Hej to ja nie powiem żebym się wyspała

.Mały cały dzień wczoraj spał obudził się o 21 jak Krystian poszedł spac i co chwile albo łyczek mleka albo kupa

.A jak nie on to Krystian np.zrobił kupe

.W pewnym momencie to nie wiedziałam którego pierwszego przebrac i biegałam od pokoju do pokoju

.Jak dzieci dały mi chwile żeby się przespac to skręcało mnie z bólu(strasznie rwie mnie podbrzusze):-(.Wziełam dzisiaj dwie nospy i nic cały czas boli:-(.Jeżeli chodzi o akcje porodową to też miałam trochę wrażeń.W sobotę starałam się sporo spacerowac w dzień wieczorem po cwiczyłam w domku i na wieczór żeby się jeszcze dobic zaplanowałam seksik

.Jakąś maksymalnie godzinę po seksie zaczął bolec mnie brzuch ale ból był do wytrzymania więc przysypiałam ale coraz mocniej i częściej zaczął bolec mnie brzuch i trochę mnie przeczyściło więc już nie mogłam spac

.Może było po 2 w nocy jak troche odeszły mi wody pózniej zrobiłam sobie jeszcze kąpiel żeby się upewnic że nie jest to fałszywy alarm.O koło 2.30 R wstał żeby skorzystac z toalety więc mu powiedziałam że ma by w gotowości.oczywiście jak to zaspany facet ledwo co jarzył

.Ból i częstotliwosc skurczy rozwijała się wyjątkowo błyskawicznie zupełnie inaczej niż z Krystianem.W pewnym momencie zdecydowałam że R ma już dzwonic do szpitala i dobrze że nie czekałam jeszcze dłużej bo okazało się że w Bradford nie mają miejsc i będą szukac mi innego szpitala.W końcu bo długim wiszeniu na słuchawce okazało się że przyślą mi ambulans za jakieś 30 minut i przewiozą mnie do szpitala Keighley jakieś 14 mil od mojego domu

.Jak przyjechali pomnie to już nawet nie miałam ochoty sprawdzac co ile miałam skurcze

.Nawet godziny już nie pamiętam

.Teściowa twierdzi że było około 3.45

.Jak mnie sanitariusz zapiął pasami w ambulansie to myślałam że kopne go zaraz.Droga do szpitala ciągnęła się okropnie :-(.A w tym wielkim ambulansie to człowiek lata na wszystkie strony

.Masakra

.Jak juz wysiadałam z karetki to wyciekał mi czop.Jak trafiłam na porodówkę to zdjeli mi tylko spodnie,majtki i jedną skarpetkę i mogłam już rodzic.R.dotarł dobre pare minut pózniej bo jechał naszym samochodem

.Więc częściowo rodziłam sama a raczej parłam.Olivier urodził się o 4.53 i ważył 3240.Akcja może nie była super długa ale wrażeń mi nie braklowało a o bólu to lepiej nie wspominac

.Co do obsługi szpitala to wszystko Ok.tylko jedno mnie boli że nikt się nie pofatygował żeby upewnic się czy mam pokarm po mimo że zaraz po porodzie miałam spore watpliwości i wspomniałam o tym a położna położyła mi małego na piersi mały chwycił więc uznali że pokarm jest a ja głupia naiwniaczka uwierzyłam:-(.Może dlatego że mały kilka pierwszych godzin cały czas leżał na mnie i miętolił sutki.Albo grzecznie spał.Jak pojawiliśmy się wczoraj w domu po 14.To mały cały czas spał i juz nawet do cycka się nie zabierał po mimo wielu prób.W końcu nie dało mi to spokoju i postanowiłam że może chociaż ściągnę pokarm do butelki to może tak będzie mu wygodniej.A tu załamka ani kropli mleka:-

zawstydzona/y:.Szok

.Strasznie było mi przykro:-

-

-

-

-

-

-

-

-

-(.