Kasik, jak grzecznie do domku wróciłaś
Łabędzie zrobiły furorę i nie było osoby którą by nie pytała "jak ty to zrobiłaś"

hehe ma się swoje sposoby

Ja też się nie forsowałam

Troszkę potanczyłam w dość wolnym tempie bo oczywiście mój mąż mnie pilnował i po 2 piosenkach było "starczy bo się zmeczysz"

Fakt że panu młodemu się nie odmawia i porwał mnie do tańca mężowi nie był na rękę ale wszyscy wiedzieli że ja skakać nie mogę

Oczywiście nie byłam jedyną ciężarówka na sali

tylko ze druga dziewczyna w bardziej zaawansowanej i na więcej sobie pozwalała
Za to jedzenie od którego stoły się uginaly bardzo smakowało kropkowi

a najbardziej chyba ciasta mmmmm pycha

A tak na koniec napiszę wam jaką wtope walnelismy

My tu do ubierania się a ja patrzę i panika .... Boziu gdzie masz garnitur? O fuck został w domu! Więc mój mąż zaczną mnie uspokajac ja panika, płacz. W auto i do galerii, do ślubu godzina. Pęd po sklepach. Są spodnie ... zły krój i za długie o pół metra chyba

dalej bieg ... są kolejne kurcze cena prawie jak za cały garnitur ... mina m bezcenna

Ale na szczęście na przecenie więc okazja nie do ominięcie już w d**** że za długie

Powrót w tempie z filmu "taxi". Kurcze w kościele się zaczęło. Biag do domu kuzynki, poszukiwanie igły i nici. .. szybki kurs krawiecki żeby nogawki się nie rozwinęły bo zostały podwiniete do wewnątrz. Ok. Ja gotowa, mąż bez marynarki ale chociaż w spodniach na kant. Pędem do kościoła. Zdążyliśmy na "idźcie w pokoju"

Ulga na twarzach mojej mamy i kuzynki jak nas zobaczyly. Komentarze że niezła przygoda nam się przytrafiła przez cały wieczór

Ale to co

szykując się dwa miesiące i jadąc 300 km bez garnituru też można się dobrze bawić

Przygoda do opowiadania wnukom
