A my ze smokiem walczymy nadal. Nie wiem, zamiast lepiej, to z dnia na dzień coraz gorzej jest. Emi wcale nie chce sie kłaść do swojego łóżka, robi to po godzinnej histerii, a ja stoję przy niej i głaszczę po główce. A tak pięknie sama zasypiała.
Dziś jak tak wyła, to już myślałam, że na pogotowie zadzwonię, aż sine wargi miała i się trzęsła cała jak galareta, a ja nie mogłam jej uspokoić. Jak zasnęła w końcu i wyszłam od niej, to wyłam jak bóbr prawie 3 godziny, dół złapałam jakiś konkretny i jestem w kropce. Smoka już nie oddam, za dużo mnie to kosztowało, a myślę że w grę wchodzą jakieś kolejne ząbki wyrzynające się. Teraz mąż wziął ją na spacer, bo ja już miałam dosyć

Sorki, że Wam smęcę, ale po prostu nie wiem już co mam robić. Całe zasypianie, jakie wypracowałam przez 3 miesiące szlag trafił, a ja chciałam dobrze z tym smokiem, musiałam go zabrać, bo inaczej Emi chodziłaby z nim cały dzień, że o nocy nie wspomnę
