reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Majowe mamy 2021

reklama
35 lat. Pierwsze dziecko będzie mam nadzieję :) Do tej pory nie miałam potrzeby posiadania dzieci i głównie zajmowałam się korzystaniem z życia, ale akurat tego nie żałuję. Moje bliższe koleżanka urodziły dzieci po 30-35 roku życia więc nie czuję się z tego powodu źle ;)
Ja myślę, że obecnie 30stki to takie dawne 20stki :D tydzień temu skończyłam 30. Więc już się zaliczam do 30stek i tak się właśnie pocieszam :D
E tam 35 to nie stara :) ja pierwsze urodziłam jak miałam prawie 32 (dokładnie 31lat i 11 miesięcy) a teraz to drugie urodzę już po 33 urodzinach :) a nie czuję się staro :D a co do dzieci to najfajniej wtedy kiedy w bliskim otoczeniu będą inne maluszki, bo zawsze łatwiej się spotkać, są wspólne tematy do rozmów i przed wszystkim zrozumienie :) u mnie akurat w rodzinie ostatnio pełno dzieci, mój młody się urodził w grudniu 2019, a teraz w 2020 urodziły obie szwagierki i moja siostra, a i w dalszej rodzinie jeszcze kilkoro dodatkowych dzieci, wiec na imprezach rodzinnych nie będą się nudzić.
Właśnie to mnie trochę przeraża, mam sąsiadkę która ma roczne dziecko (też się rozmijamy często w pewnych sprawach) , ale tak to tyle, jeśli wszystko wróci do normy będę chodziła może chodziła na jakieś spotkania, jogi czy coś , ale nie wiadomo jak to będzie za rok :/

Kwestia znalezienia mam , które mają podobne nastawienie, albo nastawienie, że każdy wychowuje dzieci inaczej i nie ma jednego wzorca.
Na przykład rzecz która mnie irytuje, gdy się gloryfikuje pierwsze tygodnie po porodzie, mało się mówi o połogu.
Rozumiem, że dla niektórych to była trauma, dla niektórych to nie był żaden problem, ale wydaje mi się, że otwartość w tej sferze, też jest ważna.
Gadałam z sąsiadka i ona mówi, że tak , to ciężki czas, hormony szaleją, wahania nastrojów...a ja do niej: no dobra, a fizyczna strona? Wszystko boli, karmienie często też boli a poprzez niemowienie, część kobiet może ma np. Wyrzuty sumienia ,że nie może karmić piersią itp. Itd.

Trochę odskoczyłam od tematu, ale ciekawi mnie jak wy to widzicie :D
 
Ja myślę, że obecnie 30stki to takie dawne 20stki :D tydzień temu skończyłam 30. Więc już się zaliczam do 30stek i tak się właśnie pocieszam :D

Właśnie to mnie trochę przeraża, mam sąsiadkę która ma roczne dziecko (też się rozmijamy często w pewnych sprawach) , ale tak to tyle, jeśli wszystko wróci do normy będę chodziła może chodziła na jakieś spotkania, jogi czy coś , ale nie wiadomo jak to będzie za rok :/

Kwestia znalezienia mam , które mają podobne nastawienie, albo nastawienie, że każdy wychowuje dzieci inaczej i nie ma jednego wzorca.
Na przykład rzecz która mnie irytuje, gdy się gloryfikuje pierwsze tygodnie po porodzie, mało się mówi o połogu.
Rozumiem, że dla niektórych to była trauma, dla niektórych to nie był żaden problem, ale wydaje mi się, że otwartość w tej sferze, też jest ważna.
Gadałam z sąsiadka i ona mówi, że tak , to ciężki czas, hormony szaleją, wahania nastrojów...a ja do niej: no dobra, a fizyczna strona? Wszystko boli, karmienie często też boli a poprzez niemowienie, część kobiet może ma np. Wyrzuty sumienia ,że nie może karmić piersią itp. Itd.

