reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Odpłynięcie wód w 20 tygodniu. proszę o poradę!

Ja tylko napiszę że moje teściowa z moim mężem leżała w szpitalu od 23 tygodnia bez wód... Dotrwała do 33 tygodnia bez żadnego uzupełniania wód i urodziła go z wagą 1800 czyli już nie tak bardzo mało... Mój mąż jest w pełni zdrowy i wcale się źle nie rozwijał... Jednak co 33 tydzień to nie 23.... Dla takiego malucha KAŻDY TYDZIEŃ W BRZUCHU MAMY JEST NIEZBĘDNY! I jeśli jest szansa donosić go jeszcze choć te 2-3 tygodnie to dla tego maleństwa bardzo dużo. Lekarze wiedzą co robią... ileż słyszałam przypadków rodzących się dzieci przed 30 tygodniem które nie przeżywały.... niech leży i czeka jak najdłużej! Wody nie są niezbędne do donoszenia ciąży!



Ja sama leżałam w szpitalu z rozwarciem od 29 tygodnia i donosiłam mojego małego do terminu... choć faszerowali mnie lekami i wszystkim co się dało bo 3 razy rozpoczynał się poród! Wtedy byłam wściekła ze czekają skoro natura chce inaczej... teraz CIESZĘ SIĘ JAK CHOLERA że ominęły nas te wszystkie inkubatory i inne problemy wcześniactwa dzięki właśnie tym wszystkim lekom i zabiegom którymi mnie poddawano
 
Ostatnia edycja:
reklama
Fifka, po pierwsze - każdy dzień jest ważny w przypadku skrajnego wcześniactwa. Dzień, o tygodniach nie wspominając.
Ogólnie-jest "kosmos" między urodzeniem dziecka przed 28tc a po.

Po drugie, a właściwie to powinno stać jako pierwsze-nie, nie zawsze lekarzom można ufać.
Bo, nawet jeśli mają załóżmy, wiedzę i chęci to sprzętu brak dla takiego maluszka, specjalistyczny sprzęt dla skrajnych wcześniaków ma raptem kilka szpitali w Polsce.
I tak, niestety masz rację- nadal dzieci urodzone przed 30tc mają najmniejszy procent szansy na przeżycie. Ale właśnie dlatego należy zrobić wszystko, żeby tą szansę miały, i jeśli jest możliwość to trzeba walczyć o transport do specjalistycznego szpitala, albo już bo źle się dzieje albo tuż po porodzie, a przede wszystkim należy walczyć o sterydy na rozwój płucek i uzyskać informację dlaczego chcą czekać.
Owszem, dziewczyna niech leży ale z samego czekania może stać niewiele dobrego a wiele złego, niestety.
Twoja historia jest zupełnie różna i naprawdę darowałabym sobie stwierdzenia, że to szczęście jak cho.lera, że ominęły was inkubatory i inne problemy wcześniacze, bo pomyśl!- takie stwierdzenie na forum, gdzie wszystkim naszym wcześniakom tylko i wyłącznie dzięki odpowiedniemu sprzętowi i również inkubatorom, się udało, nie jest na miejscu!
Jasne, cieszę się, że wcześniactwo Was ominęło ale jak czytam o "innych problemach wcześniactwa" i w kontekście tego co napisałaś, to uważam, że jednak pewne słowa nie powinny tu paść, bo nam, wcześniaczym mamom, może zwyczajnie po ludzku zrobić się przykro. Bo wiedza wiedzą, a życie życiem.
I jeszcze małe sprostowanie-nie dzięki lekom i zabiegom ominęły Was problemy wcześniactwa, dzięki lekom i zabiegom w dużej mierze nie doszło do przedwczesnego porodu, a wcześniak jeśli by się urodził, to nie wiesz, czy miałby szanse w tym akurat szpitalu, i ciekawe czy wtedy nie plułabyś sobie w brodę, że nie zrobiłaś tego co trzeba a jedynie ufałaś lekarzom.
Drugie sprostowanie-teściowa dotrwała do 33tc, czyli - nie jest to donoszona ciąża! błagam i apeluję aby zastanowić się nad tym co gdzie i komu i po co się pisze, zwłaszcza, jeśli nie ma się elementarnej wiedzy z zakresu medycyny lub pokrewnej!(to odnośnie wód w tym przypadku, donoszonej ciąży również ale ogólnie-apeluję)
 
Ostatnia edycja:
Witaj słuchaj agawhite
user-online.png
,bo kobieta wie co pisze.Ja jestem mamą wcześniaków Marcelinki i Jasia.Cieszę się ,ze moje jak i wiele innych dzieci wcześniaczkowych mam są z nami na świecie.Życzę zdrowia dla mamy i maleństwa.
 
agawhite- dzięki kobieto, zdrówka i siły dla Wojtusia. jutro chyba do niej pojadę i nakłade do głowy jeszcze chociaż lepiej pewnie byłoby z małżonkiem pogadać..ale nie wiem co to da...
 
My tu rwiemy włosy z głowy, może po nic, ale może którejś innej mamie to coś pomoże.
Mam nadzieję, że koleżanka zrozumie i że co najważniejsze-wszystko skończy się dobrze.
 
Koleżanka powinna być w szpitalu o referencyjności 3 go stopnia gdzie jest oddział do ratowania wcześniaków.Zespół neonatologów i odpowiedni sprzęt oraz specjaliści którzy znają takie przypadki.Więc jak najszybciej powinna to załatwić.Transport tak niedojrzałego noworodka jest bardzo ryzykowny.W Polsce nie ma takich ustaleń jak w UK że nie ratuje się dzieci poniżej 25 tc.
U nas ratuje się każde dziecko które ma szansę przeżyć i o tym decyduje lekarz oraz stan maleństwa.
 
Tak, zgadza się - transport takiego wcześniaka jest ogromnie ryzykowany dlatego najlepiej przewieźć jeszcze 2w1.
Tak, to prawda, że prawo w UK i Polsce jest inne, tym bardziej walczyłabym, bo nie wiadomo na jakiego lekarza się trafi!
A wiesz, tutaj, w tym szpitalu co Wojtek się urodził, był nawet jeden przypadek dzieciątka z 22tc ale z wieloma obciążeniami na chwilę obecną, i kilkanaście z 23tc gdzie prawo mówi jasno - teoretycznie poronienie i nie ratujemy, więc też wszystko zależy od...wszystkiego, od tego gdzie się mieszka, na jakiego lekarza się trafi i czy jest miejsce w specjalistycznym szpitalu. Tylko tutaj akurat oprócz szczęścia raczej w tę pozytywną stronę lekarze decydowali, tzn. na pewno pozytywną bo pomimo niesprzyjającego prawa zrobili wszystko co mogli, znaleźli możliwości, a przede wszystkim mieli chęci żeby dziecko żyło, nie było im to obojętne.
W Polsce-wiemy jak jest. Absolutnie nie mówię, że wyłącznie dziadostwo ale...sami wiemy.
 
hej ... mi odplynely a raczej wody saczyly sie sie tylko kilka godzin a po CC okazalo sie ze ja i maly dostalismy zakazenia bo stwierdzili ze wody zbyt dlugo odplywaly oczywiscie zaczelo sie od antybiotykow ,ale moim zdaniem kazda sytuacja jest inna oby kruszynce udalo sie w tych warunkach przetrwac jak najdluzej&&&
 
Fifka, po pierwsze - każdy dzień jest ważny w przypadku skrajnego wcześniactwa. Dzień, o tygodniach nie wspominając.
Ogólnie-jest "kosmos" między urodzeniem dziecka przed 28tc a po.

