reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

POROD:)co?gdzie?kiedy?z kim?jak?itd

O 7.22 dostałam wiadomość od aska_outada, że jest w szpitalu, ma bóle krzyzowe od 1.30 w nocy... Trzymajmy za Nią i Eliaszka kciuki, żeby wreszcie sie zobaczyli!!!
 
reklama
No dobra - przyszła pora i na mój poród.

9 czerwca w pracy zaczęły mi się skurcze, ale były słabe i co 20-30 min. W zasadzie nawet nie byłam pewna, czy to już to, ale były inne niż te, które miałam do tej pory, więc byłam pełna nadziei. Wieczorem skurcze przyspieszyły, alenadal nie były bardzo silne - siedziałam przed telewizorem i rozkoszowałam się nimi  ;D ;D

o 1 w nocy skurcze zrobiły się silne, takie, że o spaniu nie było już mowy, i trwały po 20 sekund co 15-20 minut. Męża nie budziłam, bo wiedziałam, że to jeszcze potrwa, tym bardziej, że po zbadaniu się wiedziałam, że rozwarcie na opuszek, a chciałam, żeby się wyspał. Obudziłam go gdzieś koło 9, dopakowaliśmy torbę, zrobiłam mu smażoną kiełbaskę na śniadanie, a mnie naszła ochota na naleśniki z musem jabłkowym. Więc przy skurczach co 7 minut smażyłam sobie te naleśniki  :) :) Gdy już stwierdziliśmy, że czas iść (skurcze co 5 minut) zobaczyłam, że coś nie tak jeswt z moim psem - strasznie lizała jakby podniebienie i śliniła się. Zaglądam jej do paszczy między jednym skurczem a drugim, a tam psu ząb się kiwa. Byłam taka zdesperowana, że chwyciłam jej tego zęba i wyrwałam palcami. Może psią praktykę dentystyczną powinnam otworzyć :)

Ostatecznie wylądowaliśmy w szpitalu po 11 i godzinę później byłam na porodówce. POd wpływem stresu chyba skurcze mi zwolniły i były znowy co jakieś 10 minut i rozwarcie dalej na palec... Siedziałam tak, a właściwie łaziłam po prodówce do 13, skurcze były i to już porządnie silne, ale rozwarcie się nie powiększało. Jak usłyszałam - idziemy na patologię, to myślałam, że sobie w strzelę w łeb. Na patologii wiłam się w skurczach, ale jak podpięli mnie pod ktg, to okazywało się, że w momencie, gdy ja czułam skurcz, wartość spadała do 10 (!!!!!) Lekarka powiedziała, że to nie poród, tylko skurcze przepowiadające i że mogą tak potrwać jeszcze 3 dni. Miałam myśli samobójcze  ;D bo nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym wytrzymać tak najbliższą dobę, a co dopiero 3!! I jeszcze ta lekarka mów, że ciekawa jest, jak prawdziwe bóle zniosę... NIe ma to jak wsparcie personelu medycznego :) Wróciłam do łóżka, ale stwierdziałam po godzinie męczarni, że idę zrobić awanturę, bo inaczej niczego się nie doczekam. POszłam znowu do tej lekarki i mówię jej, że musi coś zrobić, bo zacznę wyć - zbadała mnie, stwierdziła, że rozwarcie na 2 cm i odesłałą z powrotem na porodówkę - klasycznie się mnie pozbyła z oddziału, co mnie z resztą nie martwiło, bo miałam wizję, że teraz już urodzę. I że z za skarby świata nie dam się wypchać znowu na patologię.

Gdy na porodówce podpięli mnie od ktg okazało się, że każdy skurcz jest na 120-140. Położna śmiała się z mężem, że przekręciłam budzik i idę na rekord :) Ja nie wiem, jak oni mnie pod to tg na patologii podłączali, bo skurcze były dokładnie tak samo silne. Jak to zobaczyłam, to jakby jakaś nowa siła we mnie wstąpiła. Skurcze bolały okropnie, ale miałam perspektywę, że każdy przybliża mnie do Oli, więc motywacja rosła z każdą chwilą. Rozwarcie niestety się nie powiększało. O 19 było dalej na 2 palce. Potem piłka, wanna, znowy piłka i w końcu coś ruszuło. Gdzieś koło 20 były już 3 palce i potem już poszło. O 23 9 cm i odeszły mi wody - do tego momentu skurcze były cały czas tak samo silne, a od odejścia wód zaczęła się ostra jazda. Trochę było strachu, bo przy każdym skurczu Małej spadało tętno do 60 (już po odejściu wód), ale po skurczu wracało do normy, więc tylko zwołali sztab lekarzy na wszelki wypadek i czekali, co będzie dalej. POwiedzieli mi, że muszę szybko urodzić, żeby Ola nie była wymęczona, więc tak się zaparłam, że miałam ją przy sobie jeszcze przed północą i w 3 skurczach. Jak położyli m iją na piersiach, to myślałam, że zwariuję ze szcęscia. Nic innego nie było ważne - tylko Ona!!