Trochę odskoczyłam od tematu, ale ciekawi mnie jak wy to widzicie :D
A mnie jeszcze "terror laktacyjny" ;) chcesz to karmisz, nie chcesz lub nie możesz to świat się nie zawali. Z każdej strony gloryfikownie jest karmienie piersią i to mnie trochę drażni. Koleżanka była tak umordowana karmieniem piersią że dosyć szybko przeszła na butelkę to potem usłyszała, że od innych karmiących piersią, że to egoizm (zapadło mi to w pamięć) Położne to też dostają spazmów jak słyszą, że ktoś nie chce karmić piersią. Uważam, że jest to krzywdzące. Jako ciekawostkę dodam, że ja musiałam być karmiona od początku mlekiem modyfikowanym i to w czasach kiedy nie było mleka z milionem niezbędnych dodatków i jakoś żyję i nie chorowałam więcej niż inne dzieci. Ale dowalnie komuś, że karmi butelką, bo jest egoistą uważam za nietakt. Niestety albo dowalą ci koleżanki, albo położna czy lekarz.
 
A mnie jeszcze "terror laktacyjny" ;) chcesz to karmisz, nie chcesz lub nie możesz to świat się nie zawali. Z każdej strony gloryfikownie jest karmienie piersią i to mnie trochę drażni. Koleżanka była tak umordowana karmieniem piersią że dosyć szybko przeszła na butelkę to potem usłyszała, że od innych karmiących piersią, że to egoizm (zapadło mi to w pamięć) Położne to też dostają spazmów jak słyszą, że ktoś nie chce karmić piersią. Uważam, że jest to krzywdzące. Jako ciekawostkę dodam, że ja musiałam być karmiona od początku mlekiem modyfikowanym i to w czasach kiedy nie było mleka z milionem niezbędnych dodatków i jakoś żyję i nie chorowałam więcej niż inne dzieci. Ale dowalnie komuś, że karmi butelką, bo jest egoistą uważam za nietakt. Niestety albo dowalą ci koleżanki, albo położna czy lekarz.

Tak, dokładnie! To też.
A jest tylko różnych przyczyn dla których kobieta nie chce, albo nie może, że naprawdę...
I też dlatego nawet jak jeśli kobieta nie może karmić, a być chciała, to takie gadanie dookoła nie pomaga, tylko może zdołować.

Edit:
Też nie byłam karmiona piersią, powiem więcej, chorowałam nawet mniej niż rówieśnicy :p
I też mam koleżankę, która musiała przejść na butelkę, bo... Syn był bardzo wygłodniały i nie wyrabiała z produkcja :p od tamtej pory przestał płakać, spokój i cisza :D
 
35 lat. Pierwsze dziecko będzie mam nadzieję :) Do tej pory nie miałam potrzeby posiadania dzieci i głównie zajmowałam się korzystaniem z życia, ale akurat tego nie żałuję. Moje bliższe koleżanka urodziły dzieci po 30-35 roku życia więc nie czuję się z tego powodu źle ;)
Ja 34 😉 moja mama mnie urodziła jak miała 38... Dla mnie idealnie jest
A mnie jeszcze "terror laktacyjny" ;) chcesz to karmisz, nie chcesz lub nie możesz to świat się nie zawali. Z każdej strony gloryfikownie jest karmienie piersią i to mnie trochę drażni. Koleżanka była tak umordowana karmieniem piersią że dosyć szybko przeszła na butelkę to potem usłyszała, że od innych karmiących piersią, że to egoizm (zapadło mi to w pamięć) Położne to też dostają spazmów jak słyszą, że ktoś nie chce karmić piersią. Uważam, że jest to krzywdzące. Jako ciekawostkę dodam, że ja musiałam być karmiona od początku mlekiem modyfikowanym i to w czasach kiedy nie było mleka z milionem niezbędnych dodatków i jakoś żyję i nie chorowałam więcej niż inne dzieci. Ale dowalnie komuś, że karmi butelką, bo jest egoistą uważam za nietakt. Niestety albo dowalą ci koleżanki, albo położna czy lekarz.
Oj...ja o laktacji mogę dużo pisać. Dla mnie to trauma i nie wiem jak będzie tym razem.
Walczyłam trzy miesiące, nawał pokarmu, wizyty w poradniach laktacynych, trzy antybiotyki. Skończyło się na SOR i nacięta pierś. Do dzisiaj jest blizna (a to już 7lat).
Później, codzienne wizyty w poradni chirurgicznej z małym dzieckiem i krzyki poloznej, że ta druga pierś mam jeszcze sprawna i powinnam ta druga karmić.
Szybka wizyta prywatna, tabletki na wstrzymanie laktacji i wilka ulga. Nagle po trzech miesiącach zaczęłam się cieszyć macierzyństwem, dziecko było spokojne a ja wyspana ....
Teraz spróbuję karmić, ale receptę na wstrzymanie pokarmu na pewno wykupie 😉
 
