Tygrysku - faktycznie masz nie lekko. Ja mam nieduże mieszkanko, ale ciężko jest wyjąć odkurzacz, czy schylić się jak coś upadnie. Wyluzuj troszkę, sprzątaj nieco rzadziej, trudno, od odrobiny brudu jeszcze nikt nie umarł.
reklama
uleeczka
Wrześniowe mamy'07 Wrześniowe mamy'06
- Dołączył(a)
- 2 Listopad 2006
- Postów
- 266
ja to codziennie odkurzam zmywam podloge i nwet zaczelam szorowac dywany gotuje zmywam naczynia wszystko na mojej glowie i do tego zajmuje sie 11 msc coreczka i jakos daje rade chociaz czasem plecy i brzuszek daja znac ze za duzo sie przesilam:-(
Dostałam sms od Majandra zatrzymali ją w szpitalu na obserwacji ciśnienie nadal wysokie.
Majandra trzymamy kciuki żeby leki szybko pomogły wracaj do nasz szybko:-).
A ja dzisiaj byłam u lekarza i mój synuś waży 1640 i wszystko jest ok nadal mam brać fenoterol do końca 35 tygodnia. Mały ułożony główka w dół dość nisko dlatego czuje to napieranie, szyjka się skróciła ale naszczęście zamknięta pozdrawiam. Termin porodu wg Om 27.09 a wg USG 26.09 a kiedy maluszek zechce wyjść to się jeszcze zobaczy.
Majandra trzymamy kciuki żeby leki szybko pomogły wracaj do nasz szybko:-).
A ja dzisiaj byłam u lekarza i mój synuś waży 1640 i wszystko jest ok nadal mam brać fenoterol do końca 35 tygodnia. Mały ułożony główka w dół dość nisko dlatego czuje to napieranie, szyjka się skróciła ale naszczęście zamknięta pozdrawiam. Termin porodu wg Om 27.09 a wg USG 26.09 a kiedy maluszek zechce wyjść to się jeszcze zobaczy.
Witam Witam z wieczora. Widzę temat kiedy się postaraliśmy na topie.Ja wiem dokładnie kiedy to sie stało Sylwester 31 grudnia się staraliśmy. Więc nie ma co sobie głowy zawracać jakimiś obliczeniami od miesiączki i czy usg. 38 tygodni od zapłodnienia to 23 wrzesień i tak powinna malutka wyjąć no może ewentualnie 1-2 dni później.Staraliśmy się 3 miesiące. A tak właściwie to nie wiem czy sie staraliśmy niby tak ale nie jak wyjdzie to będzie niespodzianka. No i wyszła. Bo listopad i grudzień miałam dość nerwowy i w związku z powyższym myślałam że to opóźnienie
. A tu niespodzianka. Przed zajściem też brałam tabletki ale odstawiłam jakoś 6 miesięcy przed zajściem.lekarz poradziła żeby przez3 miesiące po odstawieniu raczej sie usilnie nie starać bo jest duże prawdopodobieństwo ciąży mnogiej. Bliźniaki to by nie było tak źle no ale trojaczki. Moja sąsiadka na osiedlu ma. 2 chłopców i dziewczynkę. Szkoda bo zawsze któreś podrzucone babci mamusia ma przecież tylko 2 ręce no i dwóch wózków a wiadomo dziwczynka jako bonus ma pojedynkę to się nie da prowadzić.
A propo ciśnienia to ja od początku u gina mam wysokie albo prawie nie mierzalne. Ale widać odrazu że jestem zestresowana bo tętno w granicach 100 nawet przy podwyższonym ciśnieniu nie powinno występować. Od początku mam w domu ciśnieniomierz i mierzę. Ostatnio tylko mnie połozna u gina zirytowała . że niby może mam popsuty ten ciśnieniomierz bo jej znajomy tez mierzył mierzył i miał ok a głowa go bolała i bolała i u lekarza jak mu wkońcu zaczeli mierzyc to wyszło e ma ciśnieniomierz zepsuty. To się jeszcze bardziej wkurzyłam. I odpyskowałam że bez obaw ja w domu mam dwa ciśnieniomierze i chyba takiej mozliwości że dwa daja złe odczyty to chyba nie ma. A tak naprawdę to mam w domu 2 i to innego rodzaju i innej firmy. Chwilowo mieszkamy u rodziców i tato ma swój i ja mam swój i się wymieniamy tak na wszelki wypadek.
