reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Rodzimy - nasze porody, dzieciaczki i życzenia dla rozdwojonych mamuś

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
dziewczynki cieszę się waszym szczęściem, na swoje muszę jeszcze poczekać. Kto mi pożyczy troszkę cierpliwości.
 
reklama
Dziewczyny ogromne gratulacje!!!!!!!!!!!! śliczne maluszki macie!!!!
 
dla wszystkich Rozpakowanych Mam - wielkie gratulacje
icon_kwiaty.gif
icon_kwiaty.gif
icon_kwiaty.gif
 
icon_serduszka.gif
dnia 13 stycznia o godzinie 21/55 po tej stronie brzuszka powitaliśmy Bartosza
icon_serduszka.gif


Skrzat został urodzony na przełomie 40/41 tc;
mierzył 52 centymetry i wazył 3140 gram;
apgar 10/10.
poród siłami natury.


 
Ksawery urodził się 14.01.2009 o godz. 9.35 przez cc. Ważył 3950g i miał 56cm długości. Wszystko w porządku, mały zdrowy jak rydz i oboje czujemy się dobrze. No i wreszcie w komplecie razem z tatą już w domu - przeszczęśliwi :biggrin2:

Fotka z drugiej doby:


... i z czwartej:



Do szpitala trafiłam 12 stycznia w uzgodnieniu z moim ginem. Położyli mnie na patologii - nie żeby się coś działo, ale trzeba było przygotować wszystko do zabiegu cc (miałam wskazanie okulistyczne, więc cesarka planowa). Poniedziałek spędziłam generalnie na łapaniu przeziębienia, bo jak się okazało w szpitalu miała właśnie wybuchnąć epidemia grypy - zasmarkani chodzili absolutnie wszyscy od położnych, przez lekarzy aż po pacjentki. No i już we wtorek oczywiście również ja.
Jako że w szpitalu panował ogólny wysyp ciężarówek, zabieg ostatecznie zaplanowano na środę na 9.00 rano.
Cesarskie cięcie. Od wtorku wieczorem ścisły post, tj. bez jedzenia i picia. W środę rano zwyczajowe badania (temperatura, waga, ciśnienie, tętno płodu) i na salę przedoperacyjną. Tam golenie, cewnik i trzy kroplówki nawadniające - po cholerę było mnie wcześniej odwadniać - myślę sobie. Zakładanie cewnika o dziwo nie bolało wcale. Najgorsze to przeraźliwe zimno. Ogrzewanie nie działało i na sali było jakieś 15 stopni. Nie wiem czy telepało mnie z zimna, z nerwów, czy od ekspresowo wlewanych kroplówek, w każdym razie bałam się jak ten biedny anestezjolog wkłuje się w mój dygoczący kręgosłup.
Jedziemy na salę operacyjną. Dalej mnie trzęsie, anestezjolog na szczęście bardzo sympatyczny i spokojny człowiek - z uśmiechem pyta czy życzę sobie ze znieczuleniem czy bez ;-)- kiedy odpowiadam, że jeśli nie ma nic przeciwko to wolałabym "z", pewnie się wkłuwa. Znów nic nie boli. Do tej pory jest całkiem dobrze. I jeszcze jedna miła niespodzianka - po znieczuleniu całe ciało ogarnia przyjemne ciepło.
Zaczynamy. Brzucha nie widzę, bo mam przed nosem taki parawanik. Ponad nim widzę tylko zamaskowane głowy operujących. Pytam jeszcze tylko lekarza jak będziemy ciąć - poziomo czy pionowo (w moim szpitalu poziome cięcia nie są niestety oczywistością). Ten mówi, że na dzisiaj limit wyborów mam już wyczerpany, bo wzięłam sobie znieczulenie :tak:ale pyta jak bym wolała. No to ja, że nie chciałabym nadużywać gościnności, ale jeśli nie sprawi to kłopotu to poproszę poziomo. Ogólnie atmosfera przez cały zabieg bardzo sympatyczna i wesoła.
W pewnym momencie czuję większe kołysanie i nacisk lekarza gdzieś na wysokości żeber. "No, mały nie jest wcale taki mały". Raz, dwa... i już słychać donośny płacz, który szybko się uspokaja w pewnych rękach położnej. "Ma Pani pięknego syna" - pokazują mi go na kilka sekund i już widzę jak znika za drzwiami na pierwsze badania. Łzy ciekną mi po policzkach, śmieję się ze szczęścia i jednocześnie drżę z niepokoju czy aby na pewno wszystko z małym ok. Zszywają mnie jeszcze jakieś 20 minut, dostaję tylko informację, ża Ksawi ma 10pkt. w skali apgar. Będzie dobrze.
Jedziemy do sali pooperacyjnej. Po drodze na sekundę dopada do mnie mąż, cały rozdygotany z emocji, widzę łzy szczęścia w Jego oczach. Widział małego. Ksawi już czeka w łóżeczku przy moim zawinięty w biały, szpitalny becik. Żadne słowa nie są w stanie opisać pierwszego spojrzenia, dotyku, pierwszego przystawienia do piersi. Bez wątpienia najcudowniejsze chwile w życiu.
Ból po cesarce do lekkich nie należy. Szczerze mówiąc jego siła mnie zaskoczyła. Udało mi się wstać około godziny 18.00 i mimo, że do marud nie należę, to muszę przyznać że przemieszczanie się, a zwłaszcza wstawanie i kładzenie się z powrotem do łóżka wymagało zaangażowania wszelkich pokładów silnej woli. Tego dnia wstałam tylko raz i dziękowałam Bogu i wynalazcy cewnika za ten cudowny wynalazek, dzęki któremu nie musiałam wstawać w nocy do toalety. Regularne wstawanie zaczęło się tak naprawdę od następnego dnia, ale małego praktycznie miałam cały czas przy sobie w łóżku. Wstawanie do niego za każdym razem do karmienia było ponad moje siły. Teraz - po 5 dniach - jest już całkiem ok.

I tak oto na świecie zawitał mały Ksawery, który dziś razem z mamą i tatą pozdrawia już z domu wszystkie baby-boomowe styczniówki i ich dzieciaczki ;-)
Powodzenia dziewczyny!
 
Gratuluję Wam wszystkim rozdwojonym mamuśką :happy2::happy2::happy2::happy2::happy2::happy2: kurcze tak szybko tutaj się to dzieje że trudno nadążyć :szok:
 
reklama
Wstretnamalpa napisala:
Jestem szczesliwa mamusia! Blanka urodzila sie 19.01.2009r. Waga 3125g, dl.-52 cm, godz. 18.00

GRATULUJE wszystkim rozdwojonym.Ostatnio nie mam czasu na czeste pisanie, ale staram sie byc na biezaco z nowymi mamusiami:-)
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry