Witam
Padło na mnie. Żona ma romans (na calego, na powaznie)
Jeszcze nie wie że ja wiem.
Mamy dwójkę dzieci. Córkę 6 lat i syna 3 letniego. Od lat oddalamy się żoną (w zasadzie od narodzin pierwszego dziecka) ale zawsze myślałem że w końcu jakoś nam się ułoży.
Największy strach mnie ogarnia o dzieci.
Zona się ukrywa, ja jadę na proszkach i udaje że nie wiem i mamy jako tako rodzinę. Ale jak niechybnie nadejdzie konfrontacja to coś trzeba będzie ustalić jak z opieka nad dziećmi. Chyba że się zreflektuje - ale choć szczesliwe dzieci (czyli mama i tata pod dachem) są najważniejsze dla mnie, ciężko powiedzieć czy uda się wybaczyć.No i czy się zreflektuje.
każdy z nas usypia jedno dziecko - na zmiany. Jak usypiam młodsze to nieraz chce do mamy. Ciężko mi sobie wyobrazić żeby przy opiece naprzemiennej nie widziały się co wieczór z mamą.
Miałem plan żeby jechać na proszkach i żeby podrosły to może im łatwiej będzie, ale podobno w zasadzie im młodsze tym lepiej to mogą znieść.
Kiedyś ludzie nie rozchodzili się po takich incydentach i jakoś sie to hustalo.
Jakie macie doświadczenia i pomysły i refleksje na taką opieka nad dziećmi?
Mogę wynająć mieszkanie tu na Brudnie w bloku obok i byśmy robili coś jak wspólną opiekę codziennie ale nie wiem czy się sprawdza/praktykuje takie coś.
Wiem że się życie nie kończy ale tak mnie boli serce jak myślę o nich że nie będą miały normalnej rodziny.
Padło na mnie. Żona ma romans (na calego, na powaznie)
Jeszcze nie wie że ja wiem.
Mamy dwójkę dzieci. Córkę 6 lat i syna 3 letniego. Od lat oddalamy się żoną (w zasadzie od narodzin pierwszego dziecka) ale zawsze myślałem że w końcu jakoś nam się ułoży.
Największy strach mnie ogarnia o dzieci.
Zona się ukrywa, ja jadę na proszkach i udaje że nie wiem i mamy jako tako rodzinę. Ale jak niechybnie nadejdzie konfrontacja to coś trzeba będzie ustalić jak z opieka nad dziećmi. Chyba że się zreflektuje - ale choć szczesliwe dzieci (czyli mama i tata pod dachem) są najważniejsze dla mnie, ciężko powiedzieć czy uda się wybaczyć.No i czy się zreflektuje.
każdy z nas usypia jedno dziecko - na zmiany. Jak usypiam młodsze to nieraz chce do mamy. Ciężko mi sobie wyobrazić żeby przy opiece naprzemiennej nie widziały się co wieczór z mamą.
Miałem plan żeby jechać na proszkach i żeby podrosły to może im łatwiej będzie, ale podobno w zasadzie im młodsze tym lepiej to mogą znieść.
Kiedyś ludzie nie rozchodzili się po takich incydentach i jakoś sie to hustalo.
Jakie macie doświadczenia i pomysły i refleksje na taką opieka nad dziećmi?
Mogę wynająć mieszkanie tu na Brudnie w bloku obok i byśmy robili coś jak wspólną opiekę codziennie ale nie wiem czy się sprawdza/praktykuje takie coś.
Wiem że się życie nie kończy ale tak mnie boli serce jak myślę o nich że nie będą miały normalnej rodziny.