Cześć dziewczyny, witajcie staraczki
Od dłuższego czasu obserwuje forum, postanowiłam jednak napisać ponieważ potrzebuję sama poznać Waszego zadania, ze swoim mętlikiem w głowie dostaje już powoli małego ***
Od października ubiegłego roku postanowiliśmy "staramy się " myśleliśmy że na max 3 próbach damy radę tym czasem zrobił się kwiecień i nadal nic... Z dotychczasowych wizyt u lekarza okazało się że moje cykle były zwykle bezowulacyjne (mimo że testy na owulke wskazywały na coś innego) od razu dostałam clostilbegyt mimo to się nie udało mam go jeszcze w zapasie ale bez wizyt nie chcę sama się "stymulować" ponadto w przeciągu tych paru miesięcy z badań cyto wyszedł stan zapalny, pomimo leczeniu antybiotykami kolejny wynik cytologia bez zmian... Teraz przez sytuację związaną z epidemia potrwa nim pojawię się u lekarza.. obawiam się że właśnie ten stan zapalny powoduje problemy z zapłodnieniem, a pomimo leczeniu zapalenie nie ustępuje (chociaż nie mam żadnych objawów, swędzenia pieczenia nic...)
Dlatego że minęło dopiero pół roku (dla mnie całe koszmarne pół roku bez dwóch kresek) lekarz nie podjął jeszcze zgłębienia tematu bo wyrecytował mi na ostatniej wizycie że teraz mając na uwadze styl życia o niepłodności mówi się po 1.5roku starania - o zgrozo !!
Dlatego zwracam się do Was, może któraś z Was jest na podobnej ścieżce albo taką przechodziła i może poradzić coś od siebie? Mimo epidemii nie chce tracić miesięcy i próbować chociaż bez farmakologicznego wspomagania i wizyt
Od dłuższego czasu obserwuje forum, postanowiłam jednak napisać ponieważ potrzebuję sama poznać Waszego zadania, ze swoim mętlikiem w głowie dostaje już powoli małego ***
Od października ubiegłego roku postanowiliśmy "staramy się " myśleliśmy że na max 3 próbach damy radę tym czasem zrobił się kwiecień i nadal nic... Z dotychczasowych wizyt u lekarza okazało się że moje cykle były zwykle bezowulacyjne (mimo że testy na owulke wskazywały na coś innego) od razu dostałam clostilbegyt mimo to się nie udało mam go jeszcze w zapasie ale bez wizyt nie chcę sama się "stymulować" ponadto w przeciągu tych paru miesięcy z badań cyto wyszedł stan zapalny, pomimo leczeniu antybiotykami kolejny wynik cytologia bez zmian... Teraz przez sytuację związaną z epidemia potrwa nim pojawię się u lekarza.. obawiam się że właśnie ten stan zapalny powoduje problemy z zapłodnieniem, a pomimo leczeniu zapalenie nie ustępuje (chociaż nie mam żadnych objawów, swędzenia pieczenia nic...)
Dlatego że minęło dopiero pół roku (dla mnie całe koszmarne pół roku bez dwóch kresek) lekarz nie podjął jeszcze zgłębienia tematu bo wyrecytował mi na ostatniej wizycie że teraz mając na uwadze styl życia o niepłodności mówi się po 1.5roku starania - o zgrozo !!
Dlatego zwracam się do Was, może któraś z Was jest na podobnej ścieżce albo taką przechodziła i może poradzić coś od siebie? Mimo epidemii nie chce tracić miesięcy i próbować chociaż bez farmakologicznego wspomagania i wizyt