reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Żłobki,przedszkola, babcie, nianie i inne "pomoce" mam i mamy pozostające w domku

Cóż, to wiadomość z głównej WP, nie wykopana z podrzędnego portalu. Każdy kto czyta wiadomości mógł na nią wpaść. I nie ma tresci sensacyjnych, notka informacyjna.


Tak jak mówisz, wypadki się zdarzają, w domu, na podwórku, w przedszkolu, w szkole, dlatego trzeba postarać się nim zapobiegać na ile jest to możliwe. Poprzez wybór odpowiedniej placówki lub opiekunki też.
 
reklama
Hope no wiesz, co to za argumentacja:-p, że news z pierwszej strony wp.Informacji w nim na lekarstwo, głównie jest ,że się udusiło we śnie. No to ja o tych pismakach piszę, w faktoidach to nie wiem jak jest, ale we wszystkich "informacyjnych" żyją właśnie z newsów.Dziecko wypadło z okna, dziecko się utopiło i cyk lecą odsłony.I wraz za tym można na reklamach więcej zarobić, bo stawki są od odsłon.No dobra nie czepiam się, wracam do roboty:-D
Nie posyłać do przedszkola, nie posyłać do szkoły, zamykać w domu ;-) obić ściany pluszem, bo najwięcej wypadków właśnie w domu;-);-)
 
Aina kochana, będzie dobrze, zobaczysz. Trzymam za Was mocno kciuki.
Broń Boże nie myślcie o mnie, że ja zawsze taka twarda byłam. Zanim wróciłam do pracy to trzy noce ryczałam, a przez pierwsze dni w robocie nie mogłam o niczym innym myśleć, jak o tym, że zostawiłam grzmotka w domu.
Ale w większosci nasze obawy są wynikiem tego, że same się wkręcamy w taką postawę. Bombardują nas zewsząd informacje, że najlepiej dziecku z mamą w domu, że karmienie naturalne, że przytulanie, że bliskość, że coś tam coś tam... A dzieci sobie generalnie bardzo dobrze radzą:)
Popatrzcie na Japiur, taka wyrodna matka, bez wyrzutów sumienia, a czy Juniorkowi się jakaś krzywda stała?:)
 
madzikk no nie bez całkowitych wyrzutów sumienia, parę razy się zastanowiłam,czy juniorek jest w tym wszystkim szcześliwy, parę rozmów z małżem o tym odbyłam. A najwięcej wyrzutów sumienia ma otoczenie " ojej ,biedna jesteś musisz pracować i jeszcze dziecko" jak byłam na macierzyńskim "ojej biedna jesteś , w domu taka odizolowana,matka polka". A takiego im:-p
p.s "grzmotek" u nas też jest, od rana grzmoci właśnie:-D
 
Dziękuje Wam za te wszystkie słowa. Jakoś tak miło mi się zrobiło i łezka z oka poleciała.
Popieram w tamtym czasie mojego powrotu do pracy było mi okrutnie ciężko. Kilka dni przed ,nie spałam, nie jadłam, płakałam co chwila, martwiłam się jak Martynka da sobie radę, ale też sama nie mogłam znieść tej rozłąki, ta tęsknota mnie przytłaczała. Pewnie dla Was będzie to znaczną przesadą, ale w tamtym okresie czułam jakby ktoś wyrwał i serce i to serce zostało w domu, przy dziecku.
Mało tego, na wszystkie sposoby kombinowałam jak to zrobić, żeby jednak nie musieć wracać do pracy:rofl2:. Pomógł mi mąż, widział jak mi z tym ciężko, zaoferował, że On zostanie z małą przez dwa m-ce,choć też nie było mu łatwo to zorganizować. Było mi już psychicznie lżej bo wiedziałam, że mała zostanie z ukochanym tatusiem, a nie z mało znaną do tamtej pory babcią. Marti miała wtedy pół roczku, przez dwa te m-ce babcia przychodziła wieczorami na "zapoznanie" z małą i uczyła się jak usypiamy, schematu dnia itp.
Wszystko się jakoś ułożyło. Jak Marti skończyła 8 m-cy babcia przejęła pałeczkę i jak się potem okazało świetnie sobie radziła.
Teraz nadal tęsknie, ale staram się Martysi poświęcać swój czas i nie sądziłam, ze to powiem, ale cieszę się, że wróciłam do tej pracy bo z jednej strony widzę, że mała jest szczęśliwa, niczego jej nie brakuje, a ja czuje się spełniona bo mam kontakt z ludźmi, robię to co lubię, mam swoje pieniążki, nie muszę męża prosić o kieszonkowe na tusz do rzęs itp.
A z tą organizacją to czasem mi ciężko, staram się tak jak Jaipur mówi angażować gościa, ale czasami robota podwójna. Niestety obiad się sam nie ugotuje a dom sam nie posprząta. Ale przyjęłam sobie taki plan, wracam nastawiam co ma się gotować, niech się gotuje i wtedy bawimy się, czytamy, śpiewamy, tańczymy, o 19 wraca tata, wtedy jest jego czas, ja mogę chwilę poświęcić garom. O 20 mała zasypia i ja już wszystko dokańczam, dogotowuje. Tylko czasami zwyczajnie padam z nóg. Ale nie ma co smęcić coś za coś. Ja sobie bardzo cenię swoją niezależność.