Moja Gwiazdka dostała 10 punktów i po 2 i pól dnia wypisali nas już do domku. Teraz śpi sobie slodko i zupełnie rekompensuje mi trudy porodu. Jest prawdziwym aniołkiem - w nocy przesypia na raz do 6 godzin, potem budzi się co 2 na karmienie, ale nie płacze, tylko kręci się w swoim łożeczku i czeka, aż się obudzę i ją nakarmię, tak, że całą noc potraqfi nawet nie zakwilić. Nie ma żadnych kolek, uczuleń, pozwala mi nawet jeść truskawki!! Bardzo ładnie ssie, nie mam żadnych problemów z karmieniem - nawet nawał pokarmu mnie ominął. Potrafi sama sie sobą zająć nawet 20-30 minut - leży sobie i fika nóżkami, tak, że mam czas właściwie na wszystko - od gotowania, po maseczkę :) I na książkę :) Oczywiście ma też czas dłuższej aktywności przed kąpielą - potrafi brykać nawet 3 godziny przed 20, gdy ląduje w wanience, ale w ogólnym rozrachunku - anioł nie dziecko :) Mam nadzieję, że jej to nie przejdzie z czasem.

Uff, ale sie rozpisałam... Ale mam nadzieję, że nie zanudziłam was na śmierć :)

POstaram sie częściej wpadać do Was. Teraz miałam w domu lawinę gości, więc trudno było mi się dorwać do kompa, tym bardziej, że mój mąż, choć jest na urlopie, musi coś tam kończyć w jakimś projekcie, wię sporo okupuje komputer, jak już jest wolna chwila. Ale postaram się poprawić :)

 
Hej hej aniasorsha !!
No to miałaś trochę jazdę bez trzymanki! :laugh: Wspaniale że córeczka zdrowa i daje mamusi w nocy odpocząć.
Ja już jestem po jednym fałszywym alarmie - niestety. Było fajnie co 5 min skurcze, wody zaczęły się sączyć. Zajechałam na porodówkę - położne zbadały, powiedziały że rodzę. A ja się tak wystraszyłam że mi nogi zaczęły latać. Podłączyli ktg i g....no! Skurcze zaczęły zanikać. Wysłali mnie do domu twierdąc że jeszcze dziś urodzę. To było w zeszłą środę. Od tego czasu mam bolesne skurcze przepowiadające i czuję się ogólnie strasznie zwłaszcza w nocy. W piątek w nocy znów miałam podobne skurcze. Regularne, nasilające się w czasie. Postanowiłam nie robić afery i zaczekać - nad ranem zaczęły ustępować. No i tak się sobie męczymy :(

Ucałuj ode mnie swoją córeczkę!!

Trzymam kciuki za aśkę_o!!
 
Asiu_O - trzymamy za Ciebie kciuki, wracaj szybko do nas z Eliaszkiem!!!!!:))))

AniuS- tez mialas przygody i to przed porodem i w szpitalu...A z tym ktg to tak jest ze czasem falszuje wyniki i nieraz tez zle podlacza...
Jak macie dobrez ze macie takiego aniolka:) i ze nie ma kolak i ze tak sobie spi slodko....pozazdroscic...
Ja sie nastawiam na malego lobuziaka co da rodzicom popalic...a jak bedzie aniolek to bedzie mila niespodzianka :laugh: :laugh: :laugh: :laugh:
Pisz czesciej:)))))Jak tylko bedziesz mogla!!!
 
Nemezis - w końcu Cię weźmie i to na dobre!! Ani się obejrzysz! Będę trzymać za Ciebie kciuki z całej siły!!

