Cześć! Nie umiera wątek tylko dojrzewa ;-)).Temat jest trudny i sliski.Czasem ma się chęć powiedziec coś,co się czuje ale zabolałoby to drugą stronę.Wiesz Kindzia,ja mam tak w rodzinie.Moja siostrzenica jest z tej drugiej strony,tak jak ty. Ja szczerze mówię,nie mogę z nią dyskutować.Wiem,że była żona jej aktualnego to żadne cudo,mądrością życiową nie grzeszy.No ale w takim razie do jasnej anielki po co on jej zrobił dwoje dzieci? Mało tego,to co mnie u nich w...wia najbardziej to pewien podział.Jest "lepszy " i "gorszy syn" No bo lepszy to ten,z którym nie ma problemow.Ten,który natychmiast bardziej polubił sswoją nową macochę(zaraz na samym początku po poznaniu jej) a drugi starszy się stawiał..No to spójrzmy na to z drugiej strony.,Kindzia,wyobrax sobie ,że masz dziecko,z tym facetem co teraz.Jest superowsko.Ale coś zdycha,nie ważne już czemu ale się sypie,facet ma nową kobietę.Tobie serce pęka,a twoje ukochane dziecko,twoja jedyna ostoja i cel w życiu rzuca się jaikiejś lasce na szyję????????? Ja tego małego rozumiem,chce mieć stabilizację,pewnośći spokój.Chce mieć najlepiej jak si,ę da w takiej sytuacji.Nawet odtrącając brata.Żeby nie mieć konkurencji tworzy sytuacje,gdzie tamten zawsze wychodzi na złego.Mały jest zdolniacha,gra na gitarze i chwali się przed wszystkimi,jest miluśki....starszy ma problemy z nauką,moim zdaniem to dyslekcja ale w wersji niemieckiej,bo tam mieszkają.Ma nerwicę.No ale,że jest be....bo nie akceptuje tak nowej mamy to wszyscy z niego robią krnąbrnego bachora. A on tylko jest LOJALNY. Musi na noc wrócić do mamy która jest wściekla na wszystko,mimo,że też ma nowy uklad.ale jej dom będzie biedniejszy i ogólnie jest tam kijowo.Co ma jej powiedzieć? Że tam jest fajniej? A mały? Dla mnie jest zwyczajnie slaby i sprzedajny.....odda wszystko za dom. Nie mowcie mi,że da się oszczędzić dzieci. Fakt,ja nie popieram złośliwego demolowania domu macochy.A;le..............najpierw dojść do tego....czemu to robi.Potem spróbować dojść do dziecka.One naprawdę są biedne w tym. A ja tam chromolę zasady.Jak bym zobaczyła,że w dziecku siedzi złość to bym razem z nim chyba rozwalila pół kuchni.Idź i pogadaj,powiedz,że wiesz że jest beznadzieja.Że ma prawo do różnych rzeczy tylko po co? Za jakiś czas będą dorosłe,pójdą swoją drogą i najważniejsze utrzymać kontakt z nimi.Powiedz,że nie masz pomysłu na to żeby naprawić świat,ale razem można znaleźć metodę żeby go sobie umilić. Ja bym była wrednym dzieckiem,wiem o tym ;-)) A mimo wszystko moje dzieci dały radę.No własnie,są na feriach z moim ex i jego nową rodziną a ja mam luzy. I o to biega.Nie muszę ich kochać ale muszę mieć z tego cos dla siebie.Skoro dzieci lubią z nimi bywać to ja mam mniej obowiązków,ostatnio nawet tatus polazł na wywiadowkę.Ale jaja!!!! najpierw musialam go uświadomić,do jakiej szkoły córcia chodzi!
A jaki był groźny po wszystkim,mieli rozmowę o ocenach....hahaha. I przy okazji kazalam mu usprawiedliwić nieobecność w szkole coreczki bo tauś odwiózł je po spotkaniu koło północy i dziecko zanim poszło spać,to w sumie była godzina prawie druga i nie wstało rano do szkoły.A co ja się mam złościć? Zarządzilasm,że nextime jak się zasiedzą,to znaczy po godz.22 nie wpuszczam do domu.Ma je sobie zostawić do rana i rano odwieźć na zajęcia i już.Ja się mam szarpać z nieprzytomnymi dziećmi?
Ale.wracając do tenmatu....nie każę dzieciom kochać brata,tzn.wiem że to ich problem.Są trochę zazdrosne.A poza tym nigdy nie lubiły małych dzieci.Toż nie zmuszę ich do zmainy tylko dlatego,że ich tatuś nie brał pod uwagę,że mu się przytrafi coś jeszcze małego;-))
To jest jeden dom a tu drugi.Każdy ma swoje tradycje,rytm życia.W domu moje książęce mości nie są idealni więc trudno się spodziewać,że tam są święci.Ani na cudze ani na własne Bóg nie dał gwarancji,że będą sympatyczne,miłe,grzeczne,że będą sprzątać i wyslawiać się na poziomie.Że nie wpadną w zle towarzystwo,że nie zrobią z nas dziadków zanim skończą średnią szkołę. A dużo trudniej jest z edzieckiem nie swoim,bo mamy do niego jeszcze pewne,głębokio tłumione uczucie...i daję słowo że tak jest.dziecko jest symbolem,że mój facet kogoś kochał, namacalnym dowodem miłości,z matką tego dziecka przeszedł chwile jakich ze mną nie...oj,jest zawirowań tyle,tyle emocji.Kobity! Mam swoje zasady i trudno.No ...mój facet nie miał żony.Dla mnie to ważne,że nawet nie mam cienia wątpliwości,że to nie moja zasługa,że jego dziecko jest tylko z matką.
Ale dziś namąciłam.....za to może troszkę rozruszam temat....co?