A propo sprzątania to ja prawie nic nie robie. Zreszta mi nie daja - moja mama oczywiscie.jak wspomniałam mieszkamy teraz z meżem u moich rodziców bo czekamy na mieszkanko, które niestety odbierzemy juz po narodzinach malutkiej. No ale wkońcu maleństwo musi miec swój kąt. tak stwierdziłam i z 2 pokojowego przeniesiemy sie teraz na 3 pokojowe mieszkanko.
Ojojoj ale sie rozpisałam. Mam nadzieje że was nie zanudziłam. jutro mam wizyte u gina. Trzymajcie kciuki. Ide mierzyc cisnienie bo zawsze mnie pyta jaki było wieczorm przed wizytą i rano w dniu wizyty. To pa. Dobrej nocki życze

A propo ciśnienia to ja od początku u gina mam wysokie albo prawie nie mierzalne. Ale widać odrazu że jestem zestresowana bo tętno w granicach 100 nawet przy podwyższonym ciśnieniu nie powinno występować. Od początku mam w domu ciśnieniomierz i mierzę. Ostatnio tylko mnie połozna u gina zirytowała . że niby może mam popsuty ten ciśnieniomierz bo jej znajomy tez mierzył mierzył i miał ok a głowa go bolała i bolała i u lekarza jak mu wkońcu zaczeli mierzyc to wyszło e ma ciśnieniomierz zepsuty. To się jeszcze bardziej wkurzyłam. I odpyskowałam że bez obaw ja w domu mam dwa ciśnieniomierze i chyba takiej mozliwości że dwa daja złe odczyty to chyba nie ma. A tak naprawdę to mam w domu 2 i to innego rodzaju i innej firmy. Chwilowo mieszkamy u rodziców i tato ma swój i ja mam swój i się wymieniamy tak na wszelki wypadek.
A propo sprzątania to ja prawie nic nie robie. Zreszta mi nie daja - moja mama oczywiscie.jak wspomniałam mieszkamy teraz z meżem u moich rodziców bo czekamy na mieszkanko, które niestety odbierzemy juz po narodzinach malutkiej. No ale wkońcu maleństwo musi miec swój kąt. tak stwierdziłam i z 2 pokojowego przeniesiemy sie teraz na 3 pokojowe mieszkanko.
Ojojoj ale sie rozpisałam. Mam nadzieje że was nie zanudziłam. jutro mam wizyte u gina. Trzymajcie kciuki. Ide mierzyc cisnienie bo zawsze mnie pyta jaki było wieczorm przed wizytą i rano w dniu wizyty. To pa. Dobrej nocki życze
tygrysek3108
Wrześniowe mamy'07
uleczka u mnie cały dom na mojej głowie i dlatego psycha mi już wysiada i sił czasem też brakuje a 11 miesięczna dzidzia nienabrudzi tyle co niesforny 4 latek z psem i kotami, do tego 4 pralki prania w tygodniu no czaem 2,3 i fakt że zaczełam tęsknic za pracą tzn za ludźmi bo wtedy każdy dzień cho troszkę był inny a teraz ciągle to samo ogród, sadzik domek szymuś,lepiej się też czułam jak mały chodził do przedszkola bo się wyhasał z dziecmi itaki wyciszony w domku siedział a teraz to mi na głowe wchodzi chce sie wygłupiac tak jak wtedy kiedy niebyłam w ciąży niby rozumie że mam dzidzie w brzuszku i ze to będzie jego siostra całuje przytulasie ale czasem jak z bańki zasadzi to tchu brak, ale nic byle jeszcze te 4 tygodnie prześmigac jak bóg da to może tylko 2 i będę heapy.
Witam.
Majadnra-wracaj do nas szybko! Mam nadzieję,że nie będa Cie długo trzymać w tym szpitalu..
U mnie z wyliczeniem terminu też nie ma problemu, bo wiem,że w ciążę zaszłam 25 grudnia, raz sobie z mężem zaryzykowalismy i już..powstał Mateushek
. Więc termin mi wypada dokładnie na 18 września,chociaz wg OM liczonej z 28-dniowego cyklu wypada na 12 września i tak uważa mój lekarz, natomiast z USG na 15, ale ja myślę,że to będzie jednak koło 18, Lili się urodziła dokładnie w terminie liczonym przeze mnie, wg mojego 34-dniowego cyklu, chociaż wg 28-dniowego i OM miałam termin na 15 marca (Lili się urodziła 21 marca).
