reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wasza wizja nowego związku i marzenia o nim ...

Devil, zamiar miałeś na pewno dobry :) Historia, którą opowiedziałeś jest bardzo ciekawa, ale jaki sens jest pisać o czymś, co nie istnieje :) Chodzi mi o sytuację, gdy ktoś rejestruje się na danym forum, bo szuka tam podobnych ludzi, z podobnymi problemami. A akurat samotne rodzicielstwo ma to do siebie, że za jego plecami gnieżdżą się nieudane związki, porażki, strach o przyszłość i często brak wiary, że jeszcze może być dobrze.
Marzenia o związku? Powiem Ci jaki był mój związek, kiedy jeszcze było dobrze - bylismy partnerami. Dużo nas łączyło. Wspólne wyprawy, koncerty, zabawa, zarąbisty seks, cieszenie się małymi i dużymi rzeczami, rozmowy, wspólne rozwiązywanie problemów i wsparcie. Myślałam "To jest to! Jestem z człowiekiem, którego kocham ja i moje dziecko, który kocha nas oboje i do tego jesteśmy przyjaciółmi. Budujemy ten związek mimo, iż oboje jesteśmy po przejściach" .... I to był taki właśnie wymarzony związek. Szkoda, że krótko, bo kiedy najbardziej potrzebowałam wsparcia nagle zaczęłam zostawać sama. I powoli, ktrok po kroku się rozpadło.
Marzę o takim prawdziwym związku, jak każdy z nas zapewne. Ale to jest akurat temat, w którym trudno o radosną wymianę zdań, gdy wiara została podeptana przez kogoś bardzo bliskiego. Marzenia każdy ma, ale wiarę ciężko czasami odbudować.
 
reklama
C
Pokochałam kogoś, kogo znałam od lat. I on mówił, że czuje to samo. Długo byliśmy razem, wiele obiecywał i sprawiał, że ja ślepo we wszystko wierzyłam. Ciągle czekałam, aż w końcu zbliży się do mojego dziecka, bo ciągle powtarzał, jakie jest mądre, cudowne i jak mu zależy. A Młody uwielbiał go ponad wszystko i stawiał Zawsze za wzór. No niestety. Okazało się, że dopóki miałam pieniądze było pięknie i była sielanka. Potem zaczęły się problemy i on nie tyle uciekł, co wyprowadził się mówiąc że tak będzie mi łatwiej. Przez długi czas jeszcze byliśmy razem - ja ciągle na niego czekałam, on ciągle miał powód żeby pozostawać u rodziców. Tęskniłam, płakałam, miałam wyrzuty sumienia, że odciągam go od ważnych dla niego spraw chcąc, żeby więcej czasu spędzał w domu. Miałam zwykłe wymagania kobiety, która kocha mężczyznę. Chciałam żeby był.
Ale to było za trudne - odpowiedzialność. Spotkania z kolegami były dużo łatwiejsze.... i nie tylko z kolegami. Ciągle był ze mną, ciągle zapewniał, że mnie kocha i chce spędzić ze mną starość ... nawet tydzień przed odejściem. Wystarczyło jedno moje słowo, rzucone z bezsilności, i od razu, z miejsca się wyprowadził, manipulując tak, że to ja miałam poczucie winy, że wszystko spieprzyłam...... Była już wtedy inna, o ponad dziesięć lat od nas młodsza kobieta (?) - atrakcyjna dwudziestolatka z pieniędzmi i lubiąca się bawić.
Moje uczucia się nie liczyły, odrzucone dziecko też. Teraz próbuję się podnieść, ale nie jest łatwo. Jest cholernie trudno.

To oczywiście tak pokrótce, bo trudno opisać kilka lat związku. Bardzo wierzyłam w tą miłość i ten związek. Pewnie, że marzę o kimś bliskim. Marzę o miłości. Ale patrzenie, jak moje dziecko się przywiązuje, a potem zostaje bez słowa odrzucone i cierpi ... nie wiem, czy potrafiłabym jeszcze raz komukolwiek zaufać. Tym bardziej, że przed Nim też próbowałam, bezskutecznie. Też przestawałam wierzyć i nagle pojawił się On, książę z bajki. Wszyscy powtarzali, że jeszcze spotkam miłość, że przyjdzie mój czas i wydawało się, ze nadszedł. Nie chciałam, ale zaufałam. Byłam szczęśliwa ... byliśmy szczęśliwi ..... Tylko książę zamiast uwolnić mnie z zamknięcia, strącił mnie ze szczytu wieży. I to nie samą. A potem zniknął.
Jak długo trzeba z kimś być, by mu w pełni zaufać? Jak widać kilka lat to wciąż za mało. A strach o dziecko nie pozwoli pozbyć się lęków i podejrzeń. Oczywiście wyjątki się zdarzają. Ale właśnie - są wyjątkami.

bastet wypisz wymaluj moja historia :(
 
Przykro mi Kochana, ale w sumie ... lepiej trochę pocierpieć, niż męczyć się całe życie :) A kiedyś .... zawsze jest szansa na zmianę, tylko trzeba bardzo dużo czasu, aby móc znowu zacząć wierzyc.
Dlatego napisałam, Devil, że temat fajny, ale pewnie większość z nas jeszcze (!) nie potrafi i temat jeszcze (!) nie będzie wesoły :*
 
Hmm a waszym zadniem lepiej jest się rozglądać i kogoś szukać , nie bać sie wchodzić w nowe związki chociaż żeby spróbować czy czekać aż sam ktoś sie znajdzie ?


Napisane na iPhone w aplikacji Forum BabyBoom
 
Do góry