- Dołączył(a)
- 9 Lipiec 2012
- Postów
- 5
Poroniłam w środę,nawet nie wiedziałam,że to poronienie.Niecałe dwa tyg wcześniej dowiedziałam się,że jestem w ciązy.Nie byłam na to gotowa teraz,chciałam mieć drugie dziecko dopiero po 30-tce,albo wcale.Ale stało się teraz,miałabyć dziewczynka-tak chcielismy.Mamy synka 3latka,dla niego rodzeństwo to dobre rozwiązanie,bo byc jedynakiem to nie dobra rzecz.Od samego początku czułam się źle,nie to co z synem-pełna energii,od początku wielki apetyt.Teraz było mi niedobrze,nawet od samej wody.Prawie nic nie jadłam,zmuszałam sie do jedzenia buraków,bo to witaminy.Jadłam jedem mały posiłek.Na róznych stronach wyszukiwałam wózki,łożeczka,szukałam ciuchów ciążowych.Cała rodzina juz wiedziała.Mama bardzo sie cieszyła,zaczeła juz kupywać ciuszki.Brat z siostrą chcieli zostac chcrzestnymi,nawet nie musiałam prosić.Mama obiecała,ze jak dziecko się urodzi to przyjedzie.Szukalismy z mężem wiekszego mieszkania.Wszystko toczyło się juz wokół tego dziecka.Ja chociaż tak bardzo nie chciałam mieć drugiego d myślałam sobie,że chyba tak ma byc.Może będę miała swoja córeczkę,z która kiedys razem bedziemy chodzic na zakupy.W środę kładąc się spać myślałam jakby to dziecko wyglądało,wyobrażałam sobie jak chodzę z wózkiem.
Dla każdej kobiety,która chce,czy nie chce i straci to dziecko jest to trudne.Ja siebie obwiniam,bo może to przeze mnie,że nic nie jadłam,ale gdybym wiedziała,ze to przez to,to bym się zmuszała do wszystkiego.
Rodzina dzwoni ,chcą o tym rozmawiac,pocieszać,ale ja nie mam siły z nikim gadać,wolę pisać.Jak mąż idzie do pracy,to siedzę w domu i ryczę.A prawie codziennie słyszę płacz małego dziecka,a tu małych dzieci nie ma.
Syn nie bbyłby sam i w końcu miał sie z kim bawić.Mąż był taki szczęsliwy,codziennie przychodził wesoły z pracy.
Dla każdej kobiety,która chce,czy nie chce i straci to dziecko jest to trudne.Ja siebie obwiniam,bo może to przeze mnie,że nic nie jadłam,ale gdybym wiedziała,ze to przez to,to bym się zmuszała do wszystkiego.
Rodzina dzwoni ,chcą o tym rozmawiac,pocieszać,ale ja nie mam siły z nikim gadać,wolę pisać.Jak mąż idzie do pracy,to siedzę w domu i ryczę.A prawie codziennie słyszę płacz małego dziecka,a tu małych dzieci nie ma.
Syn nie bbyłby sam i w końcu miał sie z kim bawić.Mąż był taki szczęsliwy,codziennie przychodził wesoły z pracy.