mrowkaa ja też wiem .. niestety. Za każdym razem jak widzę I krechę,to mnie dół łapie...:-( Wściekam się wtedy na siebie,że co ja sobie w ogóle wyobrażałam,że przecież to idiotyzm,jestem zła,rozżalona,smutna i w ostatniej chwili duszę w sobie atawistyczny odruch wyżłopania całej butelki piwa czy jakiegokolwiek innego alkoholu duszkiem w ramach protestu...
Chwilę później obrywa się również mojemu P.,że jest niedopowiedzialny, w ogóle się ze mną nie liczy,jest mu wszystko jedno,bardziej interesują go kretyńskie strzelanki statków na Facebooku i to,że plama z farby na spodniach nie spiera się od pół roku, mówię,żeby spadał na drzewo (przy czym nie używam akurat tego określenia...
) i wychodzę z pokoju,tudzież z domu,żeby nie dostać dożywocia za morderstwo na swym lubym lub sąsiedzie,któy wierci dziury w ścianach już kolejny miesiąc o nieludzkich porach... Potem wracam,jem michę lodów albo owoców,faktycznie wypijam małe piwko i z anielskim uśmiechem oświadczam,że przecież w następnym miesiącu się uda,więc o co cała afera.:-) P. patrzy wtedy na mnie jak na wariatkę i przemawia do mnie dość dziwnym,słodkim głosem,który sugeruje,że niby nic się nie stało,nie mam się o co martwić,ale zaraz mi obetnie siekierą łeb.

No tak to u mnie mniej więcej wygląda.:-)




