Mój się nie zmienił po urodzeniu dziecka. Wydzielał mi pieniądze i czasami mi nie starczało na wszystko w sklepie (musiałam np. kiedyś odłożyć przy kasie banany). Za którymś razem szlak mnie trafiał i kazałam mu oddać jedną kartę (ma kasę w paru bankach). Ja nie miałam żadnej swojej kasy wtedy i nie miałam już ochoty oszczędzać na jedzeniu. A wojny o to, czy coś jest potrzebne były co chwilę. Nie zgodził się np. na kupienie dodatkowej osłonki przeciwsłonecznej do wózka za 40 zł. Córka należy do tych bardzo wrażliwych na słońce. Zmienił się dopiero jak zaczął lepiej zarabiać (choć wcześniej też nie było to tak mało) i po wielu dyskusjach ze mną i jego mamą. Ona też próbowała go zmienić. Co chwile mu wtedy musiałam przypominać, że nie mamy rozdzielności majątkowej i mogę nawet sądownie wymusić na nim oddawanie części zarobionych przez niego pieniędzy (ja wtedy siedziałam z maluszkiem w domu). On wolał oszczędzać i odkładać pieniądze. No a potem córka poszła do żłobka, a ja do pracy i mogłam kupić w końcu niektóre rzeczy za swoje.