Ja rozumiem, o co
Asi chodziło z tym zabieraniem chorych dzieci do sklepów. Obecnie staram się Lili nigdzie nie zabierać zwłaszcza, że swoje się nakichała, a wiem, że musiała to złapać ode mnie bo niedawno byłam chora ( i kaszel i gorączka i kichanie i ból gardła). Choć chciałabym z nią wybrać się do sklepu, czy nawet na spacer, to na razie sobie odpuszczam. OK bywa tak, że nie ma z kim dziecka zostawić, to są trudne sytuacje. Ale gdy można to sobie odpuścić, to lepiej odpuścić. A rzeczywiście w takich molochach jest kłębowisko zarazków zwłaszcza, że grypa szaleje i mam tego dowody wśród rodziny - co chwilę kogoś łapie. Na całe szczęście od połowy stycznia mają niby nadejść chłodniejsze dni - mrozy i może w końcu zarazki zostają powybijane, bo to, co jest teraz to jakaś masakra.
Na szczęście Lila ma się lepiej, ale na razie właśnie nigdzie jej nie zabieramy, żeby nabrała sił zwłaszcza, że niebawem będzie szczepienie.
Weronka rozumiem Twe rozterki, sama rozmyślam dzień w dzień na temat tego, co zrobić w najbliższych miesiącach i jak sobie czas i działania zawodowe zaplanować. Na razie skupiam się na powtarzaniu wiadomości zdobytych na studiach, a raczej próbuję się do tego zachęcać. Głupie co napiszę, tzn. może nie głupie a naiwne, ale ja staram się grać w totka i mam nadzieję, że kiedyś się uda coś więcej wygrać. Ale zanim to nastąpi, muszę zaplanować najbliższy czas.
Irisson, trzymam kciuki za Laurę, biedna już sporo przeszła, Wy razem z nią, bo choroba dziecka to troski rodziców. Jeszcze obecna aura pogodowa do bani... Mam nadzieję, że będzie u Was lepiej, czego Wam życzę.
Dzag, ja też mam nadzieję, że Lila będzie miała spokojny temperament i nie będzie mi koncertowała na ulicy, ale jeśli się tak zdarzy, to i z takimi sytuacjami będę musiała sobie dać radę. Oglądając Supernianię wierzę, że można wszystko przetrwać. A stare babcie (i nie tylko babcie) będą zdarzały się wszędzie.
Irisson, moja mama kiedyś mi opowiadała, że jak byłam mała - niemowlak w sensie - to wpadałam w bezdech. Któregoś razu siedząc ze mną na ławce, mama zauważyła, że przestałam oddychać. Zaczęła mnie delikatnie klepać po policzku, dmuchać w buzię, a przechodzący obok starzy akurat ludzie od razu weszli z krytyką, że mama mnie bije. Wiadomo, łatwo czasem ocenić i skrytykować, nie znając szczegółów, ale myślę, że nie o to tu
Asi teraz chodziło.
Ja w sumie dziś trochę zrobiłam - jak na siebie ostatnimi czasy - 3 prania, ogarnięcie kuchni, placki ziemniaczane, ciasto na maślance, zabawy z Lilą. Może to nie jest nie wiem, jak dużo, ale jak na mnie ostatnimi czasy to jednak tak.I już sam ten fakt mnie cieszy. Mam nadzieję, że następne dni będą lepsze pod względem mojej aktywności domowej, mały krok do przodu to już coś
Trzymajcie się kochane i nie dawajcie złym nastrojom i wstrętnej aurze pogodowej.