Wiesz to było tak: drugiego listopada dostałam okres i się załamałam że znowu @ przylazła więc kiedy sie skończyła to mój maz mnie dłłłłuuugggoooo pocieszał.
Przyszedł grudzień i @ nie było więc 6 grudnia zrobiłam test ale wyszedł negatywny a wieczorem przylazła(tak mi się wydawało)@.
Tyle że była własnie bardzo skapa jak na moje @ i krótka bo tylko 2 dni a ze jedna ciąże juz poroniłam(w 9 tygodniu) to pojechałam z tym do G który powiedział mi tak,ze macica wyglada mu na ciażową ale on tego tak na 100% jeszcze nie moze potwierdzić a głowice do usg dowcipnego miał zepsuta.
Tydzień później znowu pojawiło sie krwawienie ale też krótkie i skape-gin przez telefon powiedział mi ze mam leżeć a jak krwawienie sie nasili to wtedy do szpitala(naszczęście ustało)
Ale jak na kilka dni przed swietami znowu zaczełam krwawic to poszłam z tym juz do innego lekarza(chodzę do niego teraz juz cały czas) przedstawiłam mu całą sprawę,on zrobił odrazu usg dowcipne i stwierdził ciąże.Powiedział tez ze krwawienia w pierwszych 3 miesiacach ciaży sie zdażają i zeby zbytnio sie nie martwic.Kazał mi leżeć a w razie czego dzwonić.
Nie do konca rozumiem, czy udalo ci sie zajsc w ciaze po tym nieudanym cyklu, w ktorym 2 listopada przyszla @? Czy ten okres juz byl w ciazy? Zastanawiam sie czy to 'dluuugie pocieszanie' ktore zafundowal Ci M przynioslo upragniona fasolke, czy tez bylo juz po fakcie ;-)