Anik - rozumiem co masz na myśli, problem w tym, że do porozumienia trzeba obu stron.
A moi teściowie po prostu uciekają i nie stać ich na to, żeby usiąść z nami do wigilijnego stołu, mimo, że chcieliśmy żeby do nas przyszli. Stać ich jedynie na przykre i ironiczne zaczepki słowne przez telefon, czy w przypadkowych spotkaniach - żałosne. Oni mają też bardzo ironiczny stosunek do wszystkiego i wszystkich, którzy żyją inaczej niż oni, do wiary, religii, gustów i przekonań również - bardzo przykro wyśmiewają się z takich rzeczy i z ludzi. Skłóceni są ze wszystkimi, w tym z rodziną, bo generalnie ludzie nie tolerują takich ironicznych czy złośliwych tekstów i nikt nie ma przyjemności przebywania z nimi. Ja potrafię być bardzo złośliwa i powiedzieć naprawdę przykre rzeczy - to żadna sztuka - nie robię tego jednak i brzydzę się takim zachowaniem, nie daję się też sprowokować. Taka złośliwość jest po prostu oznaką głębokich kompleksów i frustracji, nie ma też nic wspólnego z inteligencją!!!! oznaką inteligencji jest dla mnie raczej dowcip niż złośliwe dogryzanie. O dowcipie moi teściowie raczej mają mgliste pojęcie - no chyba, że ktoś jest gruby, brzydki, czy brzydko ubrany - to zabawę mają przednią.
Czasami strasznie jednak kusi mnie, żeby im im coś tak strasznie odpalić, żeby zorientowali się, że żadną sztuka jest bycie złośliwym i ironicznym. Na razie jednak nie dałam się sprowokować ...
Mam ich jednak za bardzo ograniczonych i zaślepionych ludzi i bynajmniej nie chodzi mi o intelekt czy wykształcenie ...........
acha i jeszcze: dla nich jest to niepojęte, że śmiemy z mężem stanowić odrębną rodzinę (sami jednak traktują swoich rodziców jak śmieci i przedmioty, w sposób bardzo upokarzający).
a co do chrzcin - ja chyba zrobię w domu, bo mamy baaardzo duży stół, a gotowanie nie jest dla mnie problemem.