Aniu - może lepiej wmawiaj Maleństwu, że ma być aniołkiem :) Na moją Olę podziałało :) Żeby jej tylko nie przeszło - tfu, tfu... Słyszałam, że czasem miłe złego początki :)

Postaram się wpadać częściej - od przyszłego tygodnia tylko wieczorami, bo mąż będzie brał znowu kompa do pracy :(

Trzymamy z Olą kciuki za wszystkie podwójne czerwcówki - Dziewczyny, do roboty - czas rozpakować ten dwupak!! :):):)
 
Kurcze Aniu ale jazda :) A przy tym psie to myśłam ze sie posikam ze śmiechu, hehe dobre
Co do grzecznych dzieci - dziewczyny z majowke mnie nastraszyły że podobno przez pierwsz edwa tygodnie dzieci sa takie a potem pokazują różki. Co mnie troche zasmuciło bo moja mała od trzech dni była jak aniołek i chybadzs postanowiła się dostosowac do tych posów majówek bo dawała w dupe cały dzień... dopiero teraz zasnęła a tak cyc co godzina , kupa co pół. noszenie i lulanie na rączkach. Masakra...
 
Hehe mój przez pierwszy tydzień albo i ze dwa tylko jadł i spał, i to nawet nie płakał jak był głodny tylko trzeba było go budzić...teraz za to nie mogę powiedzieć że coś jest nie tak, ale znacznie mniej spi i domaga się uwagi - trzeba dużo z nim rozmawiać, ponosić, poprzytulać...bo jak nie to potrafi pokazać co o tym mysli...i to głośno. Oczywiście to normalne że się domaga, ale czasem jego faza aktywności trwa dokładnie 2 h czyli tyle ile mija od jednego karmienia do drugiego więc nie ma mowy o zrobieniu czegoś w domu albo przy sobie.Ale oczywiście nie zawsze, niektóre przerwy między karmieniami przesypia. Za to od paru dni chyba mu się włączył jakiś mega głód bo potrafi jeśc przez godzinę i jeszcze mu mało - a pokarmu na pewno mi nie brakuje
 
ja tez slyszlam ze na poczatku dzieci sa jak aniolki, bo sa zmeczone porodem..a pozniej sie zaczyna...

AniuS - zaczelam wczoraj przekonywac Mateuszka ze bedzie aniolkiem jak sie urodzi..moj maz sie smial ze to niemozliwe....
Jeszcze dwa dni.. do Mateuszka....yupiiiii
 
AniuS raz jeszcze GRATULUJE!!

Emiete - ja nie miałam pokarmu..tylko siara taka ..cutke ..kropeleczke wycisnełam...ale cenna wskazówke orzymalismy w szkole rodzenia - ze kto chce karmic - bedzie - tylko trzeba czest dostawiac dziecko do piersi..niech bawi sie nia ..slini..ssie./..i u mnie pokarm mimo iz po cc..pojawił sie na 2 - ga dobe..
ze szpitala wyszłam na 4 -ta dobe - czylui 1 dzien dłuzej niz po porodzie nat sie jest - POWODZENIA!!
 
reklama
No dziewczyny ale miałyście jazdy z tymi porodami  ;D ;D ;D
Głuszek powinnaś założyć osobny watek ' porody ekstremalne ' z ostrzeżeniem że to dla ludzi o mocnych nerwach
AniaS też niezła historyjka.

Mój przy was to flaki w oleju, bo ja właściwie nie pojechałam rodzic ....... bo kto rodzi w terminie

A zaczęło się tak......... że mąż rano oświadczył ze okres ochronny dla kobiet w ciązy sie skończył i czas wykurzyć malucha z brzucha więc jazda do sklepu po zakupy ;D ;D ;D ;D ;D ;D
Przytaskałam siaty na 2 piętro wbiegając po schodach ku uciesze sąsiadów ;D ;D ;D ;D ....... a tu nic nawet mi brzuszek nie stwardniał
Ale zamiast tego poczułam że mi strasznie kołacze serce.Zmierzyłam ciśnienie a tam 170/90 więc się trochę przestraszyłam i zadzwoniłam do szpitala czy mam to skonsultować czy czekać do umówionej na czwartek wizyty w punkcie kontrolnym dla przeterminowanych ciężarówek.
Powiedzieli mi że lepiej przyjechać to zrobią KTG i zobaczą co z maluchem.
Ponieważ mój szanowny małżonek robił zdjęcia ze ślubu w USC zaraz obok szpitala więc pomyślałam że co mi szkodzi pojadę i sprawdzę.
Przyjechałam do szpitala, tak KTG wszystko ok ale ciśnienie dalej 170/90 i lekarz już mnie nie chciał wypuścicć do domu,
Przy badaniu stwierdził że gotowości porodowej żadnej nie mam. Szyjka długa i miękka przepuszcza na 2 palce, a że podczas ktg zapisały sie jakieś 2 skurczyki więc zapisał mojej maciczce 4 godzinny koktaj z oksytocyny i odesłał na patologie. Dobrze że wzięłam swoje rzeczy szpitalne.
Najlepsze było to że mąż z synkiem byli w usc i nie wiedzieli że już zostanę, a jak wysłałam im sms to przybiegli pędem, a mały tak się przejął, że wpadł do gabinetu lekarskiego i powiedział jak się nazywa ile ma lat i że jest synem tej mamy, aż się położne śmiały ;D ;D ;D ;D
O  16 byłam już na patologii i zaczęło się ważenie mierzenie i podłączanie do pompy z oksytocyną, a po godzinnym zapisie ktg położna powiedziała że dobrze trochę pochodzić to może coś się zacznie.
Więc ja pompka w łapkę i zasuwam po korytarzu. Mąż się śmiał że mam za krótki rozbieg  ;D ;D ;D ;D I tak wogóle bezstresowo spędzaliśmy sobie sobotę w szpitalu bo przecierz gotowość porodowa = 0, aż tu o 19 chlup i odeszły mi wody. Chlupało jakby ktoś z wiaderka polewał  ;D ;D ;D ;D
Więc żarty się skończyły i doszło do mnie że odwrotu już nie ma. Maż spanikowany pojechał pędem do domu po rzeczy dla malucha i aparat fotograficzny bo przedtem odwióżł aparat do domu jak odwoził Bartka, a ja przeszłam na porodówkę.
Na szczęście zakładany przeze mnie plan porodu rodzinnego wypalił, bo akurat sala była wolna i mogliśmy rodzić razem.
No a na porodówce już nie było tak wesoło. Skurcze po oksytocynie już nie były tylko na papierze, ale zaczęłam je czuć i to porządnie. Po godzinie szyjka już była skrócona i rozwarcie 2 cm.  Położna powiedział że jeszcze 2-3 godziny i będzie po wszystkim. Pomyślałam że chyba żartuje, bo tyle to ja na pewno nie wytrzymam. Pierwszą fazę ze strachu przesiedziałam prawie całą w kiblu, bo ze strachu co 2 minuty a to siusiu, a to kupka, więc w moim przypadku wynajęcie jednoosobowej sali porodowej za 800 to byłaby pomyłka bo wystarczy mi toaleta na porodówce  ;D ;D ;D ;D A potem jak na złość skończyła się bateria w mojej pompie do oksy i zostałam podłączona do kontaktu więc automatycznie skrócilł mi się wybieg. Ubłagałam położną i przyniosła jakiś przedłużacz żebym miała ze 2 metry chodzenia więcej . Śmieszne było bo jak łapał mnie skurcz to jedyne co mi pomagało to podskoki. Widok rozbrajający gruba baba z wielkim brzuchem skacząca wkoło pompy od kroplówki. I kiedy już myśłałam poważnie o znieczuleniu to poprosiłam położną o zbadanie a tam 4 cm. Powiedziała jej że nie wytrzymam już dłużej a ona zrobiła jakieś czary mary i kazała poprzeć i po jednym parciu zrobiło się już 10 cm i skończyły się przeklęte bolesne skurcze a zaczęły już parte. Więc prosta zasada : Rzeczy niemożliwych nie ma, a nie da się tylko wywrócić chełmu na drugą stronę  ;D ;D ;D ;D ;D
Za pół godziny z wielką pomocą mojego męża, położnej no i nie ujmując nic sobie klusek Kuba wylądował na moim brzuchu.
Dodam tylko że do porodu ubrana byłam jak dama, bo jak mi podłączyli tą pompę z oksy to nawet nie zdjełam biustonosza  ;D ;D ;D ;D ;D
Kuba ważył 3800 i miał 56 cm i jest taki słodki że po minucie już o wszystkim zapomniałam.
A i najważniejsze nie cieli mi krocza więc mogę normalnie siedzieć na tyłku a za 2 jeździć na rowerze hihihihi Miałam tylko malutkie pęknięcie


 
Do góry