Od 14-go listopada zaczęła się jazda z Nelą.
Z sob/niedz w nocy obudziły ją wymioty (a raczej dławienia bo nie jadła kolacji) i tak kilka razy. Wstała o 10 rano jakby nigdy nic. Pomyślałam - wirus.
Poniedz i wtorek miała lekką biegunkę.
Środa na kolację zjadła pół parówki + pół kromeczki - w nocy jazda kilka x wymioty wreszcie qpsztal, zasnęła, rano OK
Piątek złapała od M kilka frytek - powtórka z rozrywki.
Pomyślałam że to podrażniony żołądek, dieta lekka.
5 nocy był spokój i w środę znowu.
W czwartek poszłam do Dr - stwierdził wirusa. Mówię, że mi to nie pasuje bo to zawsze w nocy ją łapie, ma na zmianę apetyt i brak apetytu. Żeby dał jakieś badania - powiedział że nie ma potrzeby. Zapisał Hydroxyzimum i Citropepsin.
Po 2 dniach i znowu po 2 dalej była jazda. Do tego doszło łykanie śliny jak spała w nocy.
Doszliśmy do tego, że to mogą być glisty. Przy ostatnim ataku (w środę) złapałam qpsona ale nie wyszło nic.
Niemalże siłą wymusiłam na tym pseudo lekarzu receptę na robale (chciałam i dla nas i Filipa to ciul nie dał), prosiłam o skierowanie na badania krwi i jeszcze raz qpy - nie dał! Napisał skierowanie do poradni gastrologicznej z podejrzeniem refluksu.
W piątek zrobiłam jej krew z rozmazem, i tak:
- granulocyty pałeczkowate 2
- granulocyty podzielone 48
- granulocyty kwasochłonne 8
- limfocyty 40
- monocyty 2
jeśli chodzi o pozostałe wyniki to ma w normie oprócz:
- MCHC 31,5 (32-37)
- MCV 90,2 (72-89)
- PLT 618 (140-440)
Z tym że to są wyniki na drugi dzień po podaniu ZENTELU
Od tamtej pory Nela śpi, nie budzi się ...
Dostałam ok znajomej nr tel do lekarza, ponoć dobry. Chce to skonsultować i wtedy ewentualne iść do gastrologa.
co Wy sądzicie??