reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Żona żołnierza...

Net-ka

Ninkowa Mamusia
Dołączył(a)
12 Listopad 2011
Postów
2 420
Miasto
Mazury
Odkąd urodziłam stałam się trochę bardziej rozdrażniona, łatwo mnie zdenerwować, zirytować a płaczę prawie na zawołanie. Myślę, że to być może hormony. Podczas tych parunastu dni odkąd jest z nami Ninka czasami ja i mąż dawaliśmy sobie w kość jakimiś głupotami. Czasami odzywka nie taka jak trzeba, ogólnie to nasze 1 dziecko i oboje tańczymy nad nim i się strasznie stresujemy wszystkim. Mąż jest bardzo aktywny i przy dziecku robi wszystko. Mogę na niego liczyć. Fakt faktem ja karmię piersią i nie pracuję toteż spędzam z Niunią więcej czasu ale gdy jest mąż to dzielnie on przejmuje obowiązki, gdy ja nie mam już sił też mi bardzo pomaga.
Problem polega na tym, że jestem z mężem bardzo zżyta, kochamy się bardzo i długo bardzo długo walczyliśmy o siebie. Nie rozstajemy się prawie wcale. Teraz przyszła chwila gdy on wyjechał do szkoły podoficerskiej na pół roku 500km od naszego miejsca zamieszkania. Dostaje szału, wczoraj gdy położyliśmy dziecko spać nie mogłam wydusić z siebie słowa tak bardzo płakałam. Dziś rano jak wychodził z domu ja karmiłam Małą i wyłam. Boję się. Nina jest dobrym dzieckiem ale czasami ma gorsze dni i jest wtedy mi bardzo ciężko ją uspokoić-szczególnie w nocy kiedy po całym dniu jestem zmęczona a ona przewinięta, nakarmiona nie może się ululać...Wtedy zawsze zabierał się za nią P. Mam dość, zastanawiam się jak sobie poradzę z dzieckiem. Myślę o tym, że jej relacje z tatą nie będą takie mocne, on będzie w domu gościem. O ile się uda może będzie co jakiś czas do domu zaglądał. Tęsknię za nim. W dodatku ostatni tydzień mieliśmy miło spędzić we 3 a Nina trafiła do szpitala z żółtaczką więc przemęczone we dwie od wtorku do piątku leżałyśmy w szpitalu, gdzie strasznie się stresowałam każdą igłą czy jej kroplówką, mąż był z nami ale nasz komfort psychiczny był w opłakanym stanie ze względu na dziecko.
Wiem, że mogę liczyć na babcie i dziadków ale to nie to samo. Ta szkoła jest dla niego szansą na awans itd... Musi ją skończyć. Dziś jest 1 dzień jak go nie ma a ja już wariuję. Jak na nią patrzę robi mi się przykro.
Jak sobie poradzić jak mąż jest daleko?
Moi rodzice rozstawali się często z powodu wyjazdów ojca za granicę. Nigdy nie doceniałam tego co przeszli by ja i moje rodzeństwo miało dobry start w życiu i rzeczy, których inne dzieci nie miały. Nie umiem być sama, nie umiem być sama z Ninką...
Jak wytrzymać ten czas?
Wkurzam się, że musiał wyjechać gdy ona potrzebuje troski obojga rodziców, gdy jest taka malutka. Wkurzam się, że odkąd się urodziła to relacje moje i męża zeszły na bok i wkurzam się, że nie nacieszyliśmy się sobą...
 
