Iwonka, trzymam kciuki za sprawdzian! Daj znać jak poszło, chyba rodzice przeżywają takie rzeczy nie mniej niż same dzieciaczki!
A propos kupna mieszkania to mamy działki budowlane pod Wawą i na jednej chcielibyśmy zbudować sobie dom, więc po sprzedaniu małego mieszkanka wprowadzilibyśmy się do teściów a za uzyskaną kasę zaczęlibyśmy budować dom. Dlatego nie byłoby sensu kupować czegoś przejściowego.
A moja teściowa faworyzuje tamtego wnuka, bo jego rodzice (czyli mój mąż i jego ex) się rozwiedli, i babcia uważa że jemu trzeba pokazywać że on jest najważniejszy, mówi o tym całkiem otwarcie. Niestety uważa tak wiele osób w rodzinie i skutek jest taki, że chłopiec staje się coraz bardziej niegrzeczny i niesympatyczny bo skoro może sobie prawie na wszystko pozwolić to korzysta z tego prawa. Był z nami w weekend, i był permanentnie obrażony i nadęty ponieważ nie wszystko działo się pod jego ścisłe dyktando (a konkretnie mój mąż chciał na godzinkę pojechać do swojego kolegi z któym miał omówić ważną sprawę, co dla małego stanowiło znakomitą pożywkę żeby się nadąć na całą resztę dnia). Ja staram się dla niego być miła, ale nie mam najmniejszego zamiaru stawać się jego kolejną służącą (bo on sam nawet talerzyka nie odniesie po sobie a jak się go o to poprosi, to jest stękanie, sapanie i wywalanie oczami), więc to jest taki kontrast - tatuś i babcia totalnie podporządkowywani, oraz ja która mówię żeby odniósł talerz/wyrzucił zasmarkaną chustkę do nosa, którą położył na stole.... Na pewno w normalnych rodzinach jest to zupełnie naturalne zjawisko, jak również to że dziecko obrażaniem próbuje coś wymusić.... ale w układzie w którym jest druga rodzina czyli druga żona i kolejne dziecko (chociaż matka małego sama ma 2 dzieci z jakimś gościem) uwierzcie mi że stanowi to dla małego doskonały powód żeby demonstrować na wszelkie sposoby niechęć do mnie i Maksa :-( Dużo mozna tolerować ale nie wszystko (np. odpychanie Maksa, wyrywanie mu wszystkiego z rąk). Czasem jest naprawdę do nas baaaardzo miły i kochany (szczególnie jak nie ma pod ręką tatusia! to jest bardzo znamienne może szuka uwagi ojca, ale ojciec chyba preferuje czytanie gazety lub myślenie o swojej pracy) a czasem naprawdę zachowuje się tak że mimo szczerych chęci nie udaje mi się nie zareagować na różne rzeczy chociaż staram się zachowywać spokojną formę reakcji.....
Dlatego staram się unikać spotkań z pasierbem, a jak wrócimy do Wawy to on będzie z nami w każdy weekend i jeszcze w tygodniu, tak było przed wyprowadzką.... I co mi zostaje, zaciskanie zebów przez najbliższe lata? Mój mąż też stosuje politykę rozpuszczania dziecka, a mnie szlag jasny trafia bo on potrafi stać się naprawdę nie do wytrzymania a wszelkie moje uwagi i próby wpojenia na spokojnie odpowiednich zasad i tak są traktowane na zasadzie "złej macochy". Więc cały czas liczę na wyjazd do innego miasta, mimo wszystko.
Lub szybka budowę domu po "mojej" stronie Wawy gdzie mogłabym się po prostu ewakuowac z Maksiem i drugim maluszkiem, lub zaprosić jakąś koleżankę, a oni niech sobie siedzą i spędzają całą dobę pod dyktando małego... a z czasem on sam z siebie nie stanie się milszy niestety to by wymagało pracy nad jego wychowaniem, a mężowi się nie chce czy nie umie, teściowa w ogóle ma w tej kwestii narąbane itd.