Co do sprzątania, to ja też robię wszystko,mieszkam wprawdzie z mamą, ale ja nie lubię,żeby mnie tak we wszystkim wyręczała, w końcu nie jestem jakąś kaleką, przy pierwszej ciąży tez wszystko robiłam. Czasami już tylko mama na mnie krzyczy i np ostatnio zabroniła mi wkładać Lili do krzesełka, tylko sama to robi.Fakt, trochę ta moja ponad dwuletnia pociecha już waży
. Najgorzej jak się wybieramy gdzieś dalej (np dzisiaj do teściów) i musze pchać wózek z nią, trochę mi ciężko.
Ale Tygrysku Ty masz faktycznie przechlapane z ta robotą, wyobrażam to sobie..Ale jeszcze tylko troszkę czasu, może wytrzymasz.
Majadnra-wracaj do nas szybko! Mam nadzieję,że nie będa Cie długo trzymać w tym szpitalu..
U mnie z wyliczeniem terminu też nie ma problemu, bo wiem,że w ciążę zaszłam 25 grudnia, raz sobie z mężem zaryzykowalismy i już..powstał Mateushek

Co do sprzątania, to ja też robię wszystko,mieszkam wprawdzie z mamą, ale ja nie lubię,żeby mnie tak we wszystkim wyręczała, w końcu nie jestem jakąś kaleką, przy pierwszej ciąży tez wszystko robiłam. Czasami już tylko mama na mnie krzyczy i np ostatnio zabroniła mi wkładać Lili do krzesełka, tylko sama to robi.Fakt, trochę ta moja ponad dwuletnia pociecha już waży

Ale Tygrysku Ty masz faktycznie przechlapane z ta robotą, wyobrażam to sobie..Ale jeszcze tylko troszkę czasu, może wytrzymasz.
Atruviell
Wrześniowe mamy'07
Witam z rana 
Ja to normalnie cieszę się jak murzyn blaszką, że mam komu podrzucić swojego dwulatka. Na początku był z tym spory problem. Moja teściowa sama jest opiekunką ale oczywiście, jak się Kuba urodził to od razu zapowiedziała, że ona się nim nie zajmie, bo ma już propozycję opieki nad obcym dzieckiem za pieniądze. Więc za darmo tracić czas z wnukiem jej się nie opłaca. Moja mama zaś jest na emeryturze, ale zajmowała się dodatkowo już taką starszą niepełnosprawną osobą i też szkoda mi było ją prosić, żeby zrezygnowała z dodatkowych paru groszy (ma na utrzymaniu studenta). Proponowałam nawet, że jej tyle samo zapłacę za opiekę nad Kubą ale rodzice unieśli się honorem i niestety odmówili licząc na moją wyrozumiałość. W ten więc sposób wracając do pracy musiałam zostawić pięciomiesięczne niemowlę pod opieką obcej osoby - niani płacąc jej połowę swojej ciężko zarobionej wypłaty. Oczywiście było to duże obciążenie finansowe, wytrzymaliśmy rok, a kiedy Kuba skończył półtora roku oddaliśmy go do żłobka. I chociaż za żłobek płaciliśmy dużo mniej, bo 150 zł na m-c, to jednak też nie dane było nam się cieszyć tym rozwiązaniem. Bo Kuba zaczął strasznie chorować. Mówię wam, na każdy miesiąc, kiedy był zapisany do żłobka - tydzień był tam, a trzy tygodnie na chorobowym. Zapalenie krtani, oskrzela, zapalenie gardła i tak w kółko, aż po trzech miesiącach lekarka odmówiła nam zgody na pójście dziecka do żłobka. Stwierdziła, że dziecko się nie nadaje do takiej instytucji, że będzie wiecznie chore i że powinnam się zastanowić nad innym rozwiązaniem kwestii opieki nad dzieckiem (najlepiej zwolnić się z pracy i zająć nim osobiście). Na szczęście w tym samym czasie okazało się, że jestem w ciąży. Mój lekarz obawiał się problemów (pracuję w banku, przy ludziach) więc sam, bez mojej interwencji nawet, wysłał mnie od razu na L4. Dodatkowo moja mama stwierdziła, że ma dość opieki nad swoją staruszką i zrezygnowała z pracy. Także w momencie, jak miesiąc temu okazało się, że muszę do końca ciąży wieść oszczędny tryb życia, żadnego łażenia, dźwigania, większego wysiłku, moja mama nie robiła już żadnych problemów