reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Opowieści z porodówek

reklama
speszyl for Maqc i Kania

Kochane sori, ze tak długo się z tym zbierałam, ale jakoś weny nie mialam. Pytaście jak poród to napiszę slowa mojego M. " Ty to jesteś stworzona do porodów ;-)"
W sobote nad ranem gdzie stak o 4:00 Zuu krzyknęła mamo więc zerwałam się na równe nogi, ale okazało się, że śpi więc poszłam zrobić siuski i jak szłam to troszkę się mokro zrobiło przez cały przedpokój, ale nic mnie nie bolało więc się wykąpałam w ciepłej wodzie(bo niby ciepła kapiel rozwija akcje. Ale nic się nie działo więc poszłam spać. Pobudka o 6:00 bo kasie kasie trzeba dla malutkiej robić....posadziłam ją na nocnik i odeszły mi wody (mała podbarwiona kałuża), więc mówię do M, że się zaczęło (choć niewiem czy nie za szybko to stierdziłam, bo nic nie bolało nadal. Poszłam się ogolić, sprawdziłam czy wszytsko mam w torbie, pomałowałam się, zrobiłam warkocza francuskiego i zwlekałam się ile się dało, bo coś zaczęlo boleć, ale to jeszcze nie było to co z Zuu( wiem, ze kazdy porod jest inny ale jakos się człowiek przy tym drugim doszukuje podbieństw). Pojechalismy jeszcze do sklepu kupic Zuu jogurciki i kocie(czekoladke) no i w sklepie juz troszke bollało. Prawie przy szpitalu zaglądam do torebki ;-)(tu był błąd ;-)) i co i nie wzięłam portfela więc sie wróciliśmy. Do szpitala przyjechaliśmy ok 9:40 o 10:00 przyjeli mnie na oddział. Jak stamtąd wyszłam mówię do M. że zrobiła mi usg, okazało się, że to co mi odeszło to wcale nie wody.. I czułam jakby mnie przyjęły na moje słowa, że skurcze mam co 10 minut....jak wyszłam z izby przyjęć to mówię do M. że ja nie chce dziś rodzić, bo ani rozwarci nie sprawdziły ani Ktg, a nie czuję żadnego bólu ani nic i może pojedziemy do domu , bo ja nie chcę mieć wywolywanego porodu(bo będzie boleć). M. poszedł po torby do auta ja w tym czasie poszłam do pokoju, przebrałam przyszła położna i mnie zbadała i jak usłyszałam 4 cm rozwarcia oh to kamień spadl mi z serca i poczułam, że się zaczęło. Ale na ktg skurcze się nie pisały :-( po ktg przebiły mi pęcherz z wodami i miało się ruszyć, ale jakoś to powoli szło ...mój samiec w miedzy czasie stwierdził, że jest głodny i że chyba musi coś zjeść i czy czasem czegoś mi nie przynieść i tak mnie tym rozbawił, że się skupić nie mogłam. Poszłam pod prysznic poskakałam na piłce i dalej wydawło mi się, że nic sie nie dzieje, więc zaczęłam chodzić tam i z powrotem tam i z porotem chyba ze sto razy przeczytałam instrukcje ile kobieta po pordzie przebywa w szpitalu, że dziecko w ciągu 3 tygodni po wyjsciu powinno przybrac 500 gram itp itd. Znowu KTg to była gdzieś już 13:00 i wtedy wpadła połozna która prowdziła moją ciąże a dokładniej wpisywała wyniki itp itd. I oczywiście mnie podbudowała, że zaraz urodzę, bo z Krysią(tą polożna co przy porodzie była rozmawiala, że szybko idzie) . Na sale poszłam o 13:55 i niestety parte zanikły, bolało już bardziej niż wcześniej, ale partych nie czułam i robiłam przysiady,a to usiadłam, a to znowu przysiady itp. Ale coś się zaczęło dziać więc już usiadłam na fotelu i już tylko Krysi słuchałam...po imieniu sie do mnie zwracała i mówiła, co i jak :-) i jej słuchałam jak jakiegoś guru. I wszystko by było super gdyby nie drążki w fotelu które miałam do siebie ciągnąć, a w konsekwencji wyciągałam je do góry co mnie strasznie denerwowało i w pewnym momencie myśłam, że już nie urodzę tak mnie to wkurzało....bo od razu powitrze wyposzczałam. Ale Krysia mówi no bierzesz powietrze przesz, bo główka już tu jest i malutka wychodzi. No i tak było, ale samo wyjście bolało mnie bardzo...nacięcie hmm prawie wcale(porownujac do pierwszego). Polożyli mi malutką na brzuchu a ja ojej jaka biedna i sina, a położna z lekarką co Ty mówisz przecież ona jest piękna różowiutka i tak też było. Oj cudowne uczucie czuć tą kruszynkę cieputeńką maluteńką. M. przeciął pępowinę a potem ją wzieli zbadać i sie popłakałam ponownie bo myślałam że to Zuzka. Jak usłyszałam wagę to myślałam, że z fotela spadnę. Ubrali ją M. z nią poszedł do pokojua mnie lekarka szyła. Potem rozmawiałam z położna i mi mówiła, że się nie spodziewała, że tak długo zejdziie, ale jak skurcze zanikały to i akcja się wstrzymała...oksytocyna na szczęscie pomogła :-) i ruszyło.
to chyba tyle nie umiem pisać ładnie mam nadzieję, że nie jest zbyt chaotycznie i coś z tego wyczytacie pozytywnego.