Po drugie, a właściwie to powinno stać jako pierwsze-nie, nie zawsze lekarzom można ufać.
Bo, nawet jeśli mają załóżmy, wiedzę i chęci to sprzętu brak dla takiego maluszka, specjalistyczny sprzęt dla skrajnych wcześniaków ma raptem kilka szpitali w Polsce.
I tak, niestety masz rację- nadal dzieci urodzone przed 30tc mają najmniejszy procent szansy na przeżycie. Ale właśnie dlatego należy zrobić wszystko, żeby tą szansę miały, i jeśli jest możliwość to trzeba walczyć o transport do specjalistycznego szpitala, albo już bo źle się dzieje albo tuż po porodzie, a przede wszystkim należy walczyć o sterydy na rozwój płucek i uzyskać informację dlaczego chcą czekać.
Owszem, dziewczyna niech leży ale z samego czekania może stać niewiele dobrego a wiele złego, niestety.
Twoja historia jest zupełnie różna i naprawdę darowałabym sobie stwierdzenia, że to szczęście jak cho.lera, że ominęły was inkubatory i inne problemy wcześniacze, bo pomyśl!- takie stwierdzenie na forum, gdzie wszystkim naszym wcześniakom tylko i wyłącznie dzięki odpowiedniemu sprzętowi i również inkubatorom, się udało, nie jest na miejscu!
Jasne, cieszę się, że wcześniactwo Was ominęło ale jak czytam o "innych problemach wcześniactwa" i w kontekście tego co napisałaś, to uważam, że jednak pewne słowa nie powinny tu paść, bo nam, wcześniaczym mamom, może zwyczajnie po ludzku zrobić się przykro. Bo wiedza wiedzą, a życie życiem.
I jeszcze małe sprostowanie-nie dzięki lekom i zabiegom ominęły Was problemy wcześniactwa, dzięki lekom i zabiegom w dużej mierze nie doszło do przedwczesnego porodu, a wcześniak jeśli by się urodził, to nie wiesz, czy miałby szanse w tym akurat szpitalu, i ciekawe czy wtedy nie plułabyś sobie w brodę, że nie zrobiłaś tego co trzeba a jedynie ufałaś lekarzom.
Drugie sprostowanie-teściowa dotrwała do 33tc, czyli - nie jest to donoszona ciąża! błagam i apeluję aby zastanowić się nad tym co gdzie i komu i po co się pisze, zwłaszcza, jeśli nie ma się elementarnej wiedzy z zakresu medycyny lub pokrewnej!(to odnośnie wód w tym przypadku, donoszonej ciąży również ale ogólnie-apeluję)



Po pierwsze czy ja napisałam ze inkubatory są złe i to jakiś wynalazek szatana? No proszę cię... a ciesze się ze nas to ominęło i nie ma tu akurat nic w tym złego, bo lekarze dawali mi maksymalnie 3 tygodnie na rozwiązanie ciąży a udało mi się donosić małego do pełnego 37 tygodnia w co lekarze nie mogli uwierzyć. I nie uważam ze mogłabym kogokolwiek tym urazić.

Dwa akurat brałam po uwagę ze mały może się urodzić przedwcześnie i daltego wybrałam szpital który specjalizuję się w ratowaniu skrajnych wcześniaków (rekord tego szpitala to dziewczyna z wagą urodzeniową 460g) więc nie pisz mi ze akurat o tym nie myślałam, bo na głowie stawałam zeby akurat tam się dostać...

Po trzecie... czy ja napisałam ze 33 tydzień to TERMIN? Nie! Napisałam tylko ŻE CO 33 TYDZIEŃ TO NIE 23!! Dzięki temu ze ona wyleżała te 10 tygodni mimo braku wód płodowych mój maż miał większe szanse na przeżycie! Leżała plackiem cały ten czas... nawet do ubikacji nie wstawała a mąż jej głowę myl na leżąco nad miednicą zeby tylko udało się dotrwać jak najdłużej... Mój maż jako niemowlę przeszedł ciężką drogą by móc wrócić do domu i nigdy nie twierdziłam ze to idealny czas na poród... no proszę cię...


