Słuchajcie dzisiaj byłam na pierwszych zajęciach z Wiktorem na pływalni Wiktor czuł się bardzo dobrze w wodzie, miał oczka jak złotówki, był zafascynowany wodą i wyraźnie mu się podobało.
Woda była cieplutka, ozonowana, bez chloru, czyściutka, na metr wysoka. Przemiła instruktorka i troje innych rodziców z małymi szkrabami, na powierzchni wody pływały kolorowe piłeczki, konewki do polewania dzieci i makaroniki (takie gąbeczki do pływania).
Akurat mój był najmłodszy, były też dzieci 9 miesięczne i półroczne.
Na początku powoli wchodzi się do wody z maleństwem przytulonym do nas aż do zanurzenia po samą szyję, potem przemywa się buzię wodą, żeby dziecko przyzwyczaić do mokrości . Potem jest szereg ćwiczeń na poruszanie się z niemowlęciem do przodu, do tyłu, na boki trzymając je pod paszkami. Potem dostajemy konewki takie malutkie i polewamy wodą główkę. No po prostu czad. Dzieci są bardzo spokojne i łatwo się przyzwyczajają. Na całe zajęcia tylko jedno dziecko zapłakało - mój Wiktor, któremu się nie spodobało pływanie na pleckach z makaronikiem pod łopatkami- chyba jest jeszcze za mały żeby się dobrze ułożyć . Raz mi wpadł buzią do wody - ale po wynurzeniu tylko "ekhe ekhe" i dalej zadowolony rozgląda się i gdzie by tu dalej popłynąć... na razie tylko w kontakcie z rodzicami było pływanie, nie puszczaliśmy ich samych...
a najbardziej nam się podobało ześlizgiwanie z materaca do wody i wpadanie "na bombę" do basenu - wyglądało to tak, że maluch siedział na materacu i szybkim ruchem przenosiliśmy go w górę i bach do wody
naprawdę świetna sprawa! polecam!
p.s. a jak mi potem dziecko słodko spało...
tu macie fotki:
http://misia.zalesie.eu.org/wiktor/basen/
Woda była cieplutka, ozonowana, bez chloru, czyściutka, na metr wysoka. Przemiła instruktorka i troje innych rodziców z małymi szkrabami, na powierzchni wody pływały kolorowe piłeczki, konewki do polewania dzieci i makaroniki (takie gąbeczki do pływania).
Akurat mój był najmłodszy, były też dzieci 9 miesięczne i półroczne.
Na początku powoli wchodzi się do wody z maleństwem przytulonym do nas aż do zanurzenia po samą szyję, potem przemywa się buzię wodą, żeby dziecko przyzwyczaić do mokrości . Potem jest szereg ćwiczeń na poruszanie się z niemowlęciem do przodu, do tyłu, na boki trzymając je pod paszkami. Potem dostajemy konewki takie malutkie i polewamy wodą główkę. No po prostu czad. Dzieci są bardzo spokojne i łatwo się przyzwyczajają. Na całe zajęcia tylko jedno dziecko zapłakało - mój Wiktor, któremu się nie spodobało pływanie na pleckach z makaronikiem pod łopatkami- chyba jest jeszcze za mały żeby się dobrze ułożyć . Raz mi wpadł buzią do wody - ale po wynurzeniu tylko "ekhe ekhe" i dalej zadowolony rozgląda się i gdzie by tu dalej popłynąć... na razie tylko w kontakcie z rodzicami było pływanie, nie puszczaliśmy ich samych...
a najbardziej nam się podobało ześlizgiwanie z materaca do wody i wpadanie "na bombę" do basenu - wyglądało to tak, że maluch siedział na materacu i szybkim ruchem przenosiliśmy go w górę i bach do wody
naprawdę świetna sprawa! polecam!
p.s. a jak mi potem dziecko słodko spało...
tu macie fotki:
http://misia.zalesie.eu.org/wiktor/basen/