Na koniec dodam każdemu życzę takiej opieki przy po porodzie i po porodzie i takich szybkich porodów i tak mało bolesnych.
 
Ostatnia edycja:
SARISKA dziękuję :* przepięknie to opisałaś! i rzeczywiście Twój mąż ma rację, że jesteś "stworzona do rodzenia" :-)
 
W końcu dotarłam do tego wątku żeby Sarisko przeczytać Twoje wspomnienia po drugim porodzie, zwklekałam z tym bo na sąmą myśl o tym wydarzeniu boli mnie całe podbrzusze. Czytając tego posta również to czułam, więc widzę, że tamte odczucia jeszcze gdzieś we mnie tkwią. A Tobie dziękuję za opis i popieram Twojego męża - po prostu jesteś do Tego Stworzona :-) Czy planujesz już kolejne ???
 
Kaniuś nie planuje 2 księżniczki mi starczą. I jak do 5 lat uda się zarabiać dobre pieniądze to na bank będę chciała jeszcze 1 pociechę :-). Bo trójka to liczba wystarczająca :-) i na starość dom pełen dzieciaczków :-)
 
Pobyt w szpitalu, badania miałam zaplanowane na 25 lutego, dzień później miało być cc, jednak Gabrysia postanowiła chyba się szybciej ewakuować, bo w czwartek 21 lutego na wieczór dostałam bóli brzucha jak na okres, po nospie, magnezie zasnęłam i obudziłam się koło 6 w piątek 22 lutego z bólem promieniującym już do krocza, więc znów nospa, magnez. Wyszykowałam Oliwię do żłobka, mąż ją zawiózł a ja zapakowałam się do łóżka z nadzieją, że przejdzie i pośpię jeszcze. Nie spałam, bo nadal bolało więc włączyłam film by nie myśleć. Odstresowałam się przy komedii, jak się skończyła wstałam jakieś śniadanie wyszykować sobie. Ból nadal się utrzymywał ale skurcze były sporadyczne, mocne ale nieregularne więc stwierdziłam że przejdzie jak wezmę jeszcze nospę. Po godzinie zaczęło się nasilać i nawet zmiana pozycji nie pomagała, więc napisałam do męża że mnie coś nabiera bo telefonu nie odbierał, On oczywiście jak odczytał stwierdził że mnie jakaś choroba nabiera bo się dzień wcześniej skarżyłam na gardło itd. Więc po 15 minutach dzwonię do Niego,że za ile może przyjechać? Przyjechał do 30 minut, ja w tym czasie dopakowałam się, wzięłam prysznic, ubrałam się i czekałam na Niego gotowa. Jak przyszedł to mówi do mnie, żebym się położyła, że może przejdzie, że to nie to pewnie bo skurcze nieregularne. Więc poleżakowałam jeszcze 15 minut w różnych pozycjach ale nadal bolało, i czułam ucisk na miednicy. Mówię mu, jedziemy, bo to niemożliwe żeby po tylu nospach i magnezie nie przeszło, skoro dotychczas przechodziło. W 45 minut byliśmy w szpitalu, w połowie drogi miałam skurcze już co 3 minuty, takie że mnie w pół łamało a mąż się strasznie stresował, cały czas kazał mi do siebie mówić, co bym mu tam nie zemdlała bo miałam albo napady duszności na przemian z dreszczami (z nerwów). Oczywiście