Na przykład rzecz która mnie irytuje, gdy się gloryfikuje pierwsze tygodnie po porodzie, mało się mówi o połogu.
Rozumiem, że dla niektórych to była trauma, dla niektórych to nie był żaden problem, ale wydaje mi się, że otwartość w tej sferze, też jest ważna.
Gadałam z sąsiadka i ona mówi, że tak , to ciężki czas, hormony szaleją, wahania nastrojów...a ja do niej: no dobra, a fizyczna strona? Wszystko boli, karmienie często też boli a poprzez niemowienie, część kobiet może ma np. Wyrzuty sumienia ,że nie może karmić piersią itp. Itd.

Trochę odskoczyłam od tematu, ale ciekawi mnie jak wy to widzicie :D
No ja Ci mogę powiedzieć jak to u mnie wyglądało :) ale pamiętaj, że to nie jest standard, bo każda z Nas jest inna i każda przeżywa inaczej. Dla mnie osobiście pierwsze tygodnie to była tragedia głównie z dwóch powodów.
1. CC - zniosłam naprawdę kiepsko. Od razu zaznaczę, że nie było żadnych powikłań (trochę mi blizna ropą podeszła i może goiła się nieco dłuzej przez to niż u więkoszości, ale to raczej nie przez to). Naprawdę po cc nie mogłam się ruszać, nie spodziewałam się, że będzie aż tak źle. Ale też jest to trochę moje wina, bo nie wzięłam po porodzie żadnych środków przeciwbólowych, bo sobie pomyślałam że przecież nie umieram 😂 O głupia ja!!! Przy kolejnym na pewno wezmę !!!! Generalnie naprawdę słabo mi szło wracanie do formy, blizna ciągnęła, a ja się po prostu tak sama z siebie wewnętrznie bałam, że mi się wszystko może rozerwać i mnie to blokowało. Pierwszy raz byłam w stanie ukucnąć 3 tygodnie po porodzie (!!!), kichnąć dałam sobie dopiero po 4 tygodniach (!!!), też myślałam, że kichanie to coś automatycznego czego nie da się zdusić ale po cc okazało się, że jednak się da. Męczyło mnie jak nie wiem ale po prostu nie potrafiłam tego zrobić.
2. Karmienie piersią :( tu od razu zaznaczę, że przezwyciężyłam wszystko i synek ma 10 miesięcy i nadal karmię. I naprawdę po tym co zniosłam nie jestem w stanie uwierzyć jak ktoś powie, że nie miał mleka albo inna głupia wymówka. Jeśli ktoś nie karmi piersią to w 99% jest to kwestia tego, że nie chciał się aż tak poświecić. Żeby nie było nie mam nic do osób, które karmią mm, po prostu w większości wypadków to jest jednak rozwiązanie z wygody. Czemu tak uważam? Po porodzie nie miałam mleka (zdarza się, szczególnie po cc), ale od przystawiania ciągłego dziecka mleko zazwsze się zacznie produkować (ok są kobiety, które mają uszkodzone kanaliki mlekowe i u nich się nie zacznie, ale to jest naprawdę marginalny odsetek). Naprawe nie miałam - jak próbowałam odciągać laktatorem jeszcze w szpitalu to nic nie leciało. W związku z tym, że nie miałam mleka moje dziecko było cały czas głodne i płakało. Dodatkowo młody nie potrafił poprawnie złapać piersi (za płytko) i gryzł mi mocno brodawki do krwi. Na to jednak byłam przygotowana psychicznie, bo wszyscy mówią, że pierwszy tydzień karmienia boli i jest ciężko. Problemem jest, że u mnie po tygodniu zamiast ból się zmniejszać to było coraz gorzej. Wprawdzie już nie krwawiłam, ale ból był niesamowity. Już nie tylko podczas karmienia ale cały czas (nie mogło mi nic dotykać piersi). Chodziłam po lekarzach, położnych, doradcach laktacyjnych i wszyscy patrzyli na te piersi i mówili, że wygląda normalnie i nic się nie dzieje. Męczyłam się tak prawie 4 tygodnie, w końcu dostałam 40 stopni gorączki pierś cała czerwona, okazało się, że jest zapalenia piersi. Od samego początku w wyniku tego, że synek nie potrafił prawdiłowo ssać musiały mi sie poblokować kanaliki mlekowe i po kilku tygodniach doszło do zapalenia ;/ dostałam na szczęscie antybiotyk ale do formy i karmienia bez bólu wracałam cały kolejny miesiąc, tak poważnie się wszystko poblokowało.

