Z acardem jest dziwna historia.
Według starej szkoły lekarskiej, lekarze uczeni byli nie podawać pacjentkom w ciąży NLPZ.
Mieli właśnie to podyktowane tym, że w 1 trymestrze NLPZ w tym kwas acetylosalicylowy może powodować wady serca zarodka, rozszczep wargi, wady wrodzone twarzoczaszki a w późniejszej ciąży - niską masę urodzeniową, problemy znowu kardiologiczne.
Znów, środowiska farmaceutyczne mowia wprost - NLPZ mogą powodować poronienie, krwotoki, zaburzać przepływ krwi w pępowinie.
Potem jednak coś lekarzom się odmieniło i taki acard wszedł znów w łaski, z zastrzeżeniem niskich dawek takich do 75mg.
Teraz, krążą słuchy że ciężarnym można dać i po 150mg kwasu acetylosalicylowego bez problemu.
Wiadomo, jeśli matka potrzebuje leku, żeby zabezpieczyć najpierw jej stan zdrowia, to patrzy się na matkę, a przynajmniej powinno. Jeśli matka ma schorzenia, które wymagają stosowania np. Acardu powinno się go podać, ale stosowanie dla samego stosowania w ramach "dobrej praktyki" przez lekarzy chyba nie byłoby za dobre.