A jeszcze chciałam powiedzieć, że Jaipur wcale nie jest wyrodna, tak jak pisze, tylko po prostu bardziej trzeźwo , nie tak emocjonalnie jak ja do wszystkiego podchodzi.
Rozpisałam się, ale to jeszcze nie koniec:-p
Muszę jeszcze koniecznie pogratulować Hope brawo zdolniacho. Będziesz w swoim żywiole .Super.
Aina- będzie dobrze, trzymam mocno kciuki. Jedyne co mogę Ci doradzić, żebyś Jasia teraz częściej zostawiała z P., a Ty wychodziła z domku do kosmetyczki na masaż np:-).
 
Ostatnia edycja:
Ej no, Jaipur, ta wyrodna to tak w cudzysłowie była:) A z tym otoczeniem to masz rację, co byś człowieku nie zrobił to się ktoś przyczepi, że jest nie tak:)

Basiek, ja też wszystko wieczorem robię jak już młody śpi. Ostatnio nawet pranie o 22.30 na balkon wieszałam:) Wszystko da się zrobić jak się tylko chce. Ja tylko w domu zjadam obiad i już jestem do dyspozycji młodzieży, chyba, że faktycznie mogę zrobić coś "bezobsługowego" - wstawiam zupę i się gotuję:)
 
Ostatnia edycja:
Oj ja tez nie wyobrażam sobie powrotu do pracy, na samą myśl skręca mnie w środku na maxa. Tez pewnie będę ryczek jak bóbr. Oli też teraz jak zostawiam Go z babcia to też płacze za mną, chodzi za mną krok w krok, jak juz wyjdę to co chwile biega do drzwi i popłakuje tego właśnie najbardziej sie boję, ze moje serce nie wytrzyma tego płaczu i będę razem z nim wychodzić zaryczana.
 
Pierwsze parę godzin za nami:)
Zawieźliśmy Julka o 8.30, uśmiechał sie do nowej cioci, z radością ubrał kapcie, ale nie chciał nigdzie pójść, bo mu się szatnia spodobała:) Wobec tego pani wzięła młodziana na rączki, a on nie protestował nic a nic, nawet się nie zająknął:szok::-) i poszła z nim do sali. Opiekunka bardzo sympatyczna, cały czas nam powtarzała, że skoro się tak uśmiecha i wszystko go interesuje to będzie dobrze.
Pojechaliśmy po niego o 11.00, podobno śniadanko mu smakowało, pił soczek marchewkowy (było widać po ciuchach:-D), podobno był bardzo grzeczny i spokojny. Płakał niby tylko raz przez chwilę jak się zniecierpliwił przygotowaniami do sniadania:-D Generalnie mówiła nam, że jak na pierwszy dzień w żłobku, to one były zaskoczone jego zachowaniem, że tak super to znosi i życzyłyby sobie więcej takich dzieci:) Matka oczywiście w tym czasie pękała z dumy:-D
Teraz mamy tydzień przerwy w związku z wyjazdem, a od przyszłego poniedziałku adaptujemy się na dobre. Po dzisiejszym dniu jestem pełna nadziei:)
Jak Julka odbieraliśmy wyglądał co prawda na nieco oszołomionego, ale to pewnie z nadmiaru wrażeń, bo normalnie z nami gadał, nie był obrażony, że go zostawiliśmy, więc mam nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie:tak:

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie kciuki:*
 
reklama
Karolq, na pewno:tak: Dużo zależy od rodziców, z jakim nastawieniem oddają dziecko. Bardzo nam zwracano na to uwagę:tak: Dzieć wyczuwa emocje, jak będziesz spokojna i pewna, że będzie jej tam dobrze, to na pewno tak będzie. Już dzisiaj trzymam kciuki &&&
 
Do góry