Po czwarte i chyba najważniejsze... post autorki tematu można zrozumieć w dwojaki sposób... Napisała "Czy jest sens dalej czekać" No właśnie ale na co? W sensie czy lepiej rozwiązać już tą ciąże skoro nie ma ona wód płodowych (bo tak zrozumiałam) moja odpowiedź brzmi NIE! Nie warto! Warto walczyć o każdą chwilę bo jak sama napisałaś każdy dzień się liczy! I tu podałam swój przykład bo leżąc też chciałam już urodzić bo miałam dość, ale kiedy poznałam problem wcześniactwa i miałam okazję obserwować co przeżywają te biedne matki martwiąc się o swoje skarby i te biedne maluchy które walczyły o życie zrozumiałam ze trzeba walczyć o każdą chwile którą maluch może spędzić jeszcze w brzuchu...

Jeśli autorka miała na myśli to co ty napisałaś w sensie czy jest sens BEZCYNNIE czekać to tu zgadzam się z tobą ze trzeba szukać dobrego szpitala i opieki dla takiego maluszka w razie jakby miał się urodzić niedługo. Sterydy też sa bardzo ważne, sama się dopytywałam o nie i prosiłam o podanie (choć nie musiałam się długo prosić w moim przypadku) bo wiem jak ważną rolę odgrywają w razie przedwczesnego porodu.


Nie oceniaj ludzi na podstawie jednego posta którego jak czytam nie do końca zrozumiałaś...
 
Ostatnia edycja:
reklama
Wiem ze swoje go doswiadczenia że lekarze traktuja paronienie jak cos naturalnego bo cały czas sie z tym spotykaja.Mimo ze dla nas to jest coś a dla nich nie pierwsze nie ostanie.Ja mialam bardzi kiepską ciaże bo zawsze miałam niedowadę. 36 kilo przy wzroscie 152 kiedy zaszlam.Jeden szpital stwierdzil ze nie da mi leków bo i tak nie donosze bo nie ma takiej mozliwosci wogle dziwili sie jak ja zaszłam z taka wagą.Ze nie ma potrzeby mnie truć lekami i dawac nadzieje.2 szpital tez tak podchodził na poczatku,urodze wczesniaka musze lezec ,jak cos sie bedzie dziac krwotok to mam przyjechac,na skucze nie zwracali uwage bo mialam je ciagle 24 h na dobe.Ja ciagle ze skurczami wracalam nawet co 3 ,4 dni . oni mnie odsylali a ja wracalam.potem w 35 tygodniu chceli przedobrzuc bo mimo ze mialam 90 pare % porodowych jedno sie nie skończylo ajuz 2 skurcz uznali ze to co przeciez i tak nie urodze wiec moze sobie byc nawet i na 150 tyle ze dziecku tetno spadało do 30 ale i tak mówili "to co? przeciez zaraz rosnie" w 36 tygodni i 5 dniu nie zgodzilam sie na kontynuowanie ciązy, bo mój ekg ciagle piszczał,albo za duze tetno dizecka albo za małe albo za duzy skurcz,a przy robieniu ekg przynajmniej 3 razy dziecku tetno spadało przy kazdym silnym skurczu.
Zrobili mi cesarkę na 2 dzień ale powiedizeli ze oni i tak by mnie jeszcze trzymali jakbym sie nie zgodizla na kontynuowanie ciazy.
Jak urodzilam jeden szpital ten 1 powiedział "boze te dizecko zyje?? nie mozliwe?i w 37 tygodniu?3 kilo?jaja jakieś?
w szpitalu 2 powiedzieli "taka jestes chuda i wogle ze nikt nie brał pod uwage ze dziecko przezyje wiec kazdy Cie zlewał,dzieki twojej natarczywosci i upierdliowści donosilas ciaze i tylko dzięki temu"
 
Do góry