Ja teraz, zawczasu, nie będę kupować poduszki do karmienia. Zobaczę, jak Mała będzie juz ze mną, czy jest mi ona potrzebna. Bo może wygodniej będzie mi ją po prostu tulic w ramionach podkładając jej tylko malutką poduszeczkę pod głowę. A jak miałaby mi sie taka poduszka nie przydać, to szkoda pieniędzy - będę mogła za nie inne rzeczy Oleńce kupić.
Takie samo podejście mam z resztą do takiej poduszki z dzurka do siedzenia w przypadku, gdy będzie mnie bolało krocze... Bo w sumie nie wiem, jak to będzie. Może będzie się na mnie goic jak na psie i nie będę jej wcale potrzebować. A kupic zawsze zdąże - w najgorszym wypadku poślę po nią męża albo mamę.
A moja koleżanka, choć miała kilka szwów, to kilka dni po porodzie zostawiła synka w domu (oczywiście pod czułą opieką) i na rowerze (!!!) pojechała na imprezę. I siadała na siodełku!!! Byłam pełna podziwu. Mam nadzieję, że u mnie to równie gładko pójdzie, bo szczerze mówiąc to krocze to jedyna moja obawa dotycząca porodu...