reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Szpital Uniwersytecki Kopernika - poród, położne, wasze wrażenia

To przyszła kolej na mnie z opowieścią.
Był czwartek 12 lipca jak wyladowałam na IP lekko przestraszona z podejrzeniem sączenia się wód. Po dokładnym badaniu wszystko co złe wykluczono i odesłano mnie do domu. Dodam jeszcze że wyszły mi wtedy konkretne skurcze na ktg i lekarka się dziwiła jak ich nie czuję:szok: Następnego dnia piątek trzynastego obudziłam się o 5 rano z bólem jak na miesiączkę. Pomyślalam, że w ciąży to normale i poszłam spać dalej. Koło godziny 10 znowu panika bo zaczełam krwawić. I tu powstało pytanie, czy to po wczorajszym badaniu, czy tez może coś się dzieje więc znowu jazda na IP. Pani doktor zbadała mnie i stwierdziła, że nic się nie dzieje ale jak już jestem to mam się położyć pod ktg. I tu zaskoczenie bo na wykresie prosta linia a ja mówię, ze mnie boli dokładnie co 7 minut. Pada decyzja o obserwacji na oddziale. Przebieram się i ide na górę, dostajemy z mężęm piekną salę porodową i tak sobie czekamy ja podpieta pod ktg a on obok mnie. Przychodzi położna bada mnie i mówi, że ne widzi aby coś się działo i wysyła męża do domu. My przygotowani na wiele godzin, a nawet kilka dni oczekiwania a tu za pół godziny przychodzi inna położna i mówi rozwarcie pięknie postepuje jeszcze dziś bedziecie rodzicami. My zaskoczeni bo ból dalej jak przy okresie a na ktg ani jednego skurczu nie widać. Po godzinie przychodzi do mnie położna i podaje mi oxytocynę. Broniłam sie jak mogłam, jednak było to konieczne bo rozwarcie się robiło, skurcze miałam coraz częsciej a ktg nic nie wskazywało. Dostałam najmniejszą dawkę a i tak rozpętało sie szaleństwo, akcja zaczeła przybierać na sile błyskawicznie. Skurcze na ktg wysokie az kartki brakowało. Jak już następnym razem przyszła położna pomyslałam, że poproszę gaz rozweselający. A co należy się to czemu by nie skorzystać. W odpowiedzi usłyszałam, że teraz to żaden gaz tylko rodzic będę a ona musi szybko przygotowac wszystko dla dzidziusia :-). Jest godzina 18.30 zbliżam się do finału, mamy obiecane że max 15 minut i bedzie po wszystkim. I wtedy zaczyna sie tragedia przychodzi oddziałowa i stwierdza że jeszcze jest czas i zabiera moja anielską ekipę. Ja już wiem o co chodzi i zerkam miłosiernie na zegarek az minie 19 i przyjdzie kolejna zmiana. W tym czasie dostaje takich bóli partych jakby mi dziecko samo miało wyskoczyć. Mąż biega prosi żeby ktos przyszedł bo to już. Ale co tam na nikim nie robi to wrażenia. Nareszcie jest upragniona 19.05 na sale wchodzi połozna z nowej zmiany. Szybko woła lekarza i mówi ze pieknie na 3 skurczu urodzę. Jest skurcz, 1, 2 zbliża sie 3 finałowy a ją woła koleżanka bo mówi jaki ma super przepis na sałatkę z ogórków. Ja słyszę "Pani sobie tu poprze a ja zaraz wrócę". Z mężem błagam zeby nie wychodziła bo przeciez na tym skurczu miałam urodzić! Zostaliśmy sami ja się strasznie zestresowałam i akcja zaczełą mi się wyciszać. Pięć minut później stoi obok mnie cała ekipa a mi sie skurcze skończyły. Mijają minuty a tu coraz wieksza cisza w moich skurczach. Podkrecaja mi oxytocynę dochodzą do dawki maxymalnej i dalej nic. Lekarz zaczyna wspominać o cesarce. To chyba to tak na mnie podziałało i ostatecznie z pomocą lekarza na półskurczu o 20.40 urodziła się nasza córeczka. Położyli mi ją na piersi ale szczeście nie trwało długo. Zaraz musiałam ją zostawić bo musiałam być przewieziona na salę operacyjną na łyżeczkowanie.
Podsumowanie jest takie, że najważniejsze to trafić na odpowiedni personel. Ta położna, która przyszła po 19 to najgorsze co mi się przytrafiło tamtego dnia. To co tu napisałam na jej temat, a dokładnie zamieściłam tylko jeden jej cytat to poczatek. To co się tam działo wiem tylko z mężęm i poważnie zastanawiamy się nad złożeniem skargi do Rzecznika Praw Pacjenta.
I tak to było w moim przypadku.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Seforka: Jak dobrze, że już poród mamy za sobą. Teraz tylko pozostaje nam się cieszyć naszymi pociechami. mój ma gorszy dzień i marudzi i krzyczy. Śpi po 10 minut i się budzi :( Masz rację, że chyba wszystko zależy od personelu na jaki się trafi. Jeśli faktycznie macie z mężem jakieś zastrzeżenia do kogokolwiek, to warto o tym poinformować odpowiedni organ. Po to w końcu jest. Niektóre położne i to jakby za karę pracowały, a inne - do rany przyłóż. Ja się nad pochwałą dla jednej położnej (tej, która doprowadziła do tego, że trafiłam na porodówkę) zastanawiałam, taką pisemna, oficjalną. Tylko co siądę przed komputerem, to maluch mi płakać zaczyna. I jeszcze muszę zdobyć jej nazwisko.
A czemu musieli Cię "łyżeczkować"? Nie wiem w jakich przypadkach tak robią, ale domyślam się, że gdy np. nie urodzisz całego łożyska, tak?
 
