Ja na dwa tygodnie przed terminem porodu drugiej córki codziennie biegałam (dosłownie) po schodach
Zostawiałam starszą w takim osiedlowym klubiku na 3 godziny, zbiegałam schodami (ok 25-30 min drogi) do mamy na śniadanko, a potem wracałam po córkę, oczywiście biegnąc schodami do góry, bo wychodziłam na styk, a nie chciałam się po Małą spóźnić
i tak codziennie. I co? Urodziłam w terminie, ale poród wywoływany, bo się łożysko doktorowi nie podobało. Gdyby nie to, na pewno bym przenosiła, bo skurczy zero
tak to było....


