reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Podziel się historią

Lena163 ja przeczytałam:p
Teraz opowiem o swoim:)

Zaczelo sie 13.11 (w terminie) miałam w nocy regularne skurcze,co 6min,wiec pojechaliśmy z mężem do szpitala i tam okazało sie, ze napewno dzisiaj nie urodzę, bo to tylko 1cm rozwarcia... Pojechaliśmy do domu,skurcze przeszły, przespałam sie i ok 11 skurcze wróciły, nieregularne, ale mega bolesne-wszystko szło z kręgosłupa... Bardziej bolały mnie chyba plecy niz brzuch... Poczłapie z psem na spacer, zeby mnie bolało haha i cały dzień chodziłam. Jakos o 21 zobaczyłam,ze krew mi leci, wiec znowu do szpitala i to juz były 3cm rozwarcia. W szpitalu dopiero odeszły mi wody. Bol był okropny, ale do zniesienia :) cały czas miałam masaż pleców, pózniej leżałam w wannie (dostałam pokój ze swoją wanna:D) i po kilku godzinach miałam juz 8,5cm rozwarcia i powiedziałam tylko " ku***,ja pi*** umieram" haha ale nie krzyczałam nic, cały czas skupiłam sie na oddychaniu i wtedy dostałam znieczulenie zewnatrzoponowe i mega ulga w bólu... Mała przy porodzie zaczęła sie cofać i polozna nastraszyli mnie, zezwolą lekarza i wtedy ze strachu zaczęłam jeszcze mocniej przeć hehe minęło kilka minut i nasza gwiazda była juz z nami:) Przy porodzie trochę mnie rozerwało (mała wazylA 3870g i 56cm) i miałam założone dwa szwy. Myślałam, ze porod to coś gorszego, ale nie było tak źle:)
 
reklama
Mój termin porodu wyznaczony był na 19 wrzesnia 2014 a urodziłam 21 września.
Zaczęlo się to tak ze dzień po terminie 20 września (sobota) zgłosiłam się do szpitala bo też nie miałam już zwolnienia lekarskiego. Przyjęto mnie na patologie bo szyjka miękka ale zero rozwarcia i mogę urodzić dziś lub jutro, wiec albo zostaje albo jadę do domu. Z racji braku zwolnienia zostałam. O 13 zaprowadzili mnie na salę, połączyły pod ktg i mój facet pojechał do domu. Po ktg Zjadłam obiad i było coś ok 13:40 i zaczęłam liczyć ruchy małej. Naliczylam aż dwa i poczułam dziwne uczucie w majtkach. Wstalam z łóżka i momentalnie wody mi odeszły. Dziewczyna obok poleciała po pielęgniarke a ta zaprowadziła do lekarza na badanie. Tam stwierdził że mam ok 1 cm rozwarcia. Zrobili mi lewatywe i kazali wziasc prysznic i się spakować. Zadzwoniłam po mojego faceta i jak poszłam na salę porodowa to już był ze mną. Jeszcze szybkie usg aby zobaczyć jak mała jest duża.
Zanim skurcze przyszły te które zaczęłam czuć i jak już Leżałam na sali było ok 16. Bóle były coraz silniejsze i bolesniejsze. Położna na samym początku mi.się zmieniła bo poprzednia skończyła zmianę. Nowa była w miarę ok.
Badała mnie i mówiła ile jest już rozwarcia i jak będzie ok 5 cm to podadzą zzo. Bóle były straszne, mój facet był cały czas przy mnie, trzymał za rękę, mówił ze jwszcze trochę, że mam oddychać, ogólnie dużo mi pomógł tym gadaniem.
Ale sama akcja trwała długo wiec podlaczyli mnie pod oksytocyne i od razu skurcze stały się mocniejsze i bolesniejsze.
Jak juz łaply mnie skurcze krzyżowe to było coś strasznego, juz go nie słuchałam a krzyczałam aby mi w końcu podali znieczulenie. Przyszła położna zbadala mnie, juz miałam ok 7 cm i anestozjolog i podała znieczulenie. Po chwili super ulga. Czułam jeszcze skurcze, ból ale juz o niebo lepiej.
Potem jak juz miałam pełne rozwarcie, położna kazała mi lekko przeć aby główka zeszła do kanału. Jakie dziwne uczucie miałam jakby mała zaraz miała mi wyskoczyć. Aż się bałam dalej przeć bo położna wyszła
Zaraz wróciła i mówiła ze przemy jak będzie skurcz. Trochę trwało zanim mała zeszła i w końcu wyszła. Prosiłam położna aby jak się da mnie nie nacinala. Trochę mnie porozciagala ale w końcu powiedziała ze nie da rady i musi mnie naciac.
Jak naciela poczułam ostry ból, to było straszne, dodatkowo kazali mi przeć mocniej i nie zamykać oczu. Teraz wiem dlaczego.
Jak mnie nacieli i kazali przeć małej główka wychodziła chyba i jeszcze Bardziej się wszystko naciaglo i spotegowalo ból. Krzyczałam, a lekarz który przyszedł do mnie "nie krzycz tylko przyj". Łatwo powiedzieć, pomyślałam. Jeszcze chwila i juz Wiki była na.świecie. Nie płakała, położna chyba jej odessala wody z ust i zaczęła płakać.
To było już po tym wszystkim coś pięknego.
Mój facet przeciął pempowine i był przy małej cały czas jak ja oczyscili i pomierzyli i zwazyli. Mnie w międzyczasie zszyli i poczyscili. Dali Wiki na pierś u potem nakarmić.
Urodziła się 21 września o godzinie 00:07 :-)
Potem zawiezli na.sale poporodowa.
Mała miała 10 pkt 3650g i 56 cm.