Generalnie źle wspominam ten czas głównie przez to zapalenie piersi, ale to w żadnym wypadku nie jest standard, po prostu miałam pecha.

Inne rzeczy szczerze mówiąc nie były dla mnie odczuwalne negatywnie. Krwawienie poporodwe trwało 6 tygodni, nie było zbyt obfite bo po cc byłam dobrzez wyczyszczona. Po prostu jest jakbyś miała dłuuuugi okres :D Wahania nastroju nie zauważyłam, ale może to przez to ciągłe zapalnie i ciągły ból z tym związany. Byłam załamana, ale wiedziałam jaka jest przyczyna, nie żaden bejbi blus tylko ból (po 4 tygodniach koazało się, że od zapalenie piersi). A z rzeczy, które mnie zaskoczyły to to, że strasznie chciało mi się pić -> w nocy zaczęłam pić nawet po 2 szklanki wody, bo mnie straszliwie suszyło. I miałam strasznie mocne pocenia nocne, ale serio nawet nie wiedziałam, że to możliwe. Przez jakieś 3-4 tyogdnie w nocy po 2-3 razy budziłam się całkowicie mokra, zarówno ja jak i cała pościel, prześcierdało. Podobno to od zmian hormonalnych, ale też nie każdy ma takie akcje :D

Niektórzy mówią, że cały ból i niedogodności wynagradza uśmiech bąbelka :) powiem Ci, że to chyba zależy jednak od Twojego stanu, ja byłam tak zmasakrowana, że mój mózg bardzo wymazuje mi te wspomnienia z pamięci i serio bardzo mało pamiętam z pierwszego miesiąca mojego dziecka.

Uff i tyle z tego co mi przychodzi do głowy :) Sorki za mega długi post :D
 
No ja Ci mogę powiedzieć jak to u mnie wyglądało :) ale pamiętaj, że to nie jest standard, bo każda z Nas jest inna i każda przeżywa inaczej. Dla mnie osobiście pierwsze tygodnie to była tragedia głównie z dwóch powodów.
1. CC - zniosłam naprawdę kiepsko. Od razu zaznaczę, że nie było żadnych powikłań (trochę mi blizna ropą podeszła i może goiła się nieco dłuzej przez to niż u więkoszości, ale to raczej nie przez to). Naprawdę po cc nie mogłam się ruszać, nie spodziewałam się, że będzie aż tak źle. Ale też jest to trochę moje wina, bo nie wzięłam po porodzie żadnych środków przeciwbólowych, bo sobie pomyślałam że przecież nie umieram 😂 O głupia ja!!! Przy kolejnym na pewno wezmę !!!! Generalnie naprawdę słabo mi szło wracanie do formy, blizna ciągnęła, a ja się po prostu tak sama z siebie wewnętrznie bałam, że mi się wszystko może rozerwać i mnie to blokowało. Pierwszy raz byłam w stanie ukucnąć 3 tygodnie po porodzie (!!!), kichnąć dałam sobie dopiero po 4 tygodniach (!!!), też myślałam, że kichanie to coś automatycznego czego nie da się zdusić ale po cc okazało się, że jednak się da. Męczyło mnie jak nie wiem ale po prostu nie potrafiłam tego zrobić.
2. Karmienie piersią :( tu od razu zaznaczę, że przezwyciężyłam wszystko i synek ma 10 miesięcy i nadal karmię. I naprawdę po tym co zniosłam nie jestem w stanie uwierzyć jak ktoś powie, że nie miał mleka albo inna głupia wymówka. Jeśli ktoś nie karmi piersią to w 99% jest to kwestia tego, że nie chciał się aż tak poświecić. Żeby nie było nie mam nic do osób, które karmią mm, po prostu w większości wypadków to jest jednak rozwiązanie z wygody. Czemu tak uważam? Po porodzie nie miałam mleka (zdarza się, szczególnie po cc), ale od przystawiania ciągłego dziecka mleko zazwsze się zacznie produkować (ok są kobiety, które mają uszkodzone kanaliki mlekowe i u nich się nie zacznie, ale to jest naprawdę marginalny odsetek). Naprawe nie miałam - jak próbowałam odciągać laktatorem jeszcze w szpitalu to nic nie leciało. W związku z tym, że nie miałam mleka moje dziecko było cały czas głodne i płakało. Dodatkowo młody nie potrafił poprawnie złapać piersi (za płytko) i gryzł mi mocno brodawki do krwi. Na to jednak byłam przygotowana psychicznie, bo wszyscy mówią, że pierwszy tydzień karmienia boli i jest ciężko. Problemem jest, że u mnie po tygodniu zamiast ból się zmniejszać to było coraz gorzej. Wprawdzie już nie krwawiłam, ale ból był niesamowity. Już nie tylko podczas karmienia ale cały czas (nie mogło mi nic dotykać piersi). Chodziłam po lekarzach, położnych, doradcach laktacyjnych i wszyscy patrzyli na te piersi i mówili, że wygląda normalnie i nic się nie dzieje. Męczyłam się tak prawie 4 tygodnie, w końcu dostałam 40 stopni gorączki pierś cała czerwona, okazało się, że jest zapalenia piersi. Od samego początku w wyniku tego, że synek nie potrafił prawdiłowo ssać musiały mi sie poblokować kanaliki mlekowe i po kilku tygodniach doszło do zapalenia ;/ dostałam na szczęscie antybiotyk ale do formy i karmienia bez bólu wracałam cały kolejny miesiąc, tak poważnie się wszystko poblokowało.

