reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Opowieści z porodówki

reklama
Moja opowieść ...ciąży...i finał z porodówki...
2012
Decyzja zapadła...chcemy mieć 3 dziecko
mimo strachu przez ciążą mnogą obydwoje mówimy tak i jeszcze raz tak... ..po wakacjach odsawiłam hormony noi czekanie kilka mcy zeby było ok...min 3 mce najlepiej 6...
po 3 już luzujemy i czekamy co sie wydarzy...
i tak 4 mc...nic ...5 nic...noi odezwała się jakas dzika panika we mnie...
ale ptrzecież luz musi być mówiono mi wtedy.... nie mozna zyc czy to już ? czy nie i tak w kółko...
i własnie wtedy zaskoczyły mnie 2 kreseczki....było to 9 styczeń 2013....mega radość niedowierzanie...
a przecież przed Sylwestrem miałam taką ochotę na bigos.... heheh przegapiłam objawy ciąży ..tak samo miałam przy bliźniakach ...
w pracy nic nie powiedziałam ..na poczatku ..potem tylko jedna osoba wiedziała gdyby coś....
pod koniec stycznia poszłam do lekarza....
i tu ....lekarz nie widział ciąży...kurde strach obleciał mnie że to pozamaciczna....ale po chwili mówi "..jest,nieźle się schował zarodek ...ok ...tyle że nie wiem czy jest 1 czy 2 a moze nawet 3....za wczesna ciąża żeby to zobaczyć..za 2 tyg zapraszam.."
strach mnie obleciał ....no ale taka opcja wchodziła przeciez w grę....
czekanie było trochę stresujące na to 2 usg...
14.luty....2 usg...w miękkimi nogami weszłam do gabinetu...
usg...cisza..napiecie ...p.Doktor -widzę 1 płód...ja-napewno? napewno..choć widac było miejsce któreby mogło wskazywac na ciążę mnogą ...dziecko się wchłonęło bądź takiej opcji po prostu nie było... no takie zycie...
termin porodu 19-20 wrzesień
po wizycie wieści uczcilismy w knajpce ...
Ciąża przebiegała dobrze ,bez rewelacji ,spokojnie z dobrymi wynikami i z radością
biggrin.png
tego stanu !
uwielbiam byc w ciąży
smile.png
smile.png
smile.png
rozkwitłam !
aż do....
lipiec 2013....21...
dobrze się czułam....nic mnie nie bolało...a jednak jakieś plamy na wkładce brązowe się pojawiły...
na początku jakoś mnie to nie zmartwiło,czasem tak było po wizycie....
ale jak zrobiły się lekko czerwone zaniepokoiłam się ...
Zadzwoniłam do mojego ginekologa....niech Pani jedzie do Szpitala i niech da znać co i jak..
pojechaliśmy ok 22 ...
Pani doktór mnie zbadała,niezbyt delikatnie-zabolało i to nieźle...i P.doktor -"niech pani uważa" jak schodziłam z kozła....kurde dzie miałam pod nogami kałuże krwi ;/ bardzo się zdenerwowałam tym ,Pani doktor jakoś to nie wzruszyło... potem usg ...ktg ... i...
wszystko ok ...szyjka zamknięta ,reszta też ok...
wróciłam trochę już uspokojona do domu....ale mimo tego mój lekarz prowadzący do którego zadzwoniłam ...stwierdził żebym dzwoniła rano -informować go co i jak....
Wstałam rano ...telefon do lekarza...
Niech Pani przyjdzie do mnie do szpitala na 12...położycie się ,poobserwujemy tą sprawę..
Pełna nerwów że jednak szpital mnie czeka -spakowałam się na 5 dniowy pobyt...potem stwerdziłam że dam radę-5 dni szybko zleci
smile.png
jakoś to bedzie! noi musi w końcu to dla mojego synka !
o 12 Lekarz przyjął mnie na oddział.Kroplówka,badania i leżenie ...ale wszystko ok
biggrin.png

....ok 17 wstałam do wc....i szokkk ....polało mi się po nogach....na początku myślałam że się zesikałam ....ale wiedziałam co to może być :/ wezwałam położną noi się zaczęło..
zlot lekarzy ...jednak to odpływ wód płodowych
frown.png
Jeju jak ja wtedy płakałam ..... przecież to dopiero 31 tc ....
chcieli mnie przewieźć do szpitala z zapleczem dla wcześniaków, ale nie było miejsca.... lekarka do męża-" w razie czego grzejemy inkubator... " ja panika....
wlewali we mnie tonę leków
frown.png
zastrzyki....
ok 18 ...wiadomość jednak szpital na Uj mnie przyjmie,więc bedzie zabezpieczenie dla małego jakby co...
