pralki. I nie zgadniecie co się stało. Przyczyną odmowy prania przez pralkę było to, że wyskoczył bezpiecznik. Jak pan magik powiedział - za mały do pralki i tyle. Z pralką jest wszystko ok. A my nawet nie zajrzeliśmy do skrzynki, normalnie jak dzieci!!
Jutro jadę z moim Maksiem do chirurga w kwestii siusiaka. Pewnie trzeba będzie ściągnąć napletek w przychodni... mam nadzieję, że obędzie się bez większego zabiegu ze znieczuleniem ogólnym!! Mówię Wam, już mnie dziś boli brzuch z nerwów. Proszę trzymajcie kciuki, żeby było dobrze. Zastanawiam się, czemu w ogóle tak długo kazali mi z tym czekać :-(
Zielona, czytałam co się stało, tak mi przykro!! Trzymam kciuki, żeby jak najszybciej się udało bez żadnych problemów!
Aga, pozdrawiam koleżankę po fachu i gratulacje dla malucha!
Iwonka, pewnie zaraz się okaże, że jesteśmy warszawskimi sąsiadkami! My mamy w Wawie mieszkanie niedaleko szpitala Bródnowskiego przy Kondratowicza, które odwiedzamy co jakiś czas (wyprowadziliśmy się niecałe dwa lata temu do Piły), a co jakiś czas przyjeżdżam z Maksikiem na tydzień i nadrabiamy zaległości rodzinno-towarzysko-urzędowe ;-)