i zajęła się Kubą. Teraz przychodzi ok. 8:00 rano i go zabiera, robią zakupy i idą do mieszkania rodziców, a mój mąż odbiera go, jak skończy pracę. Czyli do ok. 16:00 mam wolne. W tym czasie trochę leżakuję, nastawiam pranie (tygrysku, wierz mi, ja robię pranie co dziennie), ok. 13:00 zabieram się za obiad, potem prasuję to co już jakimś cudem wyschło, ogarniam chałupę i tak mi płynie czas. Nie tęsknię za ludźmi. Nie tęsknię za pracą. Po siedmiu latach pracy z wrednymi, marudnymi i nastawionymi głównie roszczeniowo ludźmi mam ich serdecznie dość. Modlę się, żeby nasza sytuacja finansowa wyjaśniła się na tyle, żebym nie musiała wracać do pracy zaraz po macierzyńskim, bo tego nie przeżyję. Chciałabym jeszcze z rok posiedzieć na wychowawczym, a w między czasie rozejrzeć się za jakąś normalną, spokojną pracą, może nawet za mniejsze pieniądze, ale przynajmniej taką bez planów sprzedażowych, ciągłej nerwówki, wiecznej rywalizacji i zawiści ludzkiej. Boję się, że takie rzeczy to tylko w Erze i czegoś takiego, jak bezstresowa praca nie ma, ale ja już mam dość pracy w tym domu wariatów, jakim jest moja dotychczasowa praca.
A wy jakie macie plany? Zamierzacie wracać do pracy zaraz po urlopie?
Ja to normalnie cieszę się jak murzyn blaszką, że mam komu podrzucić swojego dwulatka. Na początku był z tym spory problem. Moja teściowa sama jest opiekunką ale oczywiście, jak się Kuba urodził to od razu zapowiedziała, że ona się nim nie zajmie, bo ma już propozycję opieki nad obcym dzieckiem za pieniądze. Więc za darmo tracić czas z wnukiem jej się nie opłaca. Moja mama zaś jest na emeryturze, ale zajmowała się dodatkowo już taką starszą niepełnosprawną osobą i też szkoda mi było ją prosić, żeby zrezygnowała z dodatkowych paru groszy (ma na utrzymaniu studenta). Proponowałam nawet, że jej tyle samo zapłacę za opiekę nad Kubą ale rodzice unieśli się honorem i niestety odmówili licząc na moją wyrozumiałość. W ten więc sposób wracając do pracy musiałam zostawić pięciomiesięczne niemowlę pod opieką obcej osoby - niani płacąc jej połowę swojej ciężko zarobionej wypłaty. Oczywiście było to duże obciążenie finansowe, wytrzymaliśmy rok, a kiedy Kuba skończył półtora roku oddaliśmy go do żłobka. I chociaż za żłobek płaciliśmy dużo mniej, bo 150 zł na m-c, to jednak też nie dane było nam się cieszyć tym rozwiązaniem. Bo Kuba zaczął strasznie chorować. Mówię wam, na każdy miesiąc, kiedy był zapisany do żłobka - tydzień był tam, a trzy tygodnie na chorobowym. Zapalenie krtani, oskrzela, zapalenie gardła i tak w kółko, aż po trzech miesiącach lekarka odmówiła nam zgody na pójście dziecka do żłobka. Stwierdziła, że dziecko się nie nadaje do takiej instytucji, że będzie wiecznie chore i że powinnam się zastanowić nad innym rozwiązaniem kwestii opieki nad dzieckiem (najlepiej zwolnić się z pracy i zająć nim osobiście). Na szczęście w tym samym czasie okazało się, że jestem w ciąży. Mój lekarz obawiał się problemów (pracuję w banku, przy ludziach) więc sam, bez mojej interwencji nawet, wysłał mnie od razu na L4. Dodatkowo moja mama stwierdziła, że ma dość opieki nad swoją staruszką i zrezygnowała z pracy. Także w momencie, jak miesiąc temu okazało się, że muszę do końca ciąży wieść oszczędny tryb życia, żadnego łażenia, dźwigania, większego wysiłku, moja mama nie robiła już żadnych problemów i zajęła się Kubą. Teraz przychodzi ok. 8:00 rano i go zabiera, robią zakupy i idą do mieszkania rodziców, a mój mąż odbiera go, jak skończy pracę. Czyli do ok. 16:00 mam wolne. W