Zaczeło się czekanie...niepewność normalnie mnie rozłożyły ! Przed 22 przewieźli mnie na Uj...i tu zaczął się mój koszmar..
Akurat tyle fajnie że przy wpisie do szpitala trafiłam na super Panią doktor i położną ...która mimo mojej paniki potrafiła mnie odrobinę podnieść na duchu. Przy usg wypływały wody ze mnie jak szalone ,ale P.Doktor -"spokojnie wód widzę sporo mimo odpływu,niech się pani nie martwi bo one się odnawiają...bedzie dobrze,trzeba wyleżec trochę żeby leki zadziałały na płuca ..noi żeby dzidziuś podrósł...
Położyli mnie na oddział...sama leżałam 1 noc na sali 2 osobowej...nie przespałam jej prawie wcale
frown.png
do wc nie wolno było mi wstac... koszmar... basen koło łóżka moje przerażenie sam na sam.Na nastepny dzien przeniesiono mnie do sali blizej położnych ,ponoć miałam być pod większym nadzorem.Leżałam najbliżej jak sie da - dyżurki położnych...ale niestety nadzoru super nie było tak do końca...to tylko czysta teoria..
Dzwonek do wzywania położnej był tylko przy jednym z 3 łóżek...akurat nie przy moim ....a ja akurat jako jedyna musiałam lezeć i wstawać tylko do wc...więc to jakas paranoja...gdyby nie uprzejmość dziewczyn z którymi tam leżałam na 1000% zwariowałabym....
Codziennie kilka kroplówek sporo leków i czekanie na godzine zero-czyli kiedy badania się pogorszą na tyle zeby rozwiązać ciążę...ciężkie było takie czekanie w niepewności na każdy obchód rano...
Koszmarem było leżenie przy upałach
frown.png
nie mogłam jak reszta kilka razy dziennie wejść pod prysznic ,albo wyjść z sali do miejsca gdzie chłodziła klima.. przylepiona do materaca ;/ paskudne uczucie ..Rarytasem był prysznic wieczorny
biggrin.png

Oczywiście prawie codziennie pobieranie krwi którego się nie boję,ale w pewnym momencie miałam ochote krzyczeć z tego powodu, moje ręce wyglądały okropnie ,żyły bolały mnie jeszcze 2 tyg po wyjściu ze szpitala....noi p/zakprzepowe pomogły tez moim rękom, w brzuch jakos nie chciałam brac ...
Bez mojego lekarza czułam sie jak wyrzutek tam.... niestety ..Gdy lekarz prowadzący moją ciążę interweniował w mojej sprawie dostałam mega opieprz przy obchodzie...jak stało nademną 11 osób ...ekstra stresik za free ,a czemu nie
biggrin.png
Jednak po tym zainteresował sie moim przypadkiem ordynator oddziału i opieka zrobiła się lepsza i bardziej znośna....
Położne, z tym różnie bywało....raz lepiej raz gorzej...choć było kilka pań z sercem ....
Pewnego dnia zostałam sama na sali, z zamnknietymi drzwiami i dzwonkiem 3m od mojego łóżka...ktg szło i szło ....nikt nie zaglądał,więc żeby isc do wc musiałam sie sama odpiąć...full serwis
Przez 2 tyg nikt mi poscieli nie zmienił...
Niby ja leżąca ..a tu raz mnie na łóżku do usg wieźli...a potem wózkiem ....a innym razem na nogach kazali iść....śmiech na sali po prostu,ile razy wstawałam w nocy żeby mi któraś położna kroplówke pusta odpięła....to moje...
i tak doleżałam do 5 sierpnia,który tak naprawde nic nie zapowiadał....cc miałm miec planowo -juz 8 bądź 9 sierpnia...
5 sierpnia czułam sie super ...leżałam oglądałam tv..kropłówka z manezem leciała powoli..
nagle....zaczęłam się trząść ,całe ciało...
w tym momencie wiedziałam już że bedzie cc....coś zaczyna się dziać...
zawołałam położna....noi zaczeło się moje piekiełko nr 2...
zlot lekarzy...decyzja o cc zapadła szybko...
przygotowania....do cc...płaczę....strach przejął nade mną władzę....
dali mi wtedy coś na uspokojenie....prawie usnęłam...
i czekanie kiedy mogą mnie już wziąć...na sale operacyjną...
przed cc ....od momentu zapadnięcia decyzji...minęła na pewno 1h a może i trochę więcej...bałam się niesamowicie...
w końcu przyjechali po mnie wózkiem.... ehhh nerwy mną targały ...

najpierw na oddziale intensywnej terapii -gdzie później leżałam przygotowano mnie do operacji.. i...sala ....
płakałam prawie cały czas ( jak jakaś wariatka ..)
kazali wejść na stól operacyjny...usiąść...
tam oporządzali mnie ....a to wenflon podłączyli ...cewnik założyli...
pani anestezjolog szukała miejsca wkłucia do znieczulenia ....i... zapytałam ją czy muszę być przytomna przy cc.... co troche sie zdziwiła bo raczej mamy chcą widzieć dziecko ....
ja jednak zbyt bardzo bałam się tej świadomości....:/ wtedy Pani anestezjolog stwierdziła..ok kładź się ,bedzie ogólne ..( I TU DZIĘKUJE BOGU że tak się stało !!! !! !!!)
obudziłam się już po na intensywnej terapii...podłączona do cudactw różnych..kroplówka szła jedna za drugą bez przerwy ...do tego tlen...

opieka na tym odziale od 16:30 czy 17 -i 10 następnego dnia była supperrr i zawsze bede ja chwaliła!!! bo albo trafiłam na super Panią położna lub wogóle tam tak jest...
dostałam waciki nasączone wodą ....tak bardzo chciało się pić....gardło bolało mnie po intubacji ..ochydne uczucie...
nie leżałam w kałuży krwi....tylko panie umyły mnie, zmieniły prześcieradło..... komfort niezły
pytano mnie czy mnie boli...i od razu no przecież od tego jesteśmy żeby pomóc żeby nie bolało i siupp zastrzyk w tyłek ...po morfinie czułam się naprawde ok... Przy pierwszym prysznicu i wstaniu po cc-nawet mi majtki ściagała z dupska i podpaskę wkładała miedzy nogi,przed tym dała zastrzyk z morfiny widząc mój strach i obawy,oczywiście pomogła mi dojśc do kabinki ,w sumie we wszystkim mi pomagała -Kobieta Anioł !!!Boże jak człowiek spragniony jest w takich sytuacjach odrobinę wsparcia dobroci
smile.png
Powiedziałam tej Pani że takie powinny byc wszystkie siostry ...a ona stwierdziła że na tym odcinku powinny pracować osoby które coś przeszły w życiu podobnego .... nigdy tej kobiety nie zapomnę ....wówczas była jak miód na moje serce ....
W nocy po cc tętno mi spadało jakieś 3 razy...i podawali mi adrenalinę ...dzizys jakie to uczucie jak serce nabiera tempa i zaczyna w kilka sekund po podaniu bić jak oszlalałe ...tego nie zapomnę nigdy...
mój wyczerpany organizm dawał sie w znaki...Teraz wiem że ta pomoc po cc dużo mi dała !!! ! potem miałam większą odwagę wstawać z łóżka !
Jesli chodzi o dziecko nic nie wiedziałam co i jak po porodzie....
ok 23 posłałam męzowi smsa co z naszym maleńkim synkiem....mąż odpisał że wszystko ok ....
i wiecie co poczułam że coś jest nie tak ...jakis zmysł mi to podpowiedział...
przyszedł neonatolog z odziału obok i potwierdził moje przeczucia ....
synek ur się w stanie krytycznym ....teraz jest w stanie krytycznym ale stabilny....to usłyszałam tuż przed pólnocą....
wiecie nawet nie płakałam tylko modliłam się na moje maleństwo...
NIGDY!!! nie zapomnę tej Pani na oddziale ! przekochana kobieta !!! !! !!!!!!!!!!
ale co dobre się kończy ..
ok 10 ...przewieźli mnie na odział na którym leżałam 2 tyg....tyle że 2 pokoje dalej....
i znowu obrót o 180st jeśli chodzi o opiekę ...
nie spodziewałam się cudów,bo już wiedziałam które Panie położne są ok a które takie sobie...
