justyna800717
Mama Mateuszka 6.09.07.
Ach, co do lekarzy to szkoda gadać. Jak nie masz znajomego to ciężko jest. Ja się cieszę,że mam chociaż znajomego farmaceutę. I mam namiar na dobrego pediatrę. Co prawda prywatnie,chyba,że jest na dyżurze na pogotowiu.
A jeśli chodzi o uwagi innych co do żywienia i sposobu wychowania mojego dziecka to staram się mieć to gdzieś,ale oczywiście irytuje mnie to jak cholera,bo chyba ja lepiej wiem,co jest dobre dla mojego dziecka. Widzisz Majandra jakbyś pogadala z tymi super mamami na temat żywienia dziecka i porównała na końcu kto lepiej, mądrzej żywi dziecko to głupie pindy obraziłyby się. Ja przyznaję się bez bicia daję Mateuszowi za dużo słodkiego,bo w ciągu tygodnia dostaje Danio, Monte i dużego Danonka. Jak jesteśmy u kogoś i są ciacha to też dostanie. Staram się nie dawać czekolady. Soki też pije dosładzane,bo nie wierzę,że to cukry naturalne,czyli z owoców
A jeśli chodzi o uwagi innych co do żywienia i sposobu wychowania mojego dziecka to staram się mieć to gdzieś,ale oczywiście irytuje mnie to jak cholera,bo chyba ja lepiej wiem,co jest dobre dla mojego dziecka. Widzisz Majandra jakbyś pogadala z tymi super mamami na temat żywienia dziecka i porównała na końcu kto lepiej, mądrzej żywi dziecko to głupie pindy obraziłyby się. Ja przyznaję się bez bicia daję Mateuszowi za dużo słodkiego,bo w ciągu tygodnia dostaje Danio, Monte i dużego Danonka. Jak jesteśmy u kogoś i są ciacha to też dostanie. Staram się nie dawać czekolady. Soki też pije dosładzane,bo nie wierzę,że to cukry naturalne,czyli z owoców

Swoją drogą ciekawa jestem co mój małżon powiedziałby tej pani
) i jak zje coś słodkiego to już w ogóle nic nie zje i to jest chyba jedyny argument który skutkuje
Już raz się jedna na mnie obraziła jak zwróciłam jej uwagę (nie złośliwie tylko w formie rady), żeby nie przytulała od razu dziecka jak zacznie płakać, bo nie dostało tego co chciało. Od tamtej pory widujemy się przypadkiem. No cóż, każdy ma swoje metody, jednych one drażnią, ale przecież nic na to nie poradzimy. Ja już się nie wtrącam, nie odzywam. Już mi się nudzi też tłumaczenie np. dlaczego nie daję wędliny. Dla mnie pytanie retoryczne. Przecież dużo się o tym mówi, więc po co pytać. Wiadomo co siedzi w wędlinie. Zaraz pada tekst, że przecież nie uchronię dziecka od wędliny i słodyczy. Oczywiście, że nie. Zdaję sobie z tego sprawę. Naiwna nie jestem. Zależy mi po prostu na tym, aby Maciek miał dobry start, dobre podłoże, aby miał dobrze wypracowane naywki żywieniowe. Nie znaczy to, że będę zabraniać mu zjeść ciastko czy ser żółty. Chodzi o to, żeby umiał wybrać, żeby wiedział co lepsze. 
A mój biedny Maciuś ode mnie grahamkę


;-)