Sawka - ja bym chyba kierownika poprosiła w takim razie!
justyna - niezły pomysł... ah ci nasi mężowie nas chyba chcą w nerwicę wpędzić, hehehe, mój też ma takie mało śmieszne żarciki ostatnio!
Sawka - ja już kiedyś pisałam, że moi rodzice ustalili dla mnie imię, a ojciec cichaczem w urzedzie nadał inne, boz wiedzy mojej mamy, dopiero jak wyszła ze szpitala (a ja miałam już wtedy ponad miesiąć) powiedział jej co zrobił!! Druga sytuacja u mnie w rodzinie, to jak kuzyn chrzcił syna i mały miał na imię Michał, a było chrzczone przed nimi inne dziecko i ksiądz pyta najpierw tamtych rodziców "Jakie imię wybraliście dla dziecka?" a oni "Dominik", potem pyta kuzyna mojego, a on na cały kościół "DOMINIK!!" wszyscy zbaranieli, żona go łokciem potraktowała, dopiero sobie przypomniał, że jednak Michał i się poprawił, hahaha.
anoli - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, czekam na wieści z wizyty, napewno będzie super, no i fajnie, że zobaczysz jeszcze maleństwo!!
zyrafka - ja już jednam w 6-tym miesiącu nie jestem, ale od miesiąca spokojnie mam identyczne odczucia, z Misią byłam jak nówka, a teraz ledwo się ruszam...
kokusia - ależ przeżyliście nerwy, bardzo współczuję, całe szczęście wszystko się dobrze skończyło...
zozakoza - moja od jakiś 2 tygodni włąśnie się tak przeciska i wypina, już to nie są takie konkretne kopniaki...
agawar - nie wpuszczaj pierdoły do domu!!
dagulla - masz racje, nie mozemy tak robic, ale kiedys takie byly zalecenia, teraz wiadomo, ze podraznianie brodawek moze nawet wywolac porod.
Paola - miłych łowów!!
okruszek - nawet nie wiem co ci napisać, bo doskonale znam tą patową sytuację, może głowa do góry i pomyśl o czyms przyjemnym?
... ja nadal chora, kaszel się nasila, ale mam nadzieję, że już niedługo... w sumie mam tylko 2-3 ataki kaszlu dziennie, a tak czuję się ok, tylko lekka chrypka i sporadyczny kaszel. Misia niestety w nocy dostaje ataki i się mocno dusi, ale też tylko raz ok 3 nad ranem, więc da się żyć. Jutro idę z nią do lekarza, mam nadzieję, że ją osłucha.
Dzisiaj przyszło to łóżeczko w końcu... Wściekłam się na kolesia, bo nie dość, że nie zadzwonił i się nie umówił, tylko poprostu przyjechał (na szczęście byłam w domu), to jeszcze zastał mnie w piżamie i prosto z wyrka - na boso!! Poza tym wstawił mi te dwie paczki (30 kg każda) zaraz przy framudze (a drzwi otwierają się do środka) i pytam, czy może je wnieść na górę, a on, że nie!! No to mu mówię, ale ja nie zamknę drzwi!! A on do mnie to niech pani je sobie przesunie!! No i się już wściekłam i mupowiedziałąm, że w ciąży jestem, nie mogę dźwigać i niech sam to przesuwa!! Przesunął, ale się okazało, że jeszcze brakuje jakieś 5 cm i znowu, że sobie już dosune. No to mówię, że nie, bo przynajmniej jedną trzeba wnieść na 2 stopnie, a ja tego nie zrobię i ma mi to zrobić. No to z wielką łachą i stękaniem podniósł (oczywiście musiałąm mu pomóc) i przsunął... normalnie co za delikatny pizduś angielski!! A facet jak dąb!! Teraz muszę czekać na Roberta jak wróci z pracy, bo nie mogę nic zrobić, jakbym otworzyłą paczkę na dole i chciała wnosić po jednej rzeczy, to bym już się do drzwi nie dostała....