Dziś jestem w domku...choć planowałam to dopiero jutro...ale tak się stało....
Miałam dziś znowu nieplanowaną wizytę u mojego ginka....a to z powodu plamienia...znowu się przestraszyłam ale obiecałam sobie ,że nie będę panikować...szybko telefon do ginka...opis co jest grane i spotkanie o 16:30...a byłam u rodziców...szybko w samochodzić...dobrze ,że to tylko 40 km.....
Troszkę się bałam....Olek się śmieje ,że ginek to się tak napaczy na moją cipcie ,że będzie miał mnie dosyć...ale taka jego praca
Zaczął mnie badać i stwierdził ,że to plamienie nie jest z macicy tylko z szyjki....kamień spadł mi z serduszka i Olkowi też....z dzidzią jest wszystko dobrze...ale ta nadżerka to istny koszmar....sprawia Nam tyle kłopotów i psuje tyle nerwów....szkoda gadać...jestem zła....
Ale najważniejsze ,że dzidzia ma się dobrze.....dostałam kolejne lekarstwo..aby nie doszło do zakażenia płodu bo wtedy miałabym kłopoty....Opowiadał mi historię ,że też miał taką pacjentkę jak ja...do 14 tygodnia miała takie kłopoty ciąża zagrożona...a teraz jest w 33 tygodniu i wszystko jest doskonale...
Jutro idę rano na badania a potem wsiadam w autobusik i jadę do rodziców...bo Olek idzie do pracy i przyjedzie dopiero w czwartek....a ja jutro może pójdę na jakieś zakupki...bo nie mieszcze się już prawie w żadne spodnie....dziś chodziłam po mieście w jeansach z rospiętym rozporkiem...ale wstyd
Także szybują się poważne zakupki....
Ogólmie mam się dobrze...tylko czasem mam wstręt do jedzenia...robi mi się niedobrze i nie mogę jeść....
Co do brzunia...to rośnie jak na drożdżach...jest coraz większy i wygląda ślicznie....
Dziś miałam sen ,że urodziłam dzidzię...to była malutka dziewczynka i miała takie duże niebieskie oczka....taki milusi sen
Jutro idę na badania..dziś zakupiłam sobie pojemniczek na siusiu i jutro pobranie krwi...brrr