reklama
Ehh kochana, nie wiem co miałbym Ci doradzić.. trzeba przetrzymać to wszystko.. może to jest jakaś w stylu próba dla Ciebie, może właśnie te pół roku wykształci w Tobie kochającą i cierpliwą matkę. Wiadomo że będzie ciężko, w to nie wątpię ale jak napisałaś będziesz miała pomoc bliskich.. więc gdy poczujesz że już nie dajesz rady poproś rodzinę o wsparcie, na pewno Ci nie odmówią. Po tej rozłące na pewno staniesz się silniejsza.. umocni Cię w tym że pragnęłaś zostać matką.. wiem, że pół roku to szmat czasu jak na rozłąkę z ukochanym ale może tak właśnie miało być .. ?
Napisałaś że nie nacieszyliście się sobą.. spójrz.. masz przy sobie wspaniałą istotkę, która jest właśnie częścią Twojego męża tak jak i Ciebie.. Nie mając jego przy boku, masz ją która mimo że go nie ma, będzie Ci o nim przypominać, ale i też wspierać tym że jest.. przecież nie będziesz się czuła aż tak samotna mając Ninkę w ramionach..
Nie wiem czy to co napisałam ma sens ale mam nadzieję, że jakoś Ci pomogłam..
O i widzę, że jesteś z Ełku:)

Mogę Cię jedynie pocieszyć, że mój mąż też jest żołnierzem. Starając się o dziecko nie myślałam o tym że będę zostawać sama kiedy on będzie wyjeżdżał na poligony i szkolenia, ale w sumie muszę się na to przygotować, bo na pewno tak będzie.
Pozdrawiam Cię i trzymaj się :)
 
Jest to niewątpliwie trudna sytuacja, ale dasz radę, kobiety są silne. Pocieszę Cię ze bywają trudniejsze sytuacje, ja w dniu gdy wróciłam z synkiem ze szpitala dowiedziałam sie ze moj maz ma romans...ale dałam radę, jakoś uporządkowaliśmy nasze relacje a dzis oczekujemy drugiego synka...
 
ja bym wolała żeby mój D. zmienił pracę jak by miał jechać na misję.. ostatnich 6 żołnierzy których zginęło są z mojego woj.. jest tam mój brat.. nie długo wraca, pod koniec marca ale strasznie się o niego martwię ale wierzę że będzie wszystko ok.
 
Witam:) to i ja sie dolacze:) tez jestem zona zolnierza:)

Net-ka kochana pierwsze dni z dzieckie mw domu sa trudne, ja tez plaklam z byle powodu,wszystko mnie draznilo, irytowalo, pani ginekolog w szpitalu powedziala ze jak siue jest w ciazy to jest duzo hormonu chyba endrofiny zy jakos tak, potem kiedy rodzisz raptownie go brakuje poniewaz odkalda sie w lozysku i dlatego te zmienne nastroje u kobiet placz z byle powodu itp itd.

co od wyjazdow meza, tez maz musial po tyg w domu wrocic do pracy, co prawda byl codziennie w domu po 17 ale w ciagu dnia bylysmy same, martwilam sie jak ja sobie poradze, jak dam rade, probowalam byc tez perfwekcyjna pania domu.... zluzowalam troche.... jak tylk omaz wracal do odmu on zajmowal sie mala... potem tez przysdzedl czas keidy maz musial na troche wyjechac, i tez byly lzy i stres czy sobie poradze.... dalam rade toi ty dasz rade, bo kto jak nie my matki,kobiety mamy byc silne:)
Net-ka ciesz sie tymi chwilami spedzanymi z maluchem, uwierz ze wcale brak taty teraz nie bedzie rzutowal na cokolwiek potem... zobaczysz jaka radosc oboje beda czerpac z tego jak sie wkoncu zoabcza jacy beda stesknieni soba:)

ja tez z moim mezem bylismy nierozlaczni,ale potem przyszedl czas wyzajdu na misje,jedna druga ( naszczescie bylismy wtedy jeszze bez niunia naszej) teraz tez sa wyjazdy tyg od czasu do czasu...tez meza prosilam o zmiane pracy...ale to jego zycie, on dobrze czuje sie w tym co robi wiec jezeli on jest szczesliwy i ja musze byc:)

Net-ka nie martw sie,moge ci tylko poradzic zebys korzystala jak najwiecej z pomocy babc,cioc itp. ja bylam ta matka zaborcza,wszystko sama i koniec kropka...teraz zaluje....


