Kochana mam to samo.
Nie mam takiego wsparcia i poparcia w mamie jakbym chciała.
Najpierw gadała, że po co nam kłopoty,żebysmy poczekali aż nam oddadzą mieszkanie (w sensie: developer, bo buduje sie nasze M).
Teraz się niby cieszy, ale też mam wrażenie, że dzieci to dla niej więcej kłopotów niż radości...
Teraz mieszkam z mężem z moim bratem i przyszłą bratową, ale ja już nie chciałam czekać, bo zawsze znajdzie się jakis pretekst żeby jeszcze czekać bo cos tam...
Mieszkanie mają nam oddać do użytku 30 września, a urodzę w listopadzie.
Znając życie oddanie mieszkania się opóźni, więc trudno przemęczymy sie 2,3 miesiące z dzieckiem w 48 m razem z bratem i bratową.
Oni też jakoś to przeżyją.
Moja mama jest "specyficzna" i nie boję się użyć tego słowa -egoistyczna, chociaż jak jej to mówię to strzela focha i mówi, że ją atakuję i to nieładnie z mojej strony.
Czasem tak mi zaszła za skórę, że nie zastanawiałam się nad tym czy ją zranię czy nie. Poprostu uważam, że ma bardzo egoistyczne podejście do życia i wszystko ma być tak jak ona chce.
W weekend była u nas , ja akurat robiłam herbatę,a ona do mojego męża zaczęla mówić jak trzeba będzie urządzić pokój żeby dziecko się zmieściło.
Nie była to propozycja tylko poprostu tak jakby na głos zadecydowała jak będzie wyglądac pokój po przemeblowaniu.
Dobrze, że tego nie słyszałam....ale mąż się wściekł.
A potem w kuchni zaczęła przestawiać taki słoik do ogórków małosolnych "Czy on musi tu stać? Brzydko wygląda." I jeb na drugą szafkę, która jest schowana za lodówką.......
Oczywiście jakbym jej zwróciła uwagę, to wyszłabym na histeryczkę i że nie mam porządku w domu i dlatego tak się wtrąca...
Kocham moją mamę, wiele w życiu przeszła, trochę ze swojej winy, ale nie jest takim dobrym człowiekiem jakbym chciała.
Ona jest tak totalnie pesymistycznym typem człowieka, że mnie to dobija.
Czasem naprawdę potrafi sprawić przykrość...