Jak się komuś chcę to czytać
Ja zwierząt miałam w setkach i psów i kotów i zajęcy świętej pamięci.
skupię się na kotach.
Pierwsza trójka jaką miałam w wieku od 0-6 roku życia to Bonifacy, Dzikus i Filemon. Z tymi dwoma pierwszymi nie wiem co się stało
Filemona miałam 6 lat i miał przerąbane ze mną. Woziłam go w wózku, raz próbowałam go uprać w pralce, obcinałam mu wąsy a on i tak dzielnie spał w moim domku dla lalek. Niestety którejś zimy poszedł na marce i już nie wrócił.
Potem była
Aura- no w tym kocie byłam zakochana. Wybrałam ją ze względu na kształt sierści na głowie. Przypominało mi serduszko. Długo nią się nie nacieszyłam i ten kot zadecydował o moim ateizmie. Aure miałam góra tydzień, nie zdążyliśmy jej poszczepić. Dopadł ją tyfus koci... Rano miała kupe energii, wieczorem trup w sumie rodzice nie chceli żebym znalazła zwłoki, ale i tak znalazłam jej sztywne cielsko, które ostrożnie trąciłam gumiakiem. Marwe zwierzęta robią się takie ciężkie. Nie mogąc się pogodzić ze stratą raz na religii zapytałam księdza
czy aura poszła do nieba a on mi na to 7 letniemu dziecku, że zwierzęta nie mają duszy więc uznałam ze o kant dupy takie niebo idę w Darwinizm.
Kizia Mizia- To był kot curweł
... miałam ją od 9-16 roku życia. Kizia mizia w swoich orgiach była nie do powstrzymania, nie było kiedy jej wysterelizować bo była wiecznie w ciąży. 4 Razy w roku nowe kocięta
przez 7 lat ile tego rozdaliśmy łohoho. Piękny szary dachowiec. Bardzo inteligentna, rozmowna, wariatka. Dopieszczona na maksa, pozwalała mi w czwartki, które do dziś są tradycją i dniem urody czyścić sobie uszy pałeczką, podcinać pazury, robić sobie masaż, stroić się w kreacje wydziergane dla niej na drutach. Niestety prawdopodobnie jakiś debil się nudził i kotu przetrącił żebra. Zdechła w wyniki odwodnienia, a ostatecznie krwotoku wewnętrznego. Najgorsze jak co poród tak i na swoją śmierć mnie wołała, ale ja wolałam se pograć w grę... Było mi przykro jak w tej samej piwnicy gdzie znalazłam aure, znalazłam jej cielsko, takie nie miłe dejavu. Kizia osierociła dwa tygodniowe kocięta,
Pysie i Pusie. Wychowałam je na wpół z moją suką kamą, ktora z urojenia, że to jej dostała laktacji i je karmiła... Miałam fotki.... szkoda, że straciłam. Wielka suka i 2 kociaki. No ale nie bały się psów i jedną przetrącił pies wyciągając ją dosłownie przzez oczko mojej posesji, a druga sobie polazła do sąsiadów. Wrocila bez 2 prawych łap i trzeba było ją uśpić. Ona nie chciała umierać do teraz pamiętam jak się cała zapluła śliną i na 2 pozostałych łapach po metalowym blacie pełzała w moją stronę..W sumie własn ie ta pysia lubila sie rozpedzac i skakac na plecy mi. Ja pierdziele przysiegalam ze jej polamie te lapy i jej wykrakalam. Zmiarzona kosc miednicowa i dziura na wylot w tylnej, przednia rozerwana i wiszaca jak szmata oraz pozamieniane kosci miejscami. Wet mowil, ze owszem mozna sie bawic w operacje ale to bez sensu.
Po żałobie pojechałam do schronu i przygarnęłam
Safi, a krótko po niej pod domem znalazłam Pysie. Safi odwaliło na punkcie Pysi i była tak durna i agresywna, że musiałąm ją zdemować z parapetu kijem od szczotki, bo się bałam że na mnie skoczy. Okazało się, że nie była skerelizowana, jak zapewniał schorn więc urodzila 4 kocięta. Bati ( Big Angry Tiger), Mimi, Lili i coś tam jeszcze. Pysia nie wytrzymała z demo kotem i się wyprowadziła jak dorosła, a Safi oddałam w piździet bo to był zły kot. Zostawiłam po niej moją dresiare
Bati.
Była kocicą wagi ciężkiej. Warzyła lekko 7 kilo i uwielbiała atakować psy. Kiedy widziała, że już mam rzuty od mojego nałogowego grania w gre 38 h nieraz... kot mnie wręcz za kudły wyprowadzał jak spacer. Chodziła przy nodze jak pies i pilnowała czy idę. Nawet na busa mnie odprowadzała. Urodzila 5 kociąt. Byla zdziwiona, że w ogóle rodzi. W prima aprilis urodziła mi między nogami w łożku.
ale dostalam zjeby od matki za materac i za to, że jej pozwoliłam. Po Bati bardzo chcialam zostawic bialego kota o niebieskich oczach zwanego Wacikiem a drugiego Zmory zdechlaka nikt nie chcial. Wyjechalam na studia. Mierźiło mnie po pół roku, że jestem bez moich zwierząt. Okazało się, że bati się powiesila na oknie, a wacika ktoś ukradł. Zmora obecnie ma 11 lat. Na studiach mialam dwa półpersy ze schronu Syriusza i Ofelie, ale wspolokatorzy nagle po pol roku mieli zbiorowa alergie na koty, wiec oddalam je parze weterynarzy z krakowa. Potem bezzwierzyniec. taki smutny okres. Po powrocie ze studiów, holadndii, irlandii przygarnęłam sobie rudego wrednego
Oriona, którego zajumał mi mój byly. Debil maminsynek. W sumie kot nie ma źle, ale wkur.. byłam, Miałam jechać na sesję do wrocławia, a ja jak jechałam w wojarze to nie do jednego fotografa bo to bez sensu tylko od razu do kilku na tydzien. Obiecal mi ze sie zaopiekuje moim kotem, jak wrocilam okazalo sie, ze powiedzial swojej chorej na glowie mamusi, ze obiecalam im zostawic tego kota i to prezent ode mnie.
Z Tytusem i Ramzesem probowal podobnie zrobic
ale nie bylo uja... juz bylam cwansza. Tytusa i Ramzesa znalazlam na spacerze w sierpniu 2014. Se szlam i przylazly dwie czarne sieroty i lazly za mna jak psy za wlascicielka. Rozejzalam sie czy sa w okolicy jakies domy albo czlowiek, czy nikt ich nie szuka. Nie to nie, pod sweter i do domu. To są naprawde mądre chłopaki, karmi je cale moje osiedle. Sąsiad biznezmen daje im jakieś szynki po 50 zł za klilo. Były senator też je czymś raczy bo już ramzesik, czeka na niego o stałej porze jak na swojego pana przed jego bramą.
takie są. Koty całej ulicy. Czasem mnie Tytus wyprowadzi z równowagi swoim laniem na meble, ale jak 2 lata temu na drodze znalazłam czarnego rozjechanego kota, a wtedy się z tytusem mocno pokłóciliśmy, to prawie zawalu dostałam.