widze dziewczynki ze jestescie z warminsko-mazurkiego..... ja tez tam mieszkalam i czesto bywam:)

a co do tych zolnierzy to byli oni z bylej jednoski mojego meza:(((((((
 
Dziś przyszła do mnie mama, zostanie na noc. Jestem wyczerpana całym dniem, tym swoim smutkiem i tymi problemami, które może niepotrzebnie biorę do głowy, a szczególnie tęsknotą. Dzięki Wam za miłe słowa, dodają mi otuchy i widzę, że nie tylko ja mam takie problemy. Moja mama mówi, że mam się pozbierać, bo mam już prawie 24 lata a ja jak dziewczynka-chyba chcę się trochę poużalać z tego wszystkiego...
nadalka - to co napisałaś pomogło, mam cząstkę P obok siebie, jest podobna do niego, nawet czasami jak śpi to z otwartą buzią tak jak on, co mnie rozczula. Zacałowała bym ją, nie ma Go więc ona dostaje maksymalną dawkę czułości, która kiedyś dzielona była na 2.
Ełk blisko Mikołajek, jak mała podrośnie wybierzemy się z nią na basen do Was;))
Dzisiaj, 20:00 #3
martaik- nie wyobrażam sobie tego jak niemiłe miałaś przyjęcie w domu po powrocie ze szpitala. Taka informacja jest chyba jedną z tych, których nikt nikomu nie życzy. Dużo siły musiałaś mieć by móc odbudować wszystko to co zostało zburzone. Podziwiam szczerze!

anek30bb- ja z P mieliśmy ten komfort, że udało się załatwić wszystko tak by nie musiał jechać na misje, koledzy pojechali, on został i kamień z serca. Nie wyobrażam sobie tego inaczej. Będąc w zaawansowanej ciąży a później z noworodkiem śledzić wiadomości czy aby dzisiejszego dnia nic lub nikt nie zabił mi męża-horror.


MAMAGABI85
- o to chodzi, że pomoc mam i mogę liczyć na każdego ale ja jestem zaborcza i nie dawałam do tej pory nikomu dotknąć małej, tylko ja i P. Nikt inny i teraz mam problem nawet gdy widzę jak moja mama ją trzyma czy karmi-moja mama wychowała 4 dzieci- to mnie skręca i wszystko chcę sama, ale boję się też, że zwyczajnie padnę z wycieńczenia albo psychicznie nie wytrzymam jak mała da w kość. Oprócz tego denerwuje mnie nieporządek w domu, bo od pobytu w szpitalu z żółtaczką nie miałam czasu posprzątać. Wszystko chce sama zrobić, bo wychodzę z założenia, że najlepiej to zrobię...Błędne koło...


Ogólnie co do bycia żoną żołnierza.
Nigdy nie myślałam nad tym, że będziemy musieli się rozstawać co jakiś czas. Poligon jakoś przeżyłam, bo Ninki nie było na świecie jeszcze i zagospodarowałam sobie ten czas by inwestować w swoje przyjemności. Służby to pikuś, bo przecież na 2 dzień wraca i jesteśmy razem. Afganistan- od początku wiedziałam, że uda się załatwić to by nie jechał ale ta szkoła podoficerska w Poznaniu mnie dojechała. Wiem, że to jest duża szansa dla niego na awans, na podwyżkę, na dalsze sukcesy w karierze... ale na Boga dlaczego teraz? Teraz gdy najbardziej Go potrzebuję, gdy skaczą mi hormony i jestem cała nieznośna. Gdy w domu pojawił się nasz Maluch. To jest zawsze tak, że kobieta wiernie musi czekać i się dostosować. Ciężko jest, wiem że nie będzie dla niego kolejnej szansy i musi tą szkołę zaliczyć, ciężko jest się tam dostać i wiem ile było o to wszystko starań...
Dodatkowo dołuje mnie fakt, że mała w szpitalu poczuła butelkę-musiałam odstawić od piersi na 48h z zaleceń lekarza, a teraz nie chce wrócić do piersi, pręży się i wygina, possie cyca i odchyla głowę, kolejny posiłek ściągam jej do butelki i coraz mniej jest tego mleka-boję się, że ze stresu- a z niej taki żarłok, że ile dasz tyle zje i wciąż mało-mówię poważnie, w szpitalu tez non stop dorabiali jej mleko-chcę karmić piersią a ona gardzi, bo wie, że szybciej naje się z butli. Nie mam siły z nią walczyć. Z mojego małego Cycusia zrobił się Cwaniak... Co mam z nią robić, na Ściągaczu do mleka długo nie wyrobię.
 
Czesc dziewuszki:)

NEt-ka dasz rade bo kto jak nie my kobiety, matki mam y dac rade..... kobieta znajdziew w sobie tyle sily zeby ze wszystkim dac rade.... Twoj maz w poznaniu, no ja tu mieszkam:))))) powiem ci tak kochana, mala podrosnie i bedzie ci tak wypelniac czasze nie bedziesz miala czasu na nic, wiec jak tewraz ktos chce sie nia zajmowac to wykorzystuj to mowie ci i nie badz zaboircza bo ja taka bylam i teraz Gabrynia niechce z nikim zostac bo tylko mama i mama, a to czasami meczace jest..... fajnie ze twojemu udalo sie wymigac od misji bo to okropne jest..ja to przeszlam....nie zycze nikomu tego strachu,stresu i wogole.

co do karmienia twojej niuni to moja rada przystawiac,przystawiac ijeszcze raz przystawaic.... nie dawaj butelki tylko jak mozesz to poloz sie z nia w lozku i co chwile jak bedzie glodna to dawaj cyca jezeli chcesz napewno karmic piersia... ja Gabrynie karmilam do 10 miesiaca, mialam duzo pokarmu na poczatku a potem mniej i z odstawieniem nei maialm problemu bo poprostu nie dalam jej a ona sie nie upominala nawet...

a tak wogole to fajnie jest "porozmawiac" sobie z innymi dziewczynami ktore sa zonami zolnierzy...


a co do twojej mamy i tego co mowi ze masz sie wziasc w garsc...no coz..... ja tez plakalam itp i to samo mija..wiec jak masz potrzebe to placz i uzalaj sie nad soba z czasem to minie:)
 
MamaGabi85-Ja również mieszkałam w Poznaniu-studiowałam na UAM. Tak się złożyło, że wróciłam do P i ściągnął mnie spowrotem do Ełku. A teraz on tam pojechał, taka zamiana beznadziejna.
W Poznaniu mieszka mój brat, kupa moich znajomych także P nie jest sam. To mnie pociesza, bo wiem, że jest też w środku uczuciowy i przeżywa wszystko podobnie jak ja. Gdyby była wiosna lub lato, zwaliłabym się na głowę bratu i również siedziała z małą w Poznaniu. Jednak na razie z takim maluchem nie chcę podróżować, nie chcę się zwalać komuś na głowę.
Usiłowałam w nocy oszukać Małą i dać pierś. Nie ma mowy, wykręca się i płacze. Wcześniej karmiłam ją właśnie tak, że kładłyśmy się obok siebie, ona się wtulała, czuła ciepełko a teraz odpycha mnie. Ona używa swoich rączek bardzo intensywnie i się dosłownie broni nimi. Teraz śpi, zobaczymy jak wstanie, może chociaż troszkę possie. Nie mam na nią siły, bo jak zaczyna histeryzować- a jest strasznym łakomczuchem-to zaraz broda jej drży. Ustawia mnie jak może.


Też się cieszę, że można porozmawiać z innymi żonami żołnierzy. Które znają ten klimat i wiedzą o co chodzi. Ciekawe ile jeszcze przed nami ale znając mego teścia, który również jest wojskowym- tyle że emerytowanym- zaraz będzie P pchał gdzieś dalej. Do Warszawy, gdzie sam pracował, by P miał dobry etat i tak dalej... Normalnie głowę mu urwę jak dalej będzie tak organizował wszystko.
 
reklama
Do góry