A No jedynym problemem miały być niedrożne jajowody , a tu cholera wie co jeszcze . Powiem Ci ze straciłam nadzieje i siły chyba …Wiem co czujesz, bo długo się staraliśmy o niego zanim trafiliśmy do kliniki. Ale jak pokazują inne przypadki czasami trzeba kilku prób by sie udało i u Ciebie też na pewno się uda
reklama
Wiem, że to jest dołujące, ale myślę, że warto powalczyć. Może trzeba rzeczywiście transfer przesunąć albo spróbować na innym cyklu, albo zrobić badania genetyczne. Ja będę rozmawiała ze swoją lekarką, żeby coś zmienić.A No jedynym problemem miały być niedrożne jajowody , a tu cholera wie co jeszcze . Powiem Ci ze straciłam nadzieje i siły chyba …
Podejście i ułożenie sobie wszystkiego w głowie bardzo wiele znaczy. Z mężem staraliśmy się 5 lat, zrobiliśmy wszystkie możliwe badania i lekarz zasugerował nam in vitro. Przy pierwszym podejściu zostałam przestymulowana, komórki jajowe były przez to nie najlepszej jakości, ale mieliśmy nadzieję. Mieliśmy dwa zarodki wątpliwej jakości,ale postanowiliśmy zrobić transfer. Jak się możecie domyślić nie udany. Na początku roku postanowiłam,że zmieniamy lekarza i klinikę i staramy się "wrzucić na luz". Nie robiliśmy żadnych dodatkowych badań poza tymi które są wymagane do procedury. Z 6 zarodków został nam jeden, którego musieliśmy mrozić bo organizm był znowu na skraju hiperstymulacji. Miałam ponad 2 miesiące na ułożenie sobie wszystkiego w głowie, ale nie ukrywam też, że podejście lekarza dało mi bardzo wiele. Wywieranie presji na samej sobie nie pomaga, a wręcz pogarsza sytuację. Dlatego do kolejnego transferu podeszłam z dystansem, znalazłam w sobie tyle siły, aby się po prostu nie zadręczać. I udało się za drugim podejściem, pomimo PCOS i jednego niedroznego jajowodu. Wczoraj byliśmy u lekarza, zaczynam 19tc, dziecko rozwija się jak należy. Wiele mówi się o tym że IVF to loteria, coś w tym stwierdzeniu jest na pewno, ale mój lekarz prowadzacy powtarzał mi od początku,że stan psychiczny i nadmierne analizowanie bardzo szkodzi. U poprzedniego lekarza leczyłam się ponad 3 lata bez skutku, u obecnego - 9 miesięcy z czego w 5 miesiącu byłam już w ciąży. Wiem, że trudno jest nie czytać i nie szukać informacji w internecie, tym bardziej kiedy latami się stara o dziecko, ale należy się zastanowić ile z tych wszystkich informacji nam szkodzi a ile jest w stanie uspokoić.
Zgadzam się z Tobą, że powodzenie może zależeć od głowy, od tego czy sie nakręcamy, stresujemy itp. Z tym że w moim przypadku, przy pierwszym podejściu byłam bardzo nakręcona, każdą wizyte i wynik badania analizowałam i opisywałam sobie w notatkach, bardzo się zafiksowałam, nie myślałam o niczym innym, a mimo to udało się. Teraz podchodziłam do transferów na spokojnie, nie mialam tez tyle czasu myslec o tym wszystkim jak wcześniej. A jednak się nie udało. Przeszłam teraz na zdrową dietę, chce się trochę poruszać, odzyskać energię. Mam nadzieję, że kolejnym razem sie uda A może powinnam też zmienić lekarza? HmmPodejście i ułożenie sobie wszystkiego w głowie bardzo wiele znaczy. Z mężem staraliśmy się 5 lat, zrobiliśmy wszystkie możliwe badania i lekarz zasugerował nam in vitro. Przy pierwszym podejściu zostałam przestymulowana, komórki jajowe były przez to nie najlepszej jakości, ale mieliśmy nadzieję. Mieliśmy dwa zarodki wątpliwej jakości,ale postanowiliśmy zrobić transfer. Jak się możecie domyślić nie udany. Na początku roku postanowiłam,że zmieniamy lekarza i klinikę i staramy się "wrzucić na luz". Nie robiliśmy żadnych dodatkowych badań poza tymi które są wymagane do procedury. Z 6 zarodków został nam jeden, którego musieliśmy mrozić bo organizm był znowu na skraju hiperstymulacji. Miałam ponad 2 miesiące na ułożenie sobie wszystkiego w głowie, ale nie ukrywam też, że podejście lekarza dało mi bardzo wiele. Wywieranie presji na samej sobie nie pomaga, a wręcz pogarsza sytuację. Dlatego do kolejnego transferu podeszłam z dystansem, znalazłam w sobie tyle siły, aby się po prostu nie zadręczać. I udało się za drugim podejściem, pomimo PCOS i jednego niedroznego jajowodu. Wczoraj byliśmy u lekarza, zaczynam 19tc, dziecko rozwija się jak należy. Wiele mówi się o tym że IVF to loteria, coś w tym stwierdzeniu jest na pewno, ale mój lekarz prowadzacy powtarzał mi od początku,że stan psychiczny i nadmierne analizowanie bardzo szkodzi. U poprzedniego lekarza leczyłam się ponad 3 lata bez skutku, u obecnego - 9 miesięcy z czego w 5 miesiącu byłam już w ciąży. Wiem, że trudno jest nie czytać i nie szukać informacji w internecie, tym bardziej kiedy latami się stara o dziecko, ale należy się zastanowić ile z tych wszystkich informacji nam szkodzi a ile jest w stanie uspokoić.
Jasne że tak każdy organizm jest inny, czasami trafia się ten złoty strzał i udaje się pomimo wielu emocji które nam towarzyszą. Tak jak pisałam wcześniej IVF to loteriaZgadzam się z Tobą, że powodzenie może zależeć od głowy, od tego czy sie nakręcamy, stresujemy itp. Z tym że w moim przypadku, przy pierwszym podejściu byłam bardzo nakręcona, każdą wizyte i wynik badania analizowałam i opisywałam sobie w notatkach, bardzo się zafiksowałam, nie myślałam o niczym innym, a mimo to udało się. Teraz podchodziłam do transferów na spokojnie, nie mialam tez tyle czasu myslec o tym wszystkim jak wcześniej. A jednak się nie udało. Przeszłam teraz na zdrową dietę, chce się trochę poruszać, odzyskać energię. Mam nadzieję, że kolejnym razem sie uda A może powinnam też zmienić lekarza? Hmm
W moim przypadku były bardzo ważne leki i przygotowanie endometrium. Wiem jednak po sobie, że gdyby nie spokój w głowie, to nawet najlepsze przygotowanie by nic mi nie dało. Coś w tym jest, że organizm potrafi się zblokować z nadmiaru chęci lub z nadmiaru negatywnych emocji. Co do diety i ruchu na pewno to nie zaszkodzi, a jeżeli chodzi o lekarza - bywa tak, że najlepszy specjalista nie ma już na nas pomysłu i zmiana jest po prostu konieczna. Tam gdzie ktoś inny zderzy się że ścianą, ktoś inny znajdzie drzwi trzymam kciuki !
Dziękuję za słowa wsparcia ja gratuluję Ci, że Wam się udało i życzę dużo radości <3Jasne że tak każdy organizm jest inny, czasami trafia się ten złoty strzał i udaje się pomimo wielu emocji które nam towarzyszą. Tak jak pisałam wcześniej IVF to loteria
W moim przypadku były bardzo ważne leki i przygotowanie endometrium. Wiem jednak po sobie, że gdyby nie spokój w głowie, to nawet najlepsze przygotowanie by nic mi nie dało. Coś w tym jest, że organizm potrafi się zblokować z nadmiaru chęci lub z nadmiaru negatywnych emocji. Co do diety i ruchu na pewno to nie zaszkodzi, a jeżeli chodzi o lekarza - bywa tak, że najlepszy specjalista nie ma już na nas pomysłu i zmiana jest po prostu konieczna. Tam gdzie ktoś inny zderzy się że ścianą, ktoś inny znajdzie drzwi trzymam kciuki !
Witam. Jestem po 3 transferze 1 xakonczyl sie ciaza niestety przestal zarodek sie rozwijac w 8 tyg. 2 transfer na cyklu stymulowanym bez sukcesu dostalam regularna mesuqczke. Teraz 3 dzien po transferze mrozonego zarodka. I tu wielkie zdziwienie po 9 dniach od owulacji.... Jak myslicie?Hej, nam udało się dopiero przy 8 transferze. Po pierwszych nieudanych były kolejne dodatkowe badania. Przy ostatnich pani doktor stwierdziła że więcej już nie ma badań i zmieniliśmy dzień transferu, bądź rodzaj- na sztucznym cyklu bądź naturalnym. Pomogła zmiana kliniki uważam że to jednak duża kwestia szczescia i pewnie wielu, wielu różnych innych rzeczy. W tym głowy. Powodzenia
Udalo się?Witam. Jestem po 3 transferze 1 xakonczyl sie ciaza niestety przestal zarodek sie rozwijac w 8 tyg. 2 transfer na cyklu stymulowanym bez sukcesu dostalam regularna mesuqczke. Teraz 3 dzien po transferze mrozonego zarodka. I tu wielkie zdziwienie po 9 dniach od owulacji.... Jak myslicie?
reklama
- Dołączył(a)
- 28 Październik 2022
- Postów
- 5
Zgadza się ją mam 34 i już nie wiem co robić przykro mi chociaż jedno bym chciałaJa mam 31 lat . Czyli jednego dzieciaczka masz to super , ja chociaż o jednym marzę
reklama
Podziel się: