Moja chodziła pół roku do prywatnego, a od września chodzi do miejskiego.
Prywatny:
- 1 grupa, ok 12 dzieci w wieku od ok 10 miesięcy do 3 lat.
-1 sala, w której jedzą, bawią się, śpią. Obok mała łazienka. Dzieci są przewijane na sali, przewijak leży na dywanie, pani klęczy, rano i po południu zwykle zostaje 1 pani na grupie...
-szybka adaptacja, bo dziecko wchodzi w grupę, która już wie co i jak. Więc moje dziecko naśladowało i szybko ogarnęło jedzenie przy stoliku, drzemki itd.
- często wychodzili na spacer, ale nie mieli własnego placu zabaw. Korzystali z ogólnodostępnego w pobliżu.
- catering. Niektóre posiłki spoko, ale zwłaszcza podwieczorki to najczęściej drozdżówka, serniczek itd (przynajmniej dziecko jadło). Żeby nie płacić za dany dzień za jedzenie, trzeba było zgłosić nieobecność dzień wcześniej do godziny 17. Dzieci przynoszą własne kubki niekapki.
- panie były bardzo młode, dość zaangażowane. Ogólnie 2-3 panie. W razie l4, przychodziły inne z innych filii żłobka
- regularne inne zajęcia- zumba z angielskim, piłka nożna, umuzykalnianie.
- czesne z jedzeniem obecnie to 2400zł (1500zl jest zwracane z AwZ).
Miejski (integracyjny):
- grupy dostosowane to wieku dzieci. 37 osób na liscie, ale rzadko chodzi więcej niż 30...
- dla 1 grupy jest 5 pomieszczeń- 2 sale (zwykle dzieci na zajęcia się dzielą na 2 podgrupy po max kilkanaście dzieci), taras, jadalnia, duża łazienka z umywalkami, nocnikami, kibelkami, urządzeniami do sterylizacji, przewijakiem. Zawsze jest kilka pań, zawsze jest komu ogarnąć indywidualnie dziecko, bo są inne panie, które w tym czasie planują reszty grupy. Poza pomieszczeniami tylko dla grupy są pomieszczenia ogólnodostępne- sala poznawania świata, sala gimnastyczna, z których korzystają na zmianę wszystkie grupy.
- adaptacja to tragedia. Wrzesień. Wszystkie dzieci nowe, wszystkie dzieci małe, nawet panie widać, że są przebodźcowane we wrześniu i niechętne do rozmów z rodzicem. W październiku już się sytuacja normuje, dzieci mniej płaczą, panie bardziej uśmiechnięte i skore do rozmów.
- w grupie maluchów niestety brak spacerów. Grupy starszaków wychodzą jak jest pogoda na własny, duży plac zabaw na terenie żłobka. Czasem sieją kwiatki w ogrodzie, podlewają je itd.
-własna kuchnia, lepsze, zdrowsze menu. Ale, że mniej ciastek i drożdżówek to często się kończy tym, że moje dziecko mniej je... zgłoszenie nieobecności dziecka do godziny 8 w dniu nieobecności. Dzieci piją tylko z otwartych kubków.
-panie z większym doświadczeniem, często po różnych dodatkowych kursach. Miłe, zaangażowane. 1 pani na 5 dzieci. Wśród personelu żłobka na część etatu zatrudniony jest psycholog, fizjoterapeuta, logopeda, pielęgniarka.
- realizowany jest program nauczania, dzieci rozwijają wszystkie kompetencje zgodnie z rozpiską. Mam wrażenie, że zajęcia są przygotowane bardziej pedagogicznie. Są też bardziej różnorodne. W prywatnym co tydzień były te same zajęcia. A tutaj raz uczą się piosenki, raz coś tańczą, wierszyki, czytanki, prace plastyczne, zajecia sensoryczne, grafomotoryczne, uczą się o fladze Polski, kolorach, panie się przebierają za Wiosnę. Omawiają dary jesieni itd.
-rozwój dzieci jest 2 razy w roku oceniany przez specjalistów
- placówka ma często audyty, kontrole sanepidu. Więc na wszystko musi być papier, zgoda rodzica itd.
- są 2 duże wydarzenia w roku, na ktore przychodzą rodzice - bal karnawałowy i festyn na dzień dziecka.
- czesne z wyżywieniem to ok 1650zł (1500zł z AwZ, płacę ok 150zł za wyżywienie).
Jak dla mnie? Miejski jest lepszy.
Nie widzę różnicy w częstości chorowania córki.