reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Rodziłąm w Niemczech. Jak macie kasę - nie zastanawiajcie się ;-)

Alajah

Początkująca w BB
Dołączył(a)
15 Styczeń 2013
Postów
22
Pewnie niektóre z Was, tak jak ja wcześniej, szukają po internecie informacji jak to jest rodzić w Niemczech.

Opiszę jak było ze mną.

Na poród w Schwedt nie zdecydowałam się od razu, gdy dowiedziałam się, że wpadłam. Z początku byłam przekonana o porodzie w domu. Czemu tak? W moim mieście noworodki dość często zarażane są sepsą i innymi cholerstwami (gdy ja rodziłam w Schwedt wszystkie niemowlaki musieli przewozić do miasta obok bo nagle szpital zaatakowały pneumokoki. Miałam farta).
Do tego opowieści koleżanek o braku znieczulenia, braku lekarzy i chamskich pielęgniarkach zdecydowanie przeważyły.

Znalazłam położną, poród w domu był umówiony. Rozmyśliłam się trzy miesiące przed rozwiązaniem - koleżanka, która rodziła przede mną miała ciężki poród. Gdy mi to opowiedziała zdecydowałam się na Schwedt.

Niemiecki szpital mnie zaskoczył swoją czystością. Po prostu bajka. Sale dwuosobowe, jednoosobowe - co kto chce.
Na piętrze było kilka pokoi. Znów miałam farta, bo gdy trafiłam w lipcu na porodówkę byłam tam sama - żadna niemiecka kobieta nie postanowiła wtedy rodzić ;)
Duży plus dla wind i drzwi otwieranych automatycznie - gdy nie mogłam już chodzić okazały się zbawieniem.
Łóżka było SUPER - chciałabym takie w domu :) Na pilota połączone z lekarzem i pielęgniarką - dzwonię i od razu są, wygodny materac, regulowana wysokość - super sprawa po porodzie gdy nie można nawet o własnych siłach wstać do kibla. Zjeżdzałam na maksymalnie minimalną wysokość i wstawałam sama :)))) Kuzynka jak rodziła bardzo ubolewała, że za każdym razem musi wołać pielęgniarkę, bo łóżka były wysokie.

Najlepszy news dla Was - karta dań! Tak! Dostawałam codziennie spis co jest do jedzenia, jak kartę w restauracji i wybierałam co chciałam. Było 5 rodzajów pieczywa, 5 smaków dżemów a nawet 3 różne masła/margaryny. To mnie fajnie zaskoczyło - taki bonusik. Czemu w Polsce nikt na to nie wpadnie??

Pielęgniarki niemieckie - super! Widać, ze kochają co robią i nie siedzą w pracy za karę (pewnie więcej zarabiają od naszych).
Uśmiechnięte, pogodne, rozmawiałam z nimi po angielsku - lub jeśli one nie znały - dogadywałyśmy się bez problemów na migi.
Poza tym one świetnie rozumieją polski, tylko zdania już same nie skleją. Ale kobiety do rany przyłóż były.

Lekarzy miałam różnych - była polska lekarka, polski lekarz, polski pediatra, na kolejnej zmianie lekarka z nigerii (ona mówiła tylko po angielsku) i niemiecki lekarz. Wszyscy bardzo mili, wszystko mi tłumaczyli. Nie było sytuacji, że nie wiem co mi robią.
Ale jak już zaczełam rodzić i nie interesowały mnie ich formułki po niemiecku - mogli robić co chcieli :p Dziś myślę, że jakbym słyszała stres byłby większy - a tak widziałam tylko kiedy mam oddychać, kiedy przeć, kiedy nie - wszystko idealnie pokazywano mi na migi ;-)

W niemczech nie wywołują porodu oksytocyną, tylko dają tabletki. Są to tabletki na bóle brzucha. Zaczyna się po nich rodzić po max 12 godzinach. Ja byłam tydzień po terminie to mi je dali - w niemczech mają zasadę, że dziecko nie może być dłużej w brzuchu niż +7dni, wtedy może urodzić się niedotlenione lub z różnymi wadami rozwojowymi. Kolejny plus.

Po tabletkach zaczeły się bóle. Oczywiście - okropne. To nie może nie boleć. Salę miałam wykupioną z moim chłopakiem, spał na sąsiednim łóżku. Gdy już tak mnie bolało że gdy stałam - upadałam to on mnie podnosił i uspokajał.
Chodziłam co 2 godziny żeby sprawdzały czy to już, ale ciągle rozwarcie było za małe. Bóle nasilały się niemiłosiernie od godziny 20:00 (tabletkę wywołującą dostałam ok 15). Ok godziny 24 wyłam i płakałam przez okno szpitala, bo tylko świeże powietrze mnie jako tako uspokajało.
Ok godz 4 rano mój chłopak zaprowadził mnie po raz kolejny na sprawdzenie czy to już i trafiłam na stół.
Rozwarcie było już ok, chciałam rodzić naturalnie.
Nagle dostałam padaczki - takiej chyba prawdziwej, a nigdy jej nie miałam. Nie było ze mną kontaktu, trzęsłam się jak galareta - latały mi nogi i ręce, nie mogłam się uspokoić.
W tym samym momencie moja pielęgniarka woła lekarkę i obie w szoku - dziecko już wychodzi a owineło się pempowiną.
W dosłownie parę minut przybył z drugiego końca Schwedt ordynator szpitala, żeby decydować co ze mną dalej.
Mój chłopak był blady ze strachu, ja wszystko widziałam ale ciągle miałam te durną pseudopadaczkę.
Ręce po łokcie wsadzili mi chyba wszyscy - pielęgniarka, lekarka, ordynator. Gdy stwierdzili, że tak nie dadzą rady nagle tentno córki spadło. W minute - dzięki super drzwiom i super windom - znalazłam się na sali operacyjnej. Tak szybko ze mna bieli, że pamiętam, że walneli w ścianę i prawie spadłam. Tak bardzo liczył się czas wtedy.
Dali mi głupiego jasia, czyli narkoze wziewną i odleciałam po pierwszym wdechu.
Obudziłam się po 3 godzinach bez brzucha.

Córka jest okazem zdrowia, ma idealne wyniki, wagę, rozmiar wszystko. Dziś byłam z nią na badaniach kontrolnych i szczepieniach - lekarz nie mógł się jej nachwalić.
Blizny po cesarce praktycznie nie mam - wygląda jakby podrapał mnie kot pazurem. Blizna zagoiła mi się po kilku tygodniach, po 3 miesiącach robiłam już po 100 brzuszków dziennie. Nacięcie jest bardzo równe i bardzo nisko - zasłania je bieliza. Szwy były rozpuszczalne.

Generalnie jestem bardzo zadowolona, nie planuje rodzeństwa dla mojej księżniczki, ale gdyby coś takiego miało nastąpić na pewno będę rodzić tylko i wyłącznie w Niemczech.

Koszt takiego pobytu to 900 euro. W tej kwocie macie wyżywienie, urbrania dla dziecka, pieluchy, podpaski poporodowe, mydło i te wszystkie pierdoły, które w Polsce trzeba zabrać z domu. Ja bezsensu wiozłam torbę, bo tam wszystko było.
Rodziłam w wakacje, a od października br miała wejść ustawa o "medycznym schengen", gdzie my, polacy, wybieramy sobie gdzie się leczymy. Polskie ubezpieczenie ma zwracać za poród kobiet w krajach Unii Europejskiej kwotę jaką by wydało państwo na poród ów kobiety w Polsce (no ja urodziłam zanim to weszło, teraz można przyoszczędzić 1,5tys zł).

Koszt nocowania mojego chłopaka to było chyba 15 czy 20 euro za dobę już nie pamiętam. Też miał w tym 3 posiłki dziennie, łóżeczko, telewizorek itd.

Ale się rozpisałam, no ale pomyślałam, że jak któraś z Was szuka info o porodzie w Niemczech to może się na coś to przyda.
Ja szukałam całą zeszłą zimę i nic nie znalazłam.
Ale bardzo ciesze się, że pojechałam tam w ciemno :)
 
reklama
jak w pl zaplacisz masz to samo :) a nawet gdzie niegdzie nie trzeba placic ;/ ja w pl nie placilam porod szybki maz caly czas przy mnie sale1.2.3 osobowe z telewizorami i lazienkami wyremontowany w 2008 a ja w 2009 rodzilam polozna swietna , pielegniarki jak sie trafi .
porod w niemczech tez darmowy porod z mezem polozna moja swietna lekarka tez ogolnie to samo tylko w pl naciecie krocza a tu nie :) i inne menu bo tu mozna jesc wszystko a w pl bardziej dieta :) roznicy duzej nie ma pewnie zalezy jak sie komu uda :) teraz rodze tu drugie dziecko i nie ma sie czego bac nawet jak sie nie umie jezyka :)
 
Jejku z łzami w oczach czytałam Twoją historię :) Cieszę się,ze wszystko dobrze się skończyło.
W Pl pewnie kazali by Ci rodzić, no przecież dasz radę :/
 
Niektóre z Twoich plusów, to dla mnie minusy ;) Jakbym miała kasę to bym wybrała poród domowy w PL lub wynajęła mieszkanie w W-wie i wybrała Dom Narodzin.
Ale co kto woli, dzięki za informację,
 
Ja rodziłam w Polsce, w Warszawie w Państwowym Szpitalu, za darmo. Warunki miałam jak w prywatnej klinice, świetną opiekę, wszyscy mili, szpital jak hotel, czyściutki, nowoczesny, dostałam znieczulenie jak poprosiłam, jedzenie bardzo smaczne choć bez wyboru, ale to akurat nie miało dla mnie wtedy znacznia, bo nie przyszłam tam jeść a la carte tylko urodzić dziecko. Było miło, profesjonalnie, bezpiecznie i wspominam to jak najlepsze chwile mojego życia. Wrócę rodzic tam. Naprawdę stereotyp jak to strasznie jest w Polsce w szpitalach położniczych juz powinien przestać dominować. Bo naprawdę wiele się zmieniło i zmienia.
 
Moją historię opisałam, bo sama będąc w ciąży szukałam info na temat porodów w Niemczech. I nigdzie nic nie było - jak, gdzie i za ile.
W Szczecinie nie ma prywatnej kliniki - przynajmniej nie było jak ja miałam termin.

Po przeliczeniu ile nas wyniesie za wyjazd w Polskę do prywatnej kliniki wyszło, że podobnie zapłacimy za poród w Schwedt dlatego się zdecydowałam.

Nigdy na pewno nie urodzę w żadnym państwowym szpitalu.
Opowieści koleżanek mi wystarczą :(
 
trochę się doinformowalam :) mam to szczescie ze od 3 lat mieszkam w niemczech wiec nawet do głowy mi nie przyszlo zeby w polsce rodzic :)
 
Fajny temat :-) Faktycznie, też sporo szukałam na temat porodu w Niemczech, jestem tutaj 3 lata ( jak mataam ) :tak:,ale niewiele znalazłam poza tym,co autorka wątku opisała. Mam już jedną córkę i od ponad roku staramy się o rodzeństwo dla niej, więc pewnie zanim zaciążę,to nastąpi ósma wojna punicka :-D:-D,ale lubię podczytywać podobne tematy,a już tym bardziej,jak któraś kobitka napisze co nieco o ciąży i porodzie w Niemczech. Córkę rodziłam w Polsce w 2009 roku,tragedii wprawdzie nie było,szpital państwowy,raczej złych przeżyć nie mam,ale... z perspektywy zarówno czasu,jak i tego,co wiem/widzę w Niemczech (i nie tylko) oraz ogólnie tu na forum,że mogło być o niebo lepiej.. Mimo to, najważniejsze oczywiście,żeby wszystkie nasze dzieci były ZDROWE.:-)
 
reklama
Daję jeszcze link do szpitala, w którym rodziłam International Patients - Asklepios Klinikum Uckermark GmbH

Ok, wiem, że w Polsce są prywatne kliniki, które oferują to samo. W moim województwie, w czasie kiedy rodziłam NIE BYŁO.
Po przeliczeniu kosztów i obejrzeniu szpitala, który miałam 45km od domu wybrałam Schwedt.
Wyobrażacie sobie jechać ze skurczami np do Białegostoku albo Wrocławia ze Szczecina ?? Z nerwów pewnie urodziłabym po drodze - a tak pojechałam bez spinania się.

Może jakbym miała prywatną klinikę na miejscu poszłabym do Polskiego szpitala, może nie.
W Niemczech widać było, że lekarze i położne pracują z pasją - zanim cokolwiek mnie zabolało one to już wiedziały. U nas to niestety rzadkość.

I nie wiem czy nawet opłacony personel polski potraktowałby mnie tak jak ten niemiecki.
Ciążę prowadził mi ordynator jednego ze szczecińskich szpitali po znajomości, a jego podwładni i tak byli chamscy i oschli, kiedy byłam badana bez niego w pobliżu. Ale jak on był w pobliżu to nieba mi chcieli uchylić.

Ale to tylko moje osobiste zdanie.

Nie jestem przekonana czy tak ciężki poród jaki miałam zakończyłby się dobrze z wyposażeniem, maszynami i doświadczeniami lekarzy, które dostępne są w PL.
 
Do góry