żarty się mnie trzymały, bo mówię mu że zawsze w polu mogę urodzić jak nie zdążymy, albo On odbierze poród, w końcu ma już doświadczenie. Pod szpitalem miałam już co 2 minuty, w połowę zgięta ledwo doszłam na IP, w tym czasie mąż dzwonił do mojego dr, na szczęście był od rana. Więc przyjęli mnie błyskawicznie, badanie przez położną, ktg - skurcze co 2-3 minuty i papierologia, badanie przez doktora i stwierdzenie - skurcze krzyżowe, regularne, ale brak rozwarcia, na jeden palec, poród się zaczął więc czekamy aż się rozwinie czy tniemy? Więc szybka decyzja - pewnie tniemy. W 30 minut byłam już gotowa na blok (po lewatywie, cewnikowaniu). Na bloku znieczulenie podpajęczynówkowe, tlen, zasłonka i tniemy - niestety znieczulenie jeszcze nie zdążyło dobrze zadziałać, bo czułam jak mnie rozcina, bolało i piekło więc krzyknęłam - że czuję jak mnie tniecie, że mnie boli, że piecze. Anestezjolog zbladł, i mówi do lekarzy, proszę przerwać bo pacjentka wszystko czuje, i tak mi doładował głupiego jaśka, że zasnęłam. Obudzili mnie jak już było po wszystkim, czyli Gabrysię wyjęli około 13:20. Nie widziałam Niuni, od razu ją zabrali, tylko powiedzieli mi że zdrowa, że dostała 10 pkt i że wszystko dowiem się na oddziale. Po 30 minutach byłam już na położnictwie, znieczulenie powoli schodziło a mnie tak bolało że jechałam na silnych przeciwbólach, na dolarganie do następnego dnia. Przynosili mi tylko Gabrynię do pokazania, bo karmić jej nie mogłam. Musiałam leżeć plackiem 24 h, i to chyba było najdłuższe 24 h w moim życiu. I takie totalne rozdarcie psychiczne i fizyczne... Na drugi dzień mnie spionizowali, jak już wstałam, umyłam się i pierwszy raz się karmiłyśmy. To była najcudowniejsza chwila dla Nas Obu, żałuję tylko że nie wcześniej
biggrin.gif
Pokarmu miałam niewiele więc musieli ją dokarmiać, ale w 3 dobie przyszedł i jest do teraz. Dziś wiem, że jak się chce karmić to nie ma znaczenia czy się rodziło sn czy przez cc. wszystko jest w naszej głowie
biggrin.gif
I nie będę obstawać przy którymś z porodów bo każdego są plusy i minusy, dziś już to wiem
biggrin.gif
 
Kaniulka dzielna kobitka jestes dalas rade a tak sie balas no i musze dodac a nie mowilam haha


Korci mnie zeby napisac o swoim ale chyba troche za pozno sie obudzilam hehe
 
Kaniu, dzięki:tak::***.
Tak to opisałaś, że "byłam " z Toba na tej porodówce ;-).Niesamowite...

Wioli- ale czemu za późno????
Pisz:tak:.
Ja też swój opis dodałam o wiele później, niż Dziewczyny:tak:
 
reklama
Happy ale mam nadzieję, że tych bóli nie odczułaś, jak to czytałaś?
Wioli
opisz, opisz bo jestem ciekawa i to bardzo !!!
Sarisa podziwiam Cię, naprawdę bo ja póki co o trzecim nie myślę ale kto wie ;-)
 
Do góry