Witam Dziewczynki,
Dzieki za slowa wsparcia czy otuchy choc niestety w tym przypadku teksty typu "bedzie dobrze, ulozy sie, skup sie na dzidziusiu" niestety do mnie nie przemawiaja bo wiem ze nie bedzie, to jest problem z ktorym do konca zycia bede sie borykac mniej lub wiecej i juz wiem po ostatnich dniach ze jedyne co mi zostalo to postarac sie by sie az w to nie angazowac ale jak sie nie angazowac.....:-(
Siedzialam w krzaczorach i tak Was podczytywalam, nie raz chcialam napisac witaj zajaczku co na wakacjach, czy jak tam martynko przygotowania ale opadlam calkiem z sil i checi a musze sie zebrac by urodzic malucha...poki co fizycznie dochodze do siebie, z dnia na dzien lepiej o ile mozna mowic ze jest lepiej jak sie spi od 2 do 5 rano bo tak boli brzuch i krzyz, nogi z wysypka pieka/swedza/bola nie czuje stop, nie moge chodzic, cale spuchniete, zadyszka, omdlenia badz zaparcia/biegunka/wymioty ale ok juz blizej niz dalej, cieszyla bym sie jakby to jednak byly tylko te dolegliwosci...gorzej z psychika, wiem ze hormon stresu itp...ale to byla syt. ze chyba tylko znieczulona osoba by to olala czy osoba pozbawiona uczuc i skrupulow...a ja "kocham" wiec nie potrafilam.....
...nie wiem czy ktoras bedzie w stanie pojac powage problemu, mysle ze tylko te z Was (oby zadna) ktore to przeszly na wlasnej skorze juz w takim stopniu zaawansowania, ja do pewnego czasu jedynie bylam w stanie sobie wyobrazic co taka osoba przechodzi ale to tylko wyobrazenie bo realia sa znacznie gorsze...
...a chodzi o chorobe alkoholowa w rodzinie, rozwinieta i jak ja to mowie juz prawie w tym ostatnim stopniu zaawansowania...bo ostatni stopien to dla mnie DNO i smierc...i chodzi o mieszkanie z taka osoba, z osoba ktora sie kocha a ktora kiedy jest w ciagu KRZYWDZI...jest to zycie od ciagu do ciagu i nie wazne czy jest on co mc, pol roku czy rok a jak go nie ma potrafi byc "NORMALNIE" wazne ze on zawsze wraca :-
-
-( i to wlasnie w najmniej odpowiednim momencie...np kiedy moja corka byla w szpitalu i nie bylo mnie dwa dni w domu czy teraz kiedy musialam sie wyprowadzic by nie patrzyla, wracam wtedy po takich dwoch dniach by ZNOW POMOC, ZNOW WYCIAGAC Z TEGO SZAMBA by zahamowac maszyne ktora sie nakreca, ktora nakrecaja %...ktorej NIENAWIDZE !!!!!...kiedy wrocilam/wracam do takiego domu po 2 dniach np. teraz, zastaje otwarte drzwi...w domu zamkniete/zasloniete okna, brud, smrod odchodow/potu/moczu/alkoholu....wymazane tym wc, czasem podloga, sciany...i tej osoby brak...gdzie znow jest??? gdzie tym razem meta?? gdzie pije....wiec ide do sprawdzonych i szukam...w 9mc ciazy z podpuchnieta od placzu twarz...znajduje...jest u pijusa, siedzi zalany w trupa z zasikanych spodniach....mamrocze ze juz wraca...ale wiem ze nie wroci, probuje wyciagnac ale brak sil...w koncu wraca, walnie sie do lozka by rano wstac i znow wypic browara...wiec musze zostac w tym smrodzie/melinie ktora jest tez MOIM DOMEM i domem mojego dziecka a za chwile tez kruszynki...wymieniam zamki w drzwiach, chowam pieniadze i pilnuje by nie poszedl na balkon bo sasiad poda browara przez balkon....Wtedy zaczyna sie gehenna...walka, wtedy slysze jaka jestem zla, jestem zlodziejka, jestem smierdzacy len...wtedy musze zamykac sie w pokoju by nie przyszedl w nocy smierdzacy i nie medzil...wtedy nie spie w nocy a wyje do ksiezyca by to minelo...sa krzyki, przeklenstwa, lzy...teraz skurcze, wzywam karetke/policje...roznie jest....mija 1,2,3 w nocy...5 ide po fajki by sie wyciszyl, zamykam w domu, pilnuje by nie wyszedl...1 doba najgorsza i 1 noc, potem juz tylko delirka, trzesawka...mija 2-3-4 dzien sa przeprosiny, obietnice, prosba o wybaczenie...wybaczam placzac, blagam by sie nie potworzylo przeciez zaraz mam urodzic tym sie chce cieszyc a nie miec piekla....Teraz bylo o 1 stopien gorzej...wrocilam do domku, pieknie wysprzatanego z zakupami dla maluszka, z zakupami do lodowki ... 21 tel "jestem u kolegow na piwie" juz wiedzialam co to znaczy....zaczelam ryczej i sie telepac, balam sie nocy...23 "spiee juz tu.." slysze zapity glos w sluchawce belkoczacy wiec ok...moze i lepiej ale 4 nad ranem slysze klucze w drzwiach...znow nie moze otworzyc, otwieram i uciekam do pokoju...jednak potem slysze lecacy gaz i odpalane zapalki a w pokoju obok spi coreczka, biegne by pogasic, opierd...pale swiatlo co widze...stoi na przeciw mnie caly we krwi....wlosy, twarz, koszula, spodnie, krew kapie na ziemie jest na stole wszedzie, cale dokumenty wszystko...juz wiem ze ktos go znow przyprowadzil bo gdzies lezal rozwalil glowe...wpadam ZNOW w histerie, dostaje skurczy nie wiem co robic czy policja by zabrala na 24h na izbe czy pogotowie...cala sie trzese i rycze, histeria nie moge sie uspokoic w koncu skurcze sie nasilaja wiec musze zajac sie soba...znow bedzie problme, nie 1 raz taki wrocil, wczesniej spadl ze schodow, innym razem wywalil sie na chodniku, zwykle SUPER KOLEDZY pozostawiali go wiec ja musialam go zabierac....Wstalam rano, z tydzien temu, zagnladnelam do pokoju lezal w swoich smrodach, zalany krwia na lozku, ... niestety wstal, umyl sie ale do polowy i ***** mac przyszedl do pokoju malej...1 raz na jej twarzy ujarzalam lek, lzy w oczacy i "mamo boje sie" nic zlego nie zrobil, to wyglad tak odstraszal bo spuchl....wiec wywiozlam mala, po drodze majac prawie wypadek bo nie moglam sie uspokoic i dlatego mnie nie bylo...wrocilam po 2 dniach bo wiedzialam ze jak nie wroce bedzie siedzial na mecie, bedzie ciag...ale juz mina tydzien i doszedl do siebie, jest normalny tylko z rozbita glowa, chodzi ze spuszczona glowa, nic nie mowi, wie co mi zrobil, ja tylko poplakuje a mala nadal u tesciowej, przeprosil, plakalal, blagal o wybaczenie, obiecal ze to ostatni raz ze czuje sie jak scierwo ze to mi zrobil, ze mowil ze go nie karmie, nie zajmuje sie nim...nie dban....jak doszedl do siebie kazalam czesc rzeczy posprzatac bo bralo mnie obrzydzenie, czesc popralam znow sama, wywietrzylam mieszkanie kupilam full denergentow by wszystko domyc krew itp....a wychodzac na zakupy czy jezdzac do malej musialam usmiechac sie do ludzi...kolezanka miala przyjsc...jak moglam ja tu przyjac?? powiedzialam ze chora jestem...ciagle KLAMSTWA...Tydzien temu wylam i blagalam sp. mame by dala mi sile by pomogla...."przyszla" bo pies szaleje od tygodnia i sie telepie...pomogla,...dala sile ale ile mi starczy tej sily....Czytajac co u Was ciagle placze...NORMALNE ZYCIE...STARANKA...RODZINKI, CIEPLO DOMU RODZINNEGO a ja???? Juz mialm wszywki, juz nie pil wiele lat...wszystko wraca, a mi zycie ucieka miedzy palcami...piszac to znow rycze, nawet nie wiem w ktorym jestem tc....czekanie i szykowanie przyjscia maluszka zeszlo na dalszy plan nie umiem sie cieszy...mialam czarne myli wykrzyczalam mu ze jak kiedys sie zalamie i skoncze ze soba, jak stania nad mym grobem moze ZROZUMIE co robi co mi zrobil co robi mojej rodzince :-
-
-( wtedy sie rozplakal i powiedzial "nie mow tak kocham Was"...przezylam po raz kolejny zalamanie, przezywam do teraz nie wiem co by bylo gdyby nie tesciowa.....jestem strzepem, rycze co wieczor, budza mnie koszmary...mama pomogla, potrzasnelam nim, dala mi sile...pytanie do kiedy bedzie normalnie???? kiedy znow nadejdzie TEN DZIEN ze pojdzie w tango...za pare dni napije sie 1-2 piwa i sie na tym skonczy bedzie spokoj...beda mijac tygodnie urodzi sie maluszek...ale kiedys znow to sie zacznie .... przepraszam Was ale nie dociera do mnie "bedzie dobrze"....TU...NIE BEDZIE...jestem z tym sama. rodzina nie widzi problemu, jak sie pojawia odwracaja sie ode mnie...mam 29 lat a czesto zyc sie nie chce zyje dla aniolka mojego, ale na ile starczy mi jeszcze sil...
...a moze ja nie chce takiego zycia, chce sie cieszyc z zycia, z mlodosci...z dzieci...a nie chodzic do sklepow i mowic "chory" usmiechac sie...ciagle 2 twarze usmiechy udawanie...BRAK SIL....i tak naprawde nikt nie wie co jest za drzwiami dzis tego mieszkania, co tu bylo, zadaje sobie pytanie czy moze nastepnym razem juz wezwac policje, czy odtruciciela znow za pare stow, przyjedzie podlaczy kroplowki odtruje...a moze nastepnym razem nie wroci bo przeholuje...tearz jest juz inny, jak zawsze dobry, kochany, ze spuszczona glowa, przytakuje mi na wszystko bo wie ze mam racje, jak go besztam, drwie, opieprzam...a mi peka serce, jest mi b. zle i zadaje sobie pytanie CZEMU JA??????
S.R