powiedziam,z e opisze naszą "przygodę", a więc slowo się rzekło...
jak wiecie od marca Michaś nie przybieral na wadze prawdopodoblnie z powodu bakteri w moczu niejakiej klebsiela coś tam. Njapierw dostal maść z antybiotykiem, nie pomogla, potem sam antybiotyk. Po tym antybiotyku kolejny posiew do kontroli (mocz i kał) w laboratorium kazali codziennie dzwonić i pytać czy juz jest wynik.Nie bo 1,5 tygodnia. w Końcu w piątek poszlam osobiście, bo to już dośc dlugo. Okaząlo się, ze wyniki się zawieruszyły i byly tam od poniedziałku grr w wynikach wyszlo,z ę tej klebsielli już nie ma, wreszcie po prawie 3 miesiącach udąlo się ją wyleczyć ale za to jest bakteria coli a w kale jakis grzybek. w przychodni naszej z powodu dlugiego weekendu nie bylo pediatry żadnego a internista będący an dyżurze odmówił przyjęcia dziecka, bo to nie gorączkuje (stare babsko nie mialo ani jednego pacjenta - leń jeden!) i kazała czekac do poniedziałku. Mąż zadzwonil do szpitalla, na pediatrię gdzie kazali nam od razu przyjechac, bo stężęnie tej bakteri było bardzo dużę. Po 6 godzinach na izbie przyjęć(!!!!) w końcu nas przyjęli i pobrali posiew moczu 2 razy - cewnikiem z pęcherza i spod napletka. Okaząo się iż mimo,z e dokłądnie myję siusiaka i odciągam caly napletek Michal właśnie pod tym napletkiem wyhodowal sobie bakterię coli. Dzieje się tak dlatego, ze ma bardzo długą skórkę (ściągnięta wystaje jeszcze koło 1,5 cm za siusiaczka) w niej zalega moczyk i nie da się tego do końca upilnować. W każdym razie moze się powtarzać. Zbadali nereczki, zrobili próby watrobowe i wszytsko jest w najlepszym porządeczku. Niby niepotrzebnie lezeleismy w tym szpitalu ale przez 5 dni zrobili nam komplet badań i szybko zorientowlai się co i jak a w przychodni pediatra pewnie znowu ze 3 miesiace by nas faszerowąl antybiotyami a tak wzięliśmy tylko przez 3 doby (profilaktyka po cewnikowaniu) w sumie byliśmy 5 dni. Choć umordowalismy sie nieziemsko. Upały straszne, w sali 26 stopni, okna pozamykane bo szalone mamuśki nie dają nawet uchylić. Moje dziecko w samym bodziaku z krótkim rekawem a wszystkie inne w dlugich rękawkach i rajstopch - obled jakiś! te dzieci buszowaly do pólnocy, matki jeszcze dłużej, wyspać się Michasiowi nie dali. No i stres kropny. Zwłaszcza to cewnikowanie Michaś aż drgawek z płaczu dostal a na całej mordce popękały mu naczynka. Przez kilka dni wyglądął jakby mial całą buźkę w piegach. Ten hałas, kłucia, leki podawane na siłę (bo przecie zmoja małpka nic poza cycem do ust nie bierze) - wynik 5 dni noszenia na rękach non-stop. Dobrze ze wzięlam najwazniejszą rzecz - chustę, bo bez niej by mi ręce odpadły, choć i tak przez upał mogłam nosic tylko rankiem i wieczorami. No ale teraz wrcilismy do domu, a młody przyzwyczajon do dobrego nie daje się odlożyć :/ lepiej niech się chłopak szybko odzwyczai...