Co do tego niezamykania oczy to niestety zamykalam przy parciu i miałam przez 2,5 tygodnia piękna pamiątkę w postaci peknietych zylek w oczach, całe jedno czerwone i drugie w połowie.

Teraz. Wikusia jest wesoła prawie 3,5 miesięczna dziewczynka, ma już 68 cm i waży ok 6,5 kg :-) :-*
 
Ostatnia edycja:
ja pierwszy poród wspominam lekko... bolało, ale czy to było mocno? tego nie wiem, obok mnie rodziła dziewczyna i krzyczała, jęczała a mnie było głupio że ja nie... urodziłam dosyć szybko jak na 1-y raz, tak myślę. Jak obudziłam się w nocy ok. 3-4 za potrzebą ;) tak o 8.35 urodziłam syna. Najgorzej wspominam szycie, bo nie zszyli wszystkiego a puściło znieczulenie już i musieli kilka nakłuć zrobić bez, ale to dało radę wytrzymać. Później okazało się, że mam mega hemoroidy, co dla mnie było gorszym bólem niż poród, przez nie nie nauczyłam się karmić na siedząco bo po prostu nie mogłam. Ale zawsze powtarzałam i będę powtarzać, że takich ciąż i porodów mogę mieć 5. Z tym tylko, że za dwa miesiące czeka mnie kolejny poród i czuje się zielona w tym temacie, boję się sama nie wiem czego, może dlatego, że ciążę znoszę gorzej - boli mnie brzuch i jestem bardzo ograniczona bo b. szybko się męczę, ale staram się być dobrej myśli :-)
 
Ja poród miałam wyznaczony na 19 października 2014... Ale ze względy na konflikt serologiczny i podobno cukrzycę 6 października miałam zgłosić się do szpitala na wywołanie. Tego dnia założyli mi cewnik ( okropne uczucie podczas chodzenia jak dla mnie) ale nic specjalnego się nie wydarzyło. 7 października rano poszłam na kroplówkę która miała wywołać poród. Leżałam 5 godzin i pod koniec dawki zaczął mnie lekko pobolewać brzuch. Około 18 zaczynało boleć co trzy minuty ale ból był do zniesienia.. Z każdą godziną bolało mocniej. Około godziny 23 bóle ustały aby po godzinie powrócić z zdwojoną siłą... Około godziny 3 w nocy wstawałam do toalety i wtedy odeszły mi wody.. Gdy udałam się do położnej kazała powoli zacząć zbierać się na porodówkę. W międzyczasie zbadali że mam 5 cm rozwarcia... Przy porodzie była moja mama i mąż który wyszedł gdy zaczęły się bóle parte... Ból był okropny.. I może to dziwne ale bóle parte były dla mnie chyba mniej bolesne... Przez cały czas spoglądałam na zegar na ścianie i myślałam, że ten ból się nie skończy. 8 października o 6.10 przyszła na świat moja córeczka :) i cały ból minął. Trzymając córkę w objęciach nawet nie czułam szycia po pęknięciu. Mimo ogromnego bólu mogłabym cofnąć się do tego dnia i jeszcze raz urodzić ;)
 
Ja rodziłam w wieku dziewiętnastu lat. Dodam, że miałam wcześniej przez dwa tygodnie skurcze, w związku z czym leżałam w szpitalu na podtrzymaniu. Niestety równy miesiąc przed terminem poród był nieunikniony. Akcja porodowa trwała bardzo szybko. Na sali porodowej byłam o 14:30, a o 15 mały był już na świecie. Pomimo wcześniactwa wszystko było z nim okej. Jedynie mój mąż zdążył przywitać się z kafelkami na podłodze. :) No i na szczęście nie musiałam być nacinana, czego najbardziej się wcześniej bałam. Oczywiście rodziłam naturalnie, z czego też bardzo się cieszę, bo widziałam cierpienie kobiet po cesarskim cięciu. A ja dwie godziny po porodzie już mogłam spokojnie siadać i wstawać. :)
 
Ja urodziłam szybko i bez żadnych komplikacji oczywiście za sprawą cesarki, mały zabieg i po krzyku polecam .
 
Ja urodziłam 10.02.2015 roku o godzinie 23.55 po 5 godzinach. Porod nie był aż tak straszny jak opowiadali i dla takiego szczescia jakim jest moja córeczka warto było:-)
 
reklama
Ja pierwszego syna rodziłam 14.5 godzin po tych 14.5 godzinach zabrali mnie na cc bo tętno mu zanikało a drugiego rodziłam 1.5 godziny i też się skończyło cc. Miałam skurcze z krzyża i oby dwa porody wspominam źle. Ale najważniejsze że zdrowi:))
 
Do góry