Raczej tu nikt nie pytał czy boli i czy trzeba jakiś p/bólowy....samemu trzeba było prosić....
JA jak na złość dostałam biegunkę.../po raz 3 podczs pobytu w szpitalu.../ nie mogłam nic jeść....i jak ostatni raz zjadłam coś normalnie w dniu porodu ....tak pierwszy posiłek normalny zjadłam w piątek...
NA początku ciężko było wstać z łóżka-nie było czego się chwycić,potem jakoś dawałam rade ,każde nastepne wstanie mniej już bolało...motywacją był mój Misio do którego co dziennie chodziłam...
Jak go 1wszy raz zobaczyłam ...popłakałam się ...na szczęście był już po eks tubacji....wiec najgorsze było mi oszczędzone...
miał kilka rzeczy podpietych ....serce boli patrząc na to,...
na 2gi dzień przenieśli Mikołajka na 2 oddział ....z intensywnej na patologię.. odrobinę odetchęliśmy...
na 3 dobę ...dostałam wysokiej gorączki ..... byłam słaba strasznie ,wtedy nie poszłam do mojego misia...wiedziałam też że pobyt w szpitalu się przedłuży ;/
te 7 dni było dla mnie straszną huśtawką .... z jednej strony chciałam stamąd uciekać bo psycha siadała mi strasznie ....raz się cieszyłam że mały się dźwiga z złego,a zaraz wyłam jak szurnięta,.,..
gdyby nie fajne dziewczyny z którymi leżałam, a one też miały problemy z dzieciątkami zwariowałabym chyba!
Codziennie bałam się iśc na oddział do małego...bo niby wszystko zmierzało ku dobremu bałam się w to uwierzyć że bedzie tylko dobrze....
na odziale jakiś absurd....mało kto ranę mi sprawdzał ...pewnego dnia jak poprosiłam o p/bólowy dożylnie pani stwierdziła ze mi sie już nie należy ..tabsy mi przyniosła a ja że nie chce bo mam biegunkę....potem z łachą dostałam wlew dożylny,,.
najlepiej chyba było kupić sobie swój p/bólowy ...
w końcu po 7 dobach wypis ....prawie nie oszalałam z radości ,...że wyjdę jak"z więzienia" stamtąd...ale....z drugiej strony ...mały zostaje w szpitalu.... takie rozdarcie...
jechałam do domu sama ...łzy wisiały mi na końcu nosa...jak zobaczyłam świat z drugiej strony płakałam....straszne jest być uwieżionym w jednym miejscu....
serce mnie bolało że synek tam został a ja jedynie albo aż mogę jeżdzic do niego na karmienie od 11
:30 do 15.... tyle dozy miłości dla swojego dziecka ...
jeżdziłam przez 7 dni do małego... od 11:30-15... bardzo chciałam go karmić...różnie z tym bywało,ale nie chciałam źle o tym mysleć,wiedziałam że w domu bedzie tylko lepiej! nikt mi nie mówił kiedy wyjdziemy... i w dzien wypisu dowiedziałam się dopiero ok 13... kurde oszlałam z radości !!! jak wychodziłam z odziału prawie wyłam ..jak nikt....
powiem wam że nigdy tego nie zapomnę do końca.... teraz przeżycia odrobinę przyblakły... mózg wymazać chce to co złe było ...mój synek mi to wszystko wynagradza !
wiem że u góry jest ten jedyny Bóg ...który mi pomógł ... co noc od narodzin Mikiego modliłam się do Ojca św Jana Pawła II....nadal się modlę....
i gdyby nie ten wpis Apgara w jego książeczkę ..myślałabym że to był jakiś film który oglądałam.....
..........gdzies to nadal we mnie iskrzy ...niestety...ale dusić tego w sobie dłuzej nie mogę..
mąż tego nie zrozumie...ale to facet... normalne ...
zabrano mi 1,5mca ciązy na którą tak bardzo czekałam i podczas której było wszystko ok/...do czasu../ taki mam durny charakter ze nie umiem tak odciac sie od tego...ale wierzę że jak wyleje z siebie tej goryczy ulzy mi...
 
Do góry