a daj spokój, ile się najadłam strachu, normalnie to ja w życiu bym nie dotknęła kleszcza, jak się naszemu psu jakiś przyczepił to zawsze czekałam na męża a sama wtedy nawet nie dotknęłam psa a mowa o kleszczu. no ale jak dziecko w niebezpieczeństwie to trzeba, bo dla mnie to było jak by ten kleszcz miał go zjeść. mam uprzedzenie do robaków, a największym zagrożeniem dla mnie są pająki, one to dopiero mają morderczą naturę :-) najgorzej jak jakiś zaskoczy, wtedy nie mam ani czasu ani zdrowych zmysłów do zaplanowania obrony, ale jak jakiś tam sobie gdzies siedzi i sie nie rusza to w miarę spokojnie obmyślam plan ataku 

nie wiem jak go nie zauwazylam, w kazdym razie lekko go stuknelam ale zarysowałam mu zderzak eh, naszczescie gosciu wporzadku i jutro mój mąż będzie sięz nim dogadywał....
