Olga, mam ostatnio to samo, mąż 3-4 razy w tygodniu robi "dniówki" czyli nie ma go cały dzien w domu, a ja sama z chłopakami. Nie zawsze mam siłę ich wykąpać, wychodzę z założenia że z brudu jeszcze nikt nie umarł, czasem kąpię ich rano, wtedy oboje są bardziejsi do ogarnięcia. Dziś dzieci już leżą w łóżkach a mąż mi przed chwilą napisał że dopiero wychodzi, przyjdzie po 21 i pewnie zasiądzie do kompa pisać.
W tą sobotę poszedł jeszcze na fuchę do pracy fizycznej po znajomości, dwie stówy piechotą nie chodzi, ale on inwalida i na dłuższą metę się do takiej roboty nie nadaje
. W sumie szkoda, może nie żylibyśmy od pierwszego do pierwszego...
A właśnie starszak znowu o coś wyje w łóżku
W tą sobotę poszedł jeszcze na fuchę do pracy fizycznej po znajomości, dwie stówy piechotą nie chodzi, ale on inwalida i na dłuższą metę się do takiej roboty nie nadaje
. W sumie szkoda, może nie żylibyśmy od pierwszego do pierwszego...A właśnie starszak znowu o coś wyje w łóżku

Jutro pierwsze spotkanie już o 8.30 z Olą na rekach
no i mój mąż jest jednak do 9 rano i o 17 jest z powrotem, da się wytrzymać 
Z drugiej strony... czekać dłużej to rozwlekanie tego czasu z malutkimi dziećmi w nieskończoność... Współczuję Wam, ale i podziwiam i zazdroszczę takiej siły jaką mają mamy z dwójką lub trójka małych dzieci.
. Chyba trzeba go znowu zmierzyć i powoli zacząć się rozglądać za jakimś misiowym słodkim kombinezonem wiosennym... Aia a Tobie to teraz będę zazdrościła miejsca zamieszkania
, bo masz niedaleko do parku botanicznego w Powsinie. A jak na wiosnę wszystko wystrzeli... ahhh, takie spacery...
. Ponoć Tymek jest tam "gdzieś koło 200 pozycji". A do wszystkich był zapisywany praktycznie po urodzeniu - w lipcu i sierpniu.