reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Sierpień 2012

Ja akurat nigdy nie osadzam, ale znam dobrze kaszel asmtatyka i umiem go rozpoznać. Poza tym ojciec mówil do matki o kolejnej dawce antybiotyku dobrze słyszałam bo staliśmy razem z kolejce więc raczej był chory.
A co do histeryzowania to ja mam już dziecko, a jak nie miałam to zawsze żal mi bylo tych matek bo wiedziałam, że mnie też to czeka.
 
Ostatnia edycja:
reklama
irrison oj takie gadania to i ja nie lubię chodzi mi o to tarzanie się po ziemi, kiedyś też mówiłam że "moje dziecko tak się nie będzie zachowywać" i co rybka, jak wpadnie w histerie to cierpliwość świętego nie pomoże. Całe szczęście póki co zapowiada się że Tymek będzie spokojniejszy, on jest taki płaczuś mamusiowy, tylko rączki i cycuś, taki ciołeczek jak ja to mówie :-D a Majka była hetera od urodzenia, bardziej uśmiechnięta ale uparta, krnąbrna od małego.

a co do leków, to dpoiero są wydatki, ja teraz mniej wydaję i tak. Majka alergik straszny od urodzenia, Tymka ominęło aż takie AZS nasilone jak ją, ale jak była mała to do 2r.ż. gdzieś to szły lekko 4stówki na same maści, sterydy, jakieś pastylki, wziewne i emolienty, syropy, zyrteci, fenistile, masakra. Teraz to "tylko" jak dzieci zachorują. W lsitopadzie na antybiotyki plus jakieś pierdety dla Tymka typu woda morska i te wszystkie na brzuszek probiotyki to 350zł poszło. A we wrześniu też kupowałam ten cały inhalator. DObrze że się chociaż przydaje.
Dzieci to jednak drog inwestycja, jak ja się cieszę że i tak są zdrowe, tzn nie mają żadncyh przewlekłych chorób, są pełnosprawne. Nie mówiąc że oczywiście psychicznie to duże obciążanie, ale finansowo, a to nasz nfz pewnie refunduje 1/100 tego co takim dzieciom jest potrzebne
 
Gosha my to teraz na leki to wydaliśmy masakra, same syropki kosztowały łącznie ponad 250zł, dzisiaj ponad 300 poszło, ale mamy jeszcze recepty na antybiotyk i inne leki, bo jakby się pogorszyło, to mamy iść w poniedziałek i stwierdzi, czy potrzebne dodatkowe leki :confused: no ale na dziecku i zdrowiu oszczędzać nie będę, ehh żeby tylko jej się nie pogarszało, my to mamy obciążenie wadami wrodzonymi, więc będzie się to ciągnąć za nami długo :dry:

Asia już par sześć co oni z tym dzieckiem robili,po prostu ich sprawa, jeśli im wydało się to słuszne, to ok, my to zawsze jak widzimy rodziny z rozwrzeszczanym dzieckiem, to się śmiejemy do nich, że nasze jest gorsze :-p
 
irisson, no nie do końca pal sześć bo inne dziecko czy nawet dorosły może się przez ich nierozwagę zarazić szczególnie jak kaszle, a wiadomo dziecko buzi nawet ręką nie zakrywa. Porównywanie nie wiem chodzenia z zapaleniem płuc po przeludnionej ikei w sezonie grypowym i narażanie innych osób, a komentowanie histerii dziecka o której nie wiem czemu pisze akurat w kontekście mojej wypowiedzi to dwie zupełnie inne sprawy.
 
Ostatnia edycja:
no bo twoja wypowiedź jest w tonie babć co mnie zaczepiają na ulicy, że ciągnę Laurę, wg nich też na bank jestem "porąbana", bo ją ciągnę, ale nie widzą tego, że ją ściągam z ulicy, bo ta się kładzie na środku, nie znasz ludzi, sytuacji, a wypowiadasz się okropnie negatywnie, a narażanie innych to masz wszędzie, 90% społeczeństwa w czasie choroby wychodzi w miejsca publiczne i zaraża innych, moja ciotka w tamtym tyg. poszła do poradni po receptę na leki, wróciła z przeziębieniem, serio życzę Ci, żeby nikt nigdy o Tobie nie powiedział, że jesteś "porąbana" bo coś tam robisz z dzieckiem :tak:
 
No trudno, że tak to odczytujesz, ja wiem, że nie o to mi chodziło i tyle. Wiem, że ludzie chodzą chorzy co nie znaczy, że robią dobrze. A mogą o mnie tak myśleć, może nawet powinni tak o mnie myśleć, jak wyjdę z dzieckiem na antybiotyku pochodzić po galerii w piątek wieczorem:tak:
 
Jej, mnie jest tak strasznie żal tych mam, którym dzieci tak histeryzują w miejscu publicznym :-(. A wkurzają mnie tylko te komentarze po kątach. Głupi ludzie. Jeszcze nie miałam Tymka a już mi się serce krajało na widok w zasadzie bezsilnej mamy patrzącej na wrzeszczące i miotające dziecko. To musi być strasznie przykre dla mamy :-(. A teraz już wiem, że serce by mi pękło chyba, gdyby mi tak Tymek robił :-(. Mam nadzieję, że będzie miał spokojniejszy temperament, podobny do mojego, i nigdy takich numerów nie będzie odstawiał.
asia, ja bym też na pewno swoje pomyślała w tym momencie. I mój biedny M musiałby tego wysłuchać :-p. Ale z drugiej strony - są różne sytuacje w życiu. Może oni musieli zrobić te zakupy a nie mieli z kim dziecka zostawić? Ja już miałam taką sytuację, musiałam skoczyć do pracy a Tymek był mocno przeziębiony. I nie powinnam się z nim ruszać. No ale co zrobię? Różnie w życiu bywa...
 