tym czasie trochę leżakuję, nastawiam pranie (tygrysku, wierz mi, ja robię pranie co dziennie), ok. 13:00 zabieram się za obiad, potem prasuję to co już jakimś cudem wyschło, ogarniam chałupę i tak mi płynie czas. Nie tęsknię za ludźmi. Nie tęsknię za pracą. Po siedmiu latach pracy z wrednymi, marudnymi i nastawionymi głównie roszczeniowo ludźmi mam ich serdecznie dość. Modlę się, żeby nasza sytuacja finansowa wyjaśniła się na tyle, żebym nie musiała wracać do pracy zaraz po macierzyńskim, bo tego nie przeżyję. Chciałabym jeszcze z rok posiedzieć na wychowawczym, a w między czasie rozejrzeć się za jakąś normalną, spokojną pracą, może nawet za mniejsze pieniądze, ale przynajmniej taką bez planów sprzedażowych, ciągłej nerwówki, wiecznej rywalizacji i zawiści ludzkiej. Boję się, że takie rzeczy to tylko w Erze i czegoś takiego, jak bezstresowa praca nie ma, ale ja już mam dość pracy w tym domu wariatów, jakim jest moja dotychczasowa praca.
A wy jakie macie plany? Zamierzacie wracać do pracy zaraz po urlopie?
tygrysek3108
Wrześniowe mamy'07
widzis Atruviell, ja musze zaraz po macierzyżyńskim wrucic bo mammy kredyt hipoteczny i to moja pensja idzie naniego i zostaja jakieś ochłapy na 10 dni przezycia do następnej.
Szymonek jest dzieckiem z bezrobocia nie pracowałam nie miałam prawa do zasiłku swiezo upieczona mezatka nik nie chciał zatrudnic więc zaciazyłam i jak mały miał 4 miesiące to znalazłam swoją prace tzn, znajomy mi o niej powiedział miała to byc praca na 4 miesiące tzw sezon do wprowadzania danych do komputera za 1000 brutto aze blisko od domu i że mieszkaliśmy z mama to ona zaoferowała opieke nad szymonkiem a ja poszłam i tak sięstarałam że z pracy na sezon wypracowałm sobie etat nieraz pracując po godzinach i na zmiany (niby urząd ale) z myślą o 2 dziecku nosiliśmy sie bardzo długo az wkońcu atmosfera w pracy się sypneła i wisiało widmo nowego kierownika zmiany polityczne itp wie rach ciach i za 4 tygodnie Wiktorka będzie z nami, tylko tym razem mama już nie jest taka sprawna jak 4 lata temu i nie wiem czy zajmie sie maleństwem, ale pewnie jak będzie musiała to się zajmie szymon do przedszkola i byle do 2 latek to do przeszkola przyjma i wiktorię.
wiecie co już sierpień tesciowa, teśc ciotki i wójkowie oferowali się ze bedą zabierali szymonka na wakacje i lipa mały był 3 dni u moich rodziców, i 2 razy na weeken d u teściowej a reszta udaje że nas nie ma a on teraz jest taki niesforny ze mam czasem dosyc i te moje humorki i muchy w nosie to w duzej mierze przez tego mojego łobuza.
Szymonek jest dzieckiem z bezrobocia nie pracowałam nie miałam prawa do zasiłku swiezo upieczona mezatka nik nie chciał zatrudnic więc zaciazyłam i jak mały miał 4 miesiące to znalazłam swoją prace tzn, znajomy mi o niej powiedział miała to byc praca na 4 miesiące tzw sezon do wprowadzania danych do komputera za 1000 brutto aze blisko od domu i że mieszkaliśmy z mama to ona zaoferowała opieke nad szymonkiem a ja poszłam i tak sięstarałam że z pracy na sezon wypracowałm sobie etat nieraz pracując po godzinach i na zmiany (niby urząd ale) z myślą o 2 dziecku nosiliśmy sie bardzo długo az wkońcu atmosfera w pracy się sypneła i wisiało widmo nowego kierownika zmiany polityczne itp wie rach ciach i za 4 tygodnie Wiktorka będzie z nami, tylko tym razem mama już nie jest taka sprawna jak 4 lata temu i nie wiem czy zajmie sie maleństwem, ale pewnie jak będzie musiała to się zajmie szymon do przedszkola i byle do 2 latek to do przeszkola przyjma i wiktorię.