Cześć Dziewczyny,
u mnie też już "po". Urodziłam ponad tydzień temu przez cc. Postaram się niedługo opisać co i jak.
 
Witam się i ja, choć mocno "po czasie". Rodziłam na Kopernika. Tyle, ile pamiętam, opiszę, wspomogę się opisem męża. Wpadliśmy na porodówkę jak po ogień o 22.27 25 grudnia tamtego roku. Położne i lekarz spokój, bo to pierwsze, to nie ma się co spieszyć, usg, badanie i.... bieg.. bo 7cm rozwarcia. Biegiem na salę porodową, ja proszę, że chcemy rodzić razem, oni, że nie bardzo, bo zielone wody płodowe. Mąż też prosi o to samo. Przyszedł do nas lekarz, wyjaśnił, że on może się zgodzić na rodzinny, ale na tej sali ma więcej sprzętu, a dzidziuś może się dusić, zgodziliśmy się, rodziłam sama. Sama, ale z położną, wspaniałą kobietą, przychodziła, dawała wodę, stała przy mnie, jak bardzo bolało, dopingowała, chwaliła i ogólnie była świetna. Lekarz też co chwilę przychodził i pytał, jak się czuję. Wspaniale się mną zajęli i o 0.55 córa była na świecie. Potem zawołali do nas męża, żeby posiedział z nami te dwie godzinki. Potem na sali, owszem, warunki są, jakie są, ale opieka świetna. Inne położne od dzieci, inne od kobiet. Przychodzą, tłumaczą, pocieszają, daję się w rękaw wypłakać i wstrząsną, jak to konieczne. Pytają, czy dokarmić, czy pomóc rozkręcić laktację, dają odpocząć. Ja jestem bardzo zadowolona.

Miałam stamtąd lekarza, ale miał akurat wolne, więc byłam jakby "obca". A, i rodziłam 11 dni po terminie, wdzięczna jestem, że nie wywoływali na siłę, bo trzeba już i koniec
 
seforka- jestem przerażona Twoim opisem:baffled: Co prawda mam jeszcze trochę do porodu ale się obawiam rodzenia na Kopernika, tym bardziej że termin mi sie przesunął na Wigilie :-( To moja druga ciąża, ale pierwszą fatalnie wspominam (też Kopernik). Wody odeszły mi o 2 w nocy potem 19 godzin porodu, podłączona cały czas byłam do oxy, a rozwarcie tylko 3cm. Jak na ktg wyszło, ze dziecko przydusza się zaczęłam domagać się cesarki, bo mi dziecko uduszą. Dopiero po moich krzykach i wrzaskach w trybie pilnym zawieźli mnie na blok. Na znieczulenie miejscowe było za późno, więc dostałam ogólne. Dziecko w ostatniej chwili wyjęli, 2x owinięte pępowiną wokół szyi i 1x wokół brzuszka. Teraz mam lekarza z Kopernika (Artur Ludwin) ale jak go nie będzie to też będę "obcą". Było to 6 lat temu, napewno się dużo zmieniło.
Dziewczyny czy rodząc jeszcze raz byłby to Kopernik????
 
aga35. ja rodziłam 16 lipca i choć poród nie był ani szybki ani łatwy - jeśli zdecydujemy się na 2 dziecko to na pewno urodzę je w klinice przy kopernika.
acha - i jak rodziłam mój lekarz pracujący na kopernika był na urlopie. i wcale nie czułam się przez to jak "obca". świetnie się mną wszyscy zajęli. głowa do góry, nie martw się na zapas, na pewno wszystko będzie dobrze:)
 
A ja sie bede zastanawiala jak bede w ciazy jaki szpital wybrac. Gdyby na klinice byla mozliwosc oplacenia wlasnej poloznej to byloby super bo do reszty zastrzezen nie mam. Moze mala uwaga co do ilosci osob na salach poporodowych ale po remoncie powinno byc duzo lepiej.
 
reklama
Dziewczynki, a kiedy kończy się remont na Kopernika (na porodówce)?
I jeszcze jedno można dać położnej kasę żeby została/była przy porodzie?
 
Do góry