reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Zostałam sama z 4-miesięczną córeczką, jak sobie radzić? :/

reklama
Poldka jak sytuacja u Ciebie? Mnie chwilami się odechciewa tego śmiesznego naprawiania na odległość. Kto to słyszał takie rzeczy... jestem wręcz zła ja na codzień zajmuje się dzieckiem a On będzie sobie ze mną randkowal i to naprawiał. To jest jakiś cyrk przecież. My nie jesteśmy związkiem w którym się coś popsuło tylko jesteśmy rodzina i co teraz może pół roku będziemy się naprawiać i pół roku dziecko będzie bez ojca? Według mnie naprawiać można się razem. Można ze sobą mieszkać i chodzić na terapię bo nie ukrywam ze jest nam potrzebna. Ale sorry...piszemy do siebie smsy co u Nas słychać On pyta czy na spacerze byliśmy itd...sorry ale to jest śmieszne czuje się jakby nie był ojcem mojego dziecka tylko partnerem który musi zaakceptować moje dziecko. Denerwuje mnie to jeszcze z tego względu że wciąż mu nie ufam u chyba nigdy nie zaufam i w związku z tym on wieczorami jest tam a ja tutaj i nie wiem co On robi... a może znów mnie kłamie...
Jak przez to wszystko nie zwariuje to będzie dobrze.
 
Hey Natalinaa. Niestety Faceci tacy sa ze sie ich dzieli na dwie grupy. Jedni ktorzy juz dorosli a drudzy co jeszcze nie. Moze twoj Partner jeszcze nie jest tak daleko zeby wziac obowiazki ojca na siebie. Pewnie ze mozna naprawiac razem ale Do tego potrzeba dwoch. Jesli jeden niechce to nic nie da. Rozumiem ze sie zle z tym czujesz. Ale nie odlekal bym tego tylko zdecydowal Co dla dziecka i dla ciebie najlepsze. Czy zycie z ojcem ktora Raz jest a Raz nie Czy lub bez ojca. Na to pytanie musisz sobie sama odpowiedziec. :)
 
Natalia, u mnie jest masakra. Dzisiaj już wyszłam sama z siebie. Dawno nie straciłam nad sobą pa owania tak bardzo. Zwyzywałam go, wydarłam się, że jesli nie ma zamiaru się zmienić ani walczyć o naszą rodzinę to ma mnie zostawić w spokoju raz na zawsze. On kiedyś wyzywał, przeklinał i było dobrze, a jak ja dzisiaj nie wytrzymałam to on ze stoickim spokojem, że sobie tego nie życzy. Jak nigdy nie przeklinałam, nigdy nie zdarzyło mi się nikogo obrazić, zawsze starałam się zachować na piziomie, ale on mnie już do skraju doprowadził.

Wczoraj byłam w Krakowie, oczywiście z rodzicami, bo on jednak nie przyjechał. Miałam notariusza w sprawie mieszkania i przekazanie kluczy... Miał do mieszkania dołożyć, mieliśmy je wykończyć i tam razem zamieszkać. Od tygodnia się go pytałam co mam zrobić z mieszkaniem, bo przeciez nie potrzebuję tak dużego mieszkania tylko dla siebie i córki, zresztą miał mi dołożyć, zapłacić za garaż. Ale oczywiście 'wiesz jak jest między nami', czyli nawet do głowy mu nie przyszlo, że mógłby coś dać. Nieważne, że bez tego jego córka musiałaby cale życie u dziadków siedzieć. Ogólnie temat mieszkania zbywał i unikał jak mógł. Dzisiaj, gdy wszystko załatwione i opłacoe, nagle zapytał 'jak sie zakup udał', jakbym sobie spodnie kupowała i łaskawie napisał, że zastanawia się czy może po nas przyjechać. No myślałam, że mnie rozniesie! Łaskę jeszcze robi. On dalej uparcie przy swoim tkwi. Stwirdził, że mną rodzice maniupulują albo coś jest ze mną nie tak.

Obiecywałam sobie wiele razy, że zachowam spokój i już nigdy przez niego nie będę płakać, ale nie daję rady :( znowu histeryzuję, wrzeszczę i trzęsę się z nerwów. Naprawdę mam wrażenie, że zwariowałam.
 
Ostatnia edycja:
Wy w piątek znowu do psychologa idziecie? Jeśli tak to juź niedługo. Może jak mu powiesz jaki masz z tym problem to coś nowego doradzi.
Zazdroszczę Ci, że macie jeszcze szansę. Moja już chyba przepadła na dobre :(
 
Poldka wiesz co Ci powiem że ten Twój tez mi mojego trochę przypomina.
Ja generalnie uważam ze coś w nim jeszcze siedzi bo dla mnie dorosły poważny facet który niechciałby mieć rodziny powiedziałby:
" Słuchaj, kupuj sobie to mieszkanie ja do niczego się nie dokładam. Chce się widywać z córką wiec musimy coś ustalić. "
Oni są facetami Oni mają. jakieś inne ograniczone myślenie i jeszcze chcą wmówić Nam winę ze głupie jesteśmy. Chodzi im o to żebyśmy to my się przyznały do winy przeprosiły i poprosiły o powrot. On może się zastanawia czy Ty mu pozwolisz... może to w tym sensie było napisane, albo zaczyna się przekamażać z Tobą, bo nikt poważnie myślący nawet jak się zastanawia nad tym czy przyjeżdżać po swoją rodzinę to tego nie napisze...że siedzi sobie i się zastanawia. On jakaś strategie prowadzi czy jak? Może myśli, że się wystraszysz i zaczniesz prosić.

Wiem co znaczy stan wyprowadzenia z równowagi...wtedy najgorsze że nic nie jesteś w stanie z tym zrobić
 
To pewnie było w tym sensie czy mu pozwolę i czy pojadę z nim, bo zaraz dodał źebym się zdecydowała, bo na marne nie będzie jechał... Tak jakby zobaczenie córki raz na dwa miesiące było na marne. Ja też mestem uparta i zawzięta i nie będę go prosić. Długo prosiłam o inne rzeczy, długo próbowałam rozmawiać i tłumaczyć, ale jak grochem o ścianę. Teraz oczekuję, że mnie przeprosi i że zachowa się jak dorosły mężczyzna. Jakby nim był i jakby mu zależało na nas to byłby tu już dawno. Kiedyś te kilometry czy praca mu nie przeszkadzały żeby pędzić na spontanie przez całą Polskę.
 
Mojemu tez kiedyś to nie przeszkadzało tylko u Nas to jest 25 km ...był codziennie a teraz z rodziną nie mógł. odjechać od domu na jakiś spacer bo interes na podwórku sam zostawiał.
A kiedyś jak studiowałam i wracałam na weekendy to w ciągu tygodnia jak szłam na imprezę to było. pewnie ze pan B się pojawi po cichaczu... 200 km jeździł. bo mnie sprawdzał a teraz już mu przestało zależeć bo zaczęłam nosić obrączkę...
 
Ja Poldka jutro jak będę u tej Pani psycholog to powiem ze sorry ale ja takiego naprawiania na odległość to sobie nie wyobrażam. No nie wiem może ja jestem głupia czy jak wyobrażasz sobie ze my przez ten czas jak byliśmy u pani psycholog mieliśmy się spotkać na randki randkowac chodzić na kolacje a z tego wyszło to że przywiózł sobie Nas do siebie do domu i tyle od niedzieli nie byliśmy na żadnej randce ani kolacji ani nic...
Jesteśmy sobie takim małżeństwem smsowym. A to jest chore...
No powiedz Poldka to jest chore.
 
reklama
Normalne to to nie jest. Tym bardziej, że macie do siebie 25km... Może gdyby on się naprawdę starał to i Tobie łatwiej byłoby zaakcepotwać taki sposób naprawy. Ale jedna kolacja to moim zdaniem za mało. To do niczego nie prowadzi. Powinien codziennie albo chociaż co drugi dzień się z wami widzieć, czasem Ciebie samą móglby gdzieś zabrać. W końcu to nie są początkowe randki nastolatków.
Mnie też wkurzają smsy. W sumie nic nie zostało, bo telefonów od ńiego nie odbieram. Każda rozmowa kończyła się kłótnią i moim płaczem, więc przestałam odbierać telefony. Smsy też albo są chorej treści albo udaje że wszystko w porządku, a to mnie wkurza jeszcze bardziej.
 
Do góry