Generalnie źle wspominam ten czas głównie przez to zapalenie piersi, ale to w żadnym wypadku nie jest standard, po prostu miałam pecha.

Inne rzeczy szczerze mówiąc nie były dla mnie odczuwalne negatywnie. Krwawienie poporodwe trwało 6 tygodni, nie było zbyt obfite bo po cc byłam dobrzez wyczyszczona. Po prostu jest jakbyś miała dłuuuugi okres :D Wahania nastroju nie zauważyłam, ale może to przez to ciągłe zapalnie i ciągły ból z tym związany. Byłam załamana, ale wiedziałam jaka jest przyczyna, nie żaden bejbi blus tylko ból (po 4 tygodniach koazało się, że od zapalenie piersi). A z rzeczy, które mnie zaskoczyły to to, że strasznie chciało mi się pić -> w nocy zaczęłam pić nawet po 2 szklanki wody, bo mnie straszliwie suszyło. I miałam strasznie mocne pocenia nocne, ale serio nawet nie wiedziałam, że to możliwe. Przez jakieś 3-4 tyogdnie w nocy po 2-3 razy budziłam się całkowicie mokra, zarówno ja jak i cała pościel, prześcierdało. Podobno to od zmian hormonalnych, ale też nie każdy ma takie akcje :D

Niektórzy mówią, że cały ból i niedogodności wynagradza uśmiech bąbelka :) powiem Ci, że to chyba zależy jednak od Twojego stanu, ja byłam tak zmasakrowana, że mój mózg bardzo wymazuje mi te wspomnienia z pamięci i serio bardzo mało pamiętam z pierwszego miesiąca mojego dziecka.

Uff i tyle z tego co mi przychodzi do głowy :) Sorki za mega długi post :D
Uch to faktycznie ;)
Łatwo nie miałaś :D
Co do karmienia, pewnie wszystko jest możliwe, ale kwestia też zdrowia psychicznego matki i to jaki poród miała itp itd. Czasem może nawet lepiej odpuścić.
 
Uch to faktycznie ;)
Łatwo nie miałaś :D
Co do karmienia, pewnie wszystko jest możliwe, ale kwestia też zdrowia psychicznego matki i to jaki poród miała itp itd. Czasem może nawet lepiej odpuścić.
Też na pewno za drugiem razem jest łatwiej :D ale generalnie o to chodzi każdy kto chce może karmić piersią, ale nie każdy musi i ja to naprawdę rozumiem :) ja bym np. drugi raz tego bólu chyba nie zniosła, bo mam małego synka i oprócz majowego bejbiska to i tym starszym muszę być w stanie się zająć, a w takim stanie w jakim byłam przez pierwszy ponad miesiąc po porodzie to bym nie dała rady.
 
reklama
Do góry