wiecie co już sierpień tesciowa, teśc ciotki i wójkowie oferowali się ze bedą zabierali szymonka na wakacje i lipa mały był 3 dni u moich rodziców, i 2 razy na weeken d u teściowej a reszta udaje że nas nie ma a on teraz jest taki niesforny ze mam czasem dosyc i te moje humorki i muchy w nosie to w duzej mierze przez tego mojego łobuza.
reklama
Atriuviell - ja jeszcze pracuje ale mysle ze tylko do jutra a od poniedziałku to juz L4. I tak długo wytrzymałam. ja pracuje w małej firmie i zasadniczo nie mam z kim konkurowac tyle tylko ze o wiekszości spraw wiem tylko ja albo pamietam tylko ja. Pracuje tu juz 6 lat. Zastanawiałam sie jak to bedzie jak zajdę w ciąże. Jakoś dopiero w 4 miesiącu powiedziałam ze jestem w ciązy. Obyło sie jakos bez większych problemów ku mojemu zdziwieniu. Szef mówi że to super ale to sie okaze dopiero teraz jak mnie tu nie będzie jak to super.
Pracy specjalnie nie zmianiałam wczesniej bo były plany ze jak zajde w ciąże to sprawa sie sama rozwiąże. Bo macierzyński i tak dalej a po tem juz mam nadzieje inna praca.
Zanim zaszłam w ciąże to mój mąz nie chciał słysześ o tym żebym sobie w domu tylko siedziała. Teraz zmienił zdanie nie wyobraza sobie żeby maleństwo zostawić komuś obcemu a żłobek to same wiecie. ja byłam dośc chorowita i choć nie chodziłam do żłobka ani przedszkola. Niestety moja mama jeszcze pracuje, za to tesciowa jest na emerturze ale jej za rzadne pieniądze to znaczy nawet gdyby mi zapłacili nie zostawie małej. Nie mam zaufania ani za grosz. Pozostaje opcja siedzenia w domu. mam nadzieje że sytuacja finansowa na to pozwoli. Choć jak wiele młodych osób mamy kredyt na mieszkanie na głowie. No nic zobaczymy. Wszystko okaże się w pracniu. Nie jestem w stanie przewidziec jak bedzie. Najwyżej może sie przekwalifikuje na coś innego.
To jest niestety barbażynstwo kazać mamom po 6 m-c zostawić malaństwo gdzie wiadomo że jak mama w domu to i dzidzia zadowolona i zdrowa a jak idzie do pracy to zaczyna chorowac. Tak czy inaczej wolałabym zostac w domu.
Pracy specjalnie nie zmianiałam wczesniej bo były plany ze jak zajde w ciąże to sprawa sie sama rozwiąże. Bo macierzyński i tak dalej a po tem juz mam nadzieje inna praca.
Zanim zaszłam w ciąże to mój mąz nie chciał słysześ o tym żebym sobie w domu tylko siedziała. Teraz zmienił zdanie nie wyobraza sobie żeby maleństwo zostawić komuś obcemu a żłobek to same wiecie. ja byłam dośc chorowita i choć nie chodziłam do żłobka ani przedszkola. Niestety moja mama jeszcze pracuje, za to tesciowa jest na emerturze ale jej za rzadne pieniądze to znaczy nawet gdyby mi zapłacili nie zostawie małej. Nie mam zaufania ani za grosz. Pozostaje opcja siedzenia w domu. mam nadzieje że sytuacja finansowa na to pozwoli. Choć jak wiele młodych osób mamy kredyt na mieszkanie na głowie. No nic zobaczymy. Wszystko okaże się w pracniu. Nie jestem w stanie przewidziec jak bedzie. Najwyżej może sie przekwalifikuje na coś innego.
To jest niestety barbażynstwo kazać mamom po 6 m-c zostawić malaństwo gdzie wiadomo że jak mama w domu to i dzidzia zadowolona i zdrowa a jak idzie do pracy to zaczyna chorowac. Tak czy inaczej wolałabym zostac w domu.
Podziel się: