Chyba nic innego nie mozna bylo sie spodziewac po tym watku, jak tylko dyskusji w bardzo niefajnym tonie.
Uzasadnie tylko swoje jestem za i znikam z watku. Jestem za, bo chce, by epidemia zostala zatrzymana, bysmy uzyskali odpornosc stadna i by kolejna mutacja nam nie zagrazala. Moj uklad odpornosciowy ma sie swietnie i przeszlam covid dosc lagodnie (ale pol roku po covid niestety moj wech jest wciaz zaburzony, no ale uznajmy, ze to malo istotne), covid przeszedl tez moj 23dniowy synek i bylismy razem z tego powodu hospitalizowani przez 10 dni (dla tych z silnym ukladem immunologicznym mam nadzieje, ze w razie w mieliby wystarczajaco silna psychike w pologu, zamknieciu, baby bluesem i chorym dzieckiem

). Niestety nie wszyscy z mojego otoczenia maja tak rewelacyjny uklad odpornosciowy. I dla nich sie szczepie. Szczepie sie dla swojej mamy, by kazdej kolejnej fali nie spedzala w domu w obawie przed zachorowaniem. Nie potrzebuje do tego loterii, machania mi przed nosem 500+ i innymi swiadczeniami. Ale zdaje sobie sprawe, ze grozba zabrania 500+ bedzie czynnikiem devydujacym o zaszczepieniu. I szczerze mowiac nie mam nic przeciwko. Tak samo jak jestem za szczepieniem na covid tak samo jestem za szczepieniem dzieci zgodnie z kalendarzem szczepien. Nie widze roznicy miedzy jednym a drugim (zaraz odezwa sie glosy rozsadku, ze szczepionki dzieciece sa przebadane, a na covid sa w fazie badan klinicznych - ok, to poczekajmy 5 lat ba zakonczenie badan, niech w tym czasie poumieraja
nasze babcie, dziadkowie, mamy, tatusiowie na covid).
A ze machanie 500+ ma najwiekszy wplyw na najbiedniejszych? Od kiedy sie rozmnaza, bo dajooooo 500zl miesiecznie za dziecko i Graza trza brac?