@kate_p7 a może ta, co się "normalnie" zachowuje ma zaburzenia integracji sensorycznej. To czasem wygląda jak ZA, czy ADHD, ale nie musi tym być. Tak czy inaczej zajęcia pozwolą jej się wyszumiec i zmęczyć, a to może pomóc w zasypianiu.
Pytasz o sen małych dzieci. Moje takie małe też nie były zainteresowane bajkami. Stąd baranek Evan. Nie jestem za białym szumem. Wolę łagodząca muzykę. A baranek ma nagrane bicie prawdziwego serca połączone z deszczem, muzyka z harfy itp. ja wybrałam z harfa. Skoro mojego męża powaliło po 5 min (a on taki skóry do spania nie jest) to stwierdziłam, że i na dzieci zadziała. Tylko moje maluchy słuchają baranka od okresu prenatalnego. Potem dorzucilam kołysanki. U nas baranek był z nami w szpitalu, wszędzie z nami jeździ.
Sen moich dzieci stałe ewoluuje. Ciągle na nowo uczymy się nowych sposobow.
@ZielonaMamma o sen dzieci troszczymy się od początku. Gdyby to zależało od mojego dziecka, to ono by w ogóle mogło nie spać. Miałam odmienne zdanie. I choć na początku trochę kładłam dziecko na siłę, to zależało mi na tym, by spało. Z córką było inaczej... Wszystko. Choć o sen też się troszczylam. Tylko ona jest z takich, co za Chiny ludowe w kaszę sobie dmuchnac nie dadzą. To ciężki kaliber. Zresztą synek nie lepszy. Oczywiście mają to po mamusi
Więc pracowaliśmy z mężem od powrotu do domu. Chciałam, by moje dzieci już o 19 spały, no, góra p 20. Stworzyliśmy wieczorny rytuał, kolacja, kąpiel i nyny. Kiedy dziecko małe, to pokolyszesz chwilę na rękach i śpi. Nigdy nie kolysalam mocno. Raczej to był naturalny ruch jak w brzuchu. Na rękach dziecko przytulone i chodzenie po mieszkaniu, a raczej po pokoju, przy zgaszonym świetle, lub małej lampce... Z barankiem. Jak synek miał 6 miesięcy to mąż uczył go zasypiania w łóżeczku. Wkładał go i czekał, aż się wyciszyć. Dziecko samo się tego musi nauczyć. Trzeba cierpliwości i czasu. Początkowo zajmowało to ok 1,5h. Z czasem coraz krócej. Synek nauczył się, że może się zatrzymać, że nie musi być w ciągłym ruchu. Że może poleżeć i odpocząć. Sama uczyłam go, że sen jest potrzebny, by wypocząć i nabrał sił na odkrywanie go, jak się obudzi. Tak mu to tłumaczyłam jak był jeszcze malutki. To do niego przemawiało. Zawsze kończyliśmy wszystkie rodzinne imprezy wcześniej, bo nasze dzieci szły spać. Byliśmy w tym konsekwentni. Mimo iż bliscy nas wciąż nie rozumieją. To był proces. Uczyłam dzieci, że mogą się położyć i nie robić nic. Że to może być przyjemne. Jak była trudność z bodźcami, to dogniatalam ciało, takie uciski na wszystkich częściach ciała. Tak jakby chciało się wynieść w materac, albo ściskać po kolei ręce, nogi, brzuch, itd. Podobny efekt daje masaż szantala. To zwyczajnie działanie na propiocepcje, która wycisza. W pokoju jest zawsze nastrój. Panuje półmrok, nie ma rozpraszaczy. Jak trzeba było, to gasiłam zupelnie światło. Po prostu podazalam za dzieckiem. W ciągu dnia było dużo spacerów, rehabilitację, ćwiczenia, więc dzieci były odpowiednio zmęczone. Od 16 nie było już ostrych zabaw. Dzieci miały wolniejszy i spokojny czas, by przetrawily emocje, nowości, dostarczone bodźce. O 18 kolacja, po niej kąpiel, a potem od razu do łóżka. I nie było wychodzenia aż zasnęły. Nie ważne ile to trwało. To było dla mnie ważne, bo potrzebowałam odpocząć. A syn często się budził. No i chyba najważniejsze, że my długo spaliśmy razem w sypialni. Najpierw łóżeczka niemowlęce, potem łóżka dziecięce, ale mieli nas pod ręką. Dopiero jak synek miał 4 lata to przeprowadziliśmy ich do ich pokoju. Mimo to, wciąż lądują co jakiś czas w naszym łóżku. Oni wiedzą, że zawsze mogą przyjść. Może dlatego tak dobrze śpią.