Po prostu brak mi słów dziewczyny. Mój poszedł opić córeczkę. Dobrze mówię. Ale po stosunku zaczęły się te plamienia silne i zostawił mnie samą płaczącą z plamieniami w domu. Bo nie wiedziałam co jest. To była jakoś 19 godzina. No i na początku plamienie było silniejsze. Chodziłam co chwile do toalety i sprawdzałam czy się zmniejsza. O 19 on wyszedł. O 21 napisałam czy wróci do mnie bo dalej mam plamienie. Nie odpisywał przez godzinę. To zadzwoniłam a on, że on teraz nie może bo telefon ładuje... [emoji780][emoji780] aha sobie myślę. I że będzie najszybciej jak może. Minęła kolejna godzina. Dzwonię znowu a on, że będzie za godzinę, ja że nie że ma teraz przyjść a on to za pół godziny. Czekam kolejna godzinę jak nie więcej i nie przychodził. Dzwonię znowu a on, że spije to będzie. A ja, że super w ogóle, że ile ja już czekam i mówię, że zaraz ma być a on, że za godzinę, pół godziny ja że nie i się targował ze mną. To że będzie za 20 minut. No i tak mijała już godzina. Ja już miałam dość. Zaczęłam płakać, napisałam do mamy jak jest i że chce do niej bo się źle czuje. Przyjechała w 5 min. A jego 20 minut zamieniło się w godzinę i zdążyłam do domu dojechać. I mijała kolejna godzina. I wrócił po 2 godzinach od tych " 20 minut ".
Czekałam na niego 4 godziny... Sama w domu. Jestem tak załamana [emoji17]