Dziewczyny czy cp daje jakieś objawy w czasie mniej więcej odpowiadającym zagnieżdżeniu? Od niedzieli miałam 4 czy 5 razy okropny ból podbrzusza, zanikający. Boli mnie też wtedy w krzyżu i nie zawsze okolice jajnika. Ogólnie bóle podobne do bardzo silnych menstruacyjnych, aż mnie w pół zginały, mi się kojarzyły z bólami porodowymi. Dziewczyny w pracy mnie nastraszyły że może to cp, ale mocno w to wątpię bo zagnieżdżenie o ile w ogóle to powinno być dopiero mniej więcej teraz (według kalendarza) ale nie robiłam ani testów owulacyjnych ani nie mierzyłam temperatury i nie byłam na monitoringu więc to tylko gdybanie. Okres powinien być albo w piątek albo w poniedziałek. Jestem na luteinie .
Wiesz, ja miałam jedną CP i miałam chyba mimo wszystko dość niespodziewany przebieg.
U mnie na pewno była to jedyna ciąża z plamieniem implantacyjnym i dodatkowo późno. Musiałabym zerknąć w kalendarza, ale jakieś 12 może nawet 13dpo. Dodatkowo seks był z 7 dni przed owulacją w takim wypadku - więc jakby już mam takie poczucie, że i ten plemnik stary do du*y
Potem miałam cały czas plamienia, brązowe raczej, a progesteron w normie (poniżej 25ng, ale powyżej 15ng), niby beta też rosła ładnie, równo po te około 200%
Jakby samego zagnieżdżenia, jakiś bóli nietypowych nie miałam - tzn. bolał mnie ten lewy jajnik, ale w normalnej ciąży z niego też mnie bolał to nie był większy ból.
Później były jazdy - bo ten ból był taki, że ani stać, ani siedzieć, ani leżeć, ani oddychać. Bolały mnie całe nogi. Przeleżałam tak całą noc w półśnie z termoforem po między nogami. I 2 dni później do lekarza. Wtedy on powiedział, że to na bank CP, dał skierowanie do szpitala, to był późny wieczór, przed świętami Bożego Narodzenia, poczekałam więc do rana. Poszłam na to IP, oni na swoim USG nie znaleźli tej ciąży, zrobili betę - wyszła spadkowa (kilka dni wcześniej była ponad 100, wtedy już 200) więc uznali, że to poronienie albo zwykłe albo trąbkowe. Zaczęłam po tym USG już krwawić, kazali mi zbadać betę po świętach.
Takiego mocnego bólu już nie miałam, mocno krwawiłam, a dwa dni później faktycznie jakby doszło do poronienia w domu - myślę, że prawdopodobnie pseudopęcherzyka - bardzo żałuję, że nie pobrałam tego materiału i go nie próbowałam zbadać. Potem jeszcze trochę krwawiłam, ale po ok 5 dniach wszystko ustało - czułam się dobrze, nie bolało mnie nic, a nic. Nie krwawiłam, nie plamiłam. Nie poszłam na betę bo uznałam, że jest po wszystkim, a zaraz Sylwester, potem wymarzone Malediwy co sobie będę głowę zawracać.
Na betę tak naprawdę namówiły mnie dziewczyny stąd, poszłam chyba 30.12 - normalnie do tego szpitala, coś tam pogadałam, że nie miałam czasu wcześniej, że to pewnie tylko formalność itd. Prawie spadłam z krzesła, jak młody lekarz z niefajną minął powiedział, że nie jest dobrze, bo beta to prawie 400 ...
Potem już codziennie beta, usg - beta rosła już nieprawidłowo bo raz np. 100%, a następnego dnia 1%, ale w USG czysto. Dopiero po 2 tygodniach przy becie ponad 500 się znalazła. Dalej nie miałam żadnych objawów rozwijającej się CP - progesteron był niski coś ok 1ng, endometrium 3mm, bóli zero, krwawienia zero - no nic.
Skończyło się podaniem dwóch końskich dawek metrotreksatu - po których beta spadła coś ok. 100, a po tygodniu dostałam normalną miesiączkę i po powrocie z wakacji beta już była 0. W szpitalu jedynie z "objawów" nie chciało mi się w ogóle jeść i miałam okropne mdłości, ale ten lek ma to w ulotce jako działania niepożądane - schudłam 8kg