Moj na szczescie nic nie mówi bo go jeszcze nie ma... ale zaraz będzie
Hrudzia - uwielbiam takie "starocie"
Donkat - ja myślę że Ci Twoi znajomi to troszkę za bardzo się przejęli wychowywaniem dziecka

Albo włąśnie za mało. W każdym razie chcą mieć robocika a nie dziecko. Owszem. Dziecko 18-to miesięczne rozumie słowo "nie" czy "nie wolno" czy "nie rzucaj, nie uderzaj itd". Rolą rodzica jest ustalenie granic i konsekwentne ich utrzymywanie.
Czyli mówię Łukaszowi: "Nie wolno psuć książek. Nie depcz po książeczce". On nie słucha, powtarzam komunikat, kucając koło niego lub siadając (nawiązuję kontakt wzrokowy). Stanowczo: "Nie rób tak. Nie wolno psuć książek". Jeśli nadal robi to co wcześniej: "nie psuj książki bo ją zabiorę. Książki są do czytania nie do deptania." Gdy i to nie skutkuje każę mu książeczkę oddać lub po prostu odbieram mu ją i odkładam na chwilę w miejsce niedostępne.
Gdy zajmie się czymś innym to odkładam książeczkę na miejsce i tyle (książeczka to zabawka-przykładowa).
Czyli zabranie zabawki ok. Jako przerwanie nieodpowiedniej czynności. Ale nie na zawsze... bo po co? Oni się będą nimi bawili? Zabawki są dla dzieci. I trzeba się liczyć z tym, że będą rzucane, deptane, zalewane soczkami itp itd. Naszą rolą jest nauczenie dzieci odpowiedniego zachowania w stosunku do rzeczy i ludzi itd. Jednak nie dokona się to w jeden dzień, ani w jeten miesiąc, ani w jeden rok. Jakieś straty muszą być ;-)