reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Odczucia po porodzie. Złe i dobre strony szpitala, w którym rodzimy dzieci.

reklama
no wiesz ewako... jestem zdegustowana jesli chodzi o Twoją kumpele, wydaje mi się że takich rzeczy się nie mówi młodej mamusi ;) choćby wyglądała jak "maciora" tak mnie siem zdaje a już co jak co, Ty na pewno "maciory" nie przypominałaś podczas całej ciąży :)
 
no wiesz Misia chyba troche wyglądałam ;) w koncu 30 kilosow to wacale nie jest mało.
Sama jak oglądam te zdjęcia to az mi przykro :( :( :(
 
Ewako, twoje ciałko dało ci wspaniałe dziecko. pogłaszcz je wieczorem i podziękuj i obiecaj mu ze teraz o nie zadbasz. A kuzynce po 30 kg nie zostało sladu i tylko kilka rozstepów i...dwójka wspaniałych dzieci (dwie ciąże nie blizniaki :)
 
senkju ciotko Antares. Kiedy jedziesz do domku?
To wstyd ze mieszkamy tak blisko a WIDZIMY SIE RAZ NA 2 TYGODNIE NIE? TEZ MI JUZ GłUPIO :-[
 
Dopiero odkryłam ten wątek :laugh: :laugh: :laugh:
Ponieważ jest sezon ogórkowy i na forum pustynia pozwoliłam sobie na dłuższe wypracowanie, a co?

Umówiliśmy się z ginką na piątek rano 17 lutego 2006r. na zabiek cc. O 9.00 stawiamy się w szpitalu z wielką torbą, na czczo a lekarki brak - niespodziewanie wolne wzięła. Mąż tak mnie wzrokiem zmierzył jakbym sobie tą całą sytuację z porodem wymyśliła a nie ustaliła z lekarką. Dzwonię do niej i pytam co robić? Mówi kłaść się, mierzyć, ważyć, golić, KTG podłączać i czekać na nią a ona przez telefon będzie kontrolowała sytuację. Marka odesłałam do pracy, wyciągnęłam książkę i czekam, w pysku sucho jak na Saharze, a po kiszkach tylko echo z pustego żołądka się odzywa. KTG sobie spokojnie stuka, sporadycznie jakiś lichy skurczyk się pojawi, dyżurny lekarz zbadał rozwarcie - na 1 palec, czyli luzik, nic się nie dzieje.
W okolicy 16 pojawiła się i moja ginka i drugi lekarz, znów KTG - i jak na zamówienie, regularne skurcze się pojawiają. Ginka chwali mnie na całą porodówkę, że takiej zdyscyplinowanej pacjentki jeszcze nie miała. Szybko cewniczek i na stół się już gramolę tylko słyszę za plecami, że moja mama nie ma zamiaru wyjść z sali operacyjnej, ona tu zostanie, choćby nie wiem co, grzecznie jej tłumaczą, że mowy nie ma, a ona pretensje, dlaczegop szyby w drzwiach chociaż nie ma, żeby mogła wszystko mieć pod kontrolą ::) Podziwiam ekipę całą za cierpliwość, ale jakoś ją wyrosili na korytarz.
Już mnie prawie usypiają, kiedy sobie przypomnieli, że dokumentów jeszcze nie podpisałam, więc już przywiązaną ręką podpisywałam zgody na zabieg.
16.30 i zaciemnienie
16.45 wrzask Iguni i już moja mama wiecuje nad dzieckiem i nie ma w tej chwili szczęśliwszego człowieka na ziemi niż ona. Mała waży 3250 gm, mierzy 54 cm, dostała 10 pkt., ma ciemne włoski, i jest śliczna, zdrowa poprostu CUDO!!!!!
Lekarka wzięła Marka za stałego bywalca na porodówce, bo w odróżnieniu od mojej mamy wciąż zachowywał stoicki spokój.
17.05 słyszę, że mam córkę. Nie mogę mówić bo rurkę jeszcze mama w japie, tylko sobie myślę, że niech nie żartują tylko niech mnie jeszcze raz uśpią i na syna obudzą :laugh: :laugh: :laugh: :laugh:
Lekarka
Na korytarzu mam przebłyski świadomości, rozpłakałam się do męża, zaczęłam przepraszać za córkę, że go zawiodłam i nie będzie miał z kim w piłkę grać i na ryby chodzić :-[
Od samego początku byłyśmy razem z córeczką w pokoju. Kiedy już doszłam do siebie poprosiłam Marka, żeby mi pokazał dziecko. Wziął na ręce - wcale się mocno nie bał. Spojrzała na mnie cudownym zezem i od tego pierwszego spojrzenia zakochałam się w tej kruszynce. Przytulałam ją całowałam i bez końca powtarzałam jakim jest skarbem i jak ją kocham. No i żadne inne imię nie mogło w chodzić w grę tylko Iga.



W okolicy 21.00 wstałam z łużka i miałam wrażenie, że brzuch waży ze trzy tony i chce się urwać i rąbnąć na posadzkę. Umyłam się i sama nakarmiłam córeczkę piersią.
Wszystko było pięknie jak w bajce, aż przyszła trzecia doba i babylues ale to już inna historia, dużo dłuższa i mniej przyjemna niż sam poród.

Dziwię się tylko, że wszystkie decydowałyście się na zzo, ja sobie chwalę znieczulenie ogólne, nie sądzę bym coś w ten sposób straciła, myślę wręcz, że zyskałam, szybciej mogłam cieszyć się Igunią. A okoliczności w jakich ją przywitałam były pięknę, czyściutką pachnącą jak na filmach podał mi ją uśmiechnięty tatuś :)
 
reklama
Dynia fajnie takie rzeczy czyta się po pary miesiącach, aż człowiek się wzrusza.

To teraz ja powspominam.
Terminmiałam na 11.02 ale ja calą ciążę przeszłam jakbym wogóle w niej nie byla, tylko brzuch mi rósł, żadnych dolegliwości, więc i do 11 nie zaobserwowałam skurczy przepowiadających, ani żaden czop mi nie odszedł. Poprostu nic. Mycie okien nie pomoglo, pastowanie podłóg szmatką 20cm na 20 cm też nic. Zuza postanowiła nie wychodzić. co 2 dni pojawiałam się u w szpitalu na ktg, przy okazji robili mi usg i mówili: "do domu sio", 21 zawzięłam się i powiedziałam lekarzowi, że ja już zostaję w szpitalu i koniec, bo mam wizję zielonych wód, niedotlenienia itp.., ten widząc mój stan opłakany psychiczny (bo fizyczny był ok) powiedział, jak pani chce, ale rodzić pani i tak dziś nie będzie. No i nie urodziłam. tułałam się jeszcze 2 dni po korytarzach na patologii ciąży i patrzyłam jak co rusz któraś pani wybiera się na pięterko na porodówkę. W końcu 23.02 rano zlitowali się lekarze i stwierdzili będziemy wywoływać. Hurra Zadzwoniłam do męża, żeby się szykował. Zaaplikowali mi cewnik w celu uruchomienia skurczy i spowodowania rozwarcia i tak sobie z nim chodziłam, do 16.00 aż odeszły i wody razem z cewnikiem. Hurra mogę iść na górę będę rodzić. Sobie zażyczylam zoo, a tu zong bo anestezjologa nie ma, bo wszyscy przy operacjach, no i będzie bolałao. Okazało się że skurczy to ja nie czułam, za to w krzyżu napier..... mnie konkretnie (mąż masował tak ,że na drugi dzień miał zakwasy na rękach bo ja ciągle mówiłam: mocniej masuj, mocniej) koło 20. położna mówi będziemy przeć, ja na to jakie przeć nic nie czuję, ona ale już czas, a ja nic nie czuję tylko ten kręgosłup mnie napier..... No to ona, ze mi powie kiedy przeć, jak powiedziała że już, to ja zamknęłam oczy i tylko myślałam "tylko nie przyj w twarz bo ci naczynka popękają" (nieźle nawet na porodówce dbam o urodę). No i cztery takie parcia i po 15 minutach Zuzia się darła nader głośno, a jak tylko wzięłam ją na ręce to zrobiła mi kupę. ładnie mamusię powitała. :D byłam przeszczęśliwa że Zuzia dostała 10 pkt. waga 4200, wzrost 60 cm. To były piękne chwile.....
 
Do góry