Ostatnia edycja:
Ja rozumiem, o co Asi chodziło z tym zabieraniem chorych dzieci do sklepów. Obecnie staram się Lili nigdzie nie zabierać zwłaszcza, że swoje się nakichała, a wiem, że musiała to złapać ode mnie bo niedawno byłam chora ( i kaszel i gorączka i kichanie i ból gardła). Choć chciałabym z nią wybrać się do sklepu, czy nawet na spacer, to na razie sobie odpuszczam. OK bywa tak, że nie ma z kim dziecka zostawić, to są trudne sytuacje. Ale gdy można to sobie odpuścić, to lepiej odpuścić. A rzeczywiście w takich molochach jest kłębowisko zarazków zwłaszcza, że grypa szaleje i mam tego dowody wśród rodziny - co chwilę kogoś łapie. Na całe szczęście od połowy stycznia mają niby nadejść chłodniejsze dni - mrozy i może w końcu zarazki zostają powybijane, bo to, co jest teraz to jakaś masakra.
Na szczęście Lila ma się lepiej, ale na razie właśnie nigdzie jej nie zabieramy, żeby nabrała sił zwłaszcza, że niebawem będzie szczepienie.

Weronka rozumiem Twe rozterki, sama rozmyślam dzień w dzień na temat tego, co zrobić w najbliższych miesiącach i jak sobie czas i działania zawodowe zaplanować. Na razie skupiam się na powtarzaniu wiadomości zdobytych na studiach, a raczej próbuję się do tego zachęcać. Głupie co napiszę, tzn. może nie głupie a naiwne, ale ja staram się grać w totka i mam nadzieję, że kiedyś się uda coś więcej wygrać. Ale zanim to nastąpi, muszę zaplanować najbliższy czas.

Irisson, trzymam kciuki za Laurę, biedna już sporo przeszła, Wy razem z nią, bo choroba dziecka to troski rodziców. Jeszcze obecna aura pogodowa do bani... Mam nadzieję, że będzie u Was lepiej, czego Wam życzę.

Dzag, ja też mam nadzieję, że Lila będzie miała spokojny temperament i nie będzie mi koncertowała na ulicy, ale jeśli się tak zdarzy, to i z takimi sytuacjami będę musiała sobie dać radę. Oglądając Supernianię wierzę, że można wszystko przetrwać. A stare babcie (i nie tylko babcie) będą zdarzały się wszędzie. Irisson, moja mama kiedyś mi opowiadała, że jak byłam mała - niemowlak w sensie - to wpadałam w bezdech. Któregoś razu siedząc ze mną na ławce, mama zauważyła, że przestałam oddychać. Zaczęła mnie delikatnie klepać po policzku, dmuchać w buzię, a przechodzący obok starzy akurat ludzie od razu weszli z krytyką, że mama mnie bije. Wiadomo, łatwo czasem ocenić i skrytykować, nie znając szczegółów, ale myślę, że nie o to tu Asi teraz chodziło.

Ja w sumie dziś trochę zrobiłam - jak na siebie ostatnimi czasy - 3 prania, ogarnięcie kuchni, placki ziemniaczane, ciasto na maślance, zabawy z Lilą. Może to nie jest nie wiem, jak dużo, ale jak na mnie ostatnimi czasy to jednak tak.I już sam ten fakt mnie cieszy. Mam nadzieję, że następne dni będą lepsze pod względem mojej aktywności domowej, mały krok do przodu to już coś :)

Trzymajcie się kochane i nie dawajcie złym nastrojom i wstrętnej aurze pogodowej.
 
Ostatnia edycja:
dzag, no pewnie ale ikea, a nagłe wyjście do pracy.. no nieważne. Mi też żal strasznie tych matek ale wiem jaki był mój M ponoć jego popisowym numerem był leżenie na płycie rynku i wymuszanie zabawek rykiem, no więc ja się raczej szykuje na najgorsze:-D

MieMie, to bardzo dużo zrobiłaś, jakie ciacho? no, a ja zalegam na na necie bo mój M ciągle pracuje, znaczy liczy coś do doktoratu:-( Idę poczytam jakąś książkę.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Asia piekłam "Ciasto na maślance" z przepisu, który ukazał się w najnowszej książce Ewy Wachowicz. Kolekcjonuję jej książki, bo ma dużo dość fajnych, sprawdzonych, nietrudnych w moim odczuciu przepisów, które mi podchodzą. Bardzo lubię piec jej "Drożdżówkę z Więcławic" i raz robiłam bardzo ciekawe w smaku "Ciasteczka słoneczka" z alkoholem - czasochłonne, ale smaczne :) Obiecałam teraz sobie, że w każdy weekend będę piekła coś innego, żeby sprawdzić, jak smakuje. A baza tego ciasta na maślance pasuje mi pod muffinki, do których można dodawać owoce, konfitury itp. Mam też dwie książki Jamiego Oliviera i planuję niebawem zrobić jakieś spaghetti, które opisał :) Największym wyzwaniem jest dla mnie nauka gotowania, bo do tego nie mam tyle serca, co do pieczenia, które uwielbiam (mimo, że nie daje gwarancji sukcesu - zresztą jak gotowanie :)). Ale staram się być dobrej myśli.

Czas na wyznanie osobiste :): Ostatnio jestem jędzowatą (głównie dla M), zestresowaną, przesadnie przejmującą się wszystkim matką :) Moje postanowienie - odpuścić i wyluzować. Mam nadzieję, że się uda. Bo już sama świadomość tego, co robi się źle,daje